W poniedziałek odbyła się na Białorusi „wielka rozmowa z prezydentem” czyli największa doroczna konferencja prasowa Łukaszenki.

Konferencje te są wzorowane na tych organizowanych w Rosji przez Władimira Putina. W tym roku Aleksandr Łukaszenko przebił jednak i jego, i swoje poprzednie występy. Łącznie słuchał pytań i odpowiadał przez 8 godzin i 15 minut. W trakcie konferencji nie zabrakło i pytania o Polskę.

Po pytaniu dotyczącym naszego kraju Łukaszenko stwierdził, że rozmowy między Warszawą a Mińskiem są „kontynuowane na różnych szczeblach”. Jak stwierdził – „ten dialog prowadzimy nieoficjalnie. Widzimy, że władze Polski rozumieją, w jakim bagnie się znajdują, a my siedzimy tam razem z nimi”.

Łukaszenko twierdził nawet, że „Polacy zaproponowali nam jako pomoc humanitarną szczepionki AstraZeneki. W zasadzie wyraziłem na to zgodę, żeby dać ludziom wybór, bo na Białorusi nie mamy dotąd zachodnich szczepionek” – zrelacjonował portal Onet. Przywódca Białorusi ogłosił, że chce „normalnych” relacji z naszym państwem, a także chwalił polskich biznesmenów decydujących się na inwestowanie w jego państwie, choć nie skonkretyzował jakie inwestycje ma na myśli.

Krytykę ze strony władz Polski sposobu w jaki przeprowadzone zostały zeszłoroczne wybory prezydenckie oraz jak potraktowano przeciwników Łukaszenki protestujących przeciwko ich wynikom na ulicach polityk ten skwitował twierdzeniem, że „Duda zaniepokoił się sfałszowaniem naszych wyborów. Słuchajcie, on sam wygrał z przewagą kilkuset głosów”. Mówił o rozpoczęciu dialogu „bez żadnych warunków wstępnych”. Oskarżył polskie władze o działanie pod dyktando CIA.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Jednocześnie Łukaszenko przyznał się pośrednio, że Białoruś przyczyniła się do nacisku nielegalnych migrantów na granice sąsiadów. „Nie ma potrzeby brać się siekier i wideł sankcyjnych. Tym bardziej, że mogą mieć odwrotny skutek” – mówił – „Co pokazuje rzeczywistość. To o czym głośno na granicy białorusko-polskiej, białorusko-litewskiej i białorusko-łotewskiej.” Twierdził przy tym, że „piłka jest po tamtej stronie”.

Konferencja została zorganizowana w rocznicę wyborów i wybuchu wielomiesięcznych protestów, które zdestabilizowały państwo, podważyły legitymację Łukaszenki i znacznie zmieniły pozycję międzynarodową Białorusi. Łukaszenko ukazał zeszłoroczne protesty jako „poważną próbę dla jedności narodowej”. Twierdził, że wybory były przygotowane „w totalnej jawności i demokratyzacji życia politycznego”.

„Co to za pokojowe akcje – wybuchy, petardy i tym podobne? Widać skąd leciały.” – oceniał protesty swoich przeciwników Łukaszenko – „Powiecie, że to odpowiedź na „okrucieństwo”? Nie, przywieźli ich tam. Jeszcze tego „okrucieństwa” nie było. Zaostrzanie, noże, inne materiały wybuchowe. Po co to tam przynieśli, do działań pokojowych? Dlatego nie było tam zapachu działań pokojowych.” Przywódca stwierdził też, że „jeśli przejawilibyśmy słabość w czasie protestów, wykorzystali by nas. Zaczęłaby się nowa wojna światowa”. Twierdził, że „na drugiej stronie” ostrzone były „bagnety”, a on sam zmobilizował armię i był gotowy do uderzenia rakietowego na wrogów.

W perspektywie międzynarodowej Łukaszenko dopuścił dyslokację wojska Federacji Rosyjskiej na terytorium jego państwa – „W razie potrzeby będzie więcej niż tylko baza. Wszystkie siły zbrojne Federacji Rosyjskiej zostaną tutaj rozmieszczone. W przypadku niebezpieczeństwa rozpętania nowej wojny światowej”.

Jak twierdził – „nigdy nie byliśmy przeciwko ściślejszemu związkowi [z Rosją], ale wy nas zawsze trzymaliście na dystans i nadal nas trzymacie na dystans” – powiedział rosyjskim dziennikarzom. Łukaszenko ocenił, że poza Białorusią Rosja nie ma sojuszników. Zaznaczył jednak przy tym – „Podstawą każdego związku są jednakowe warunki, równoprawność.” W tym kontekście wymienił ceny gazu ziemnego, które dla rosyjskich odbiorców są według niego dwa, trzy razy niższe niż białoruskich.

belta.by/onet.pl/kresy.pl