W miarę postępów socjalizmu walka klasowa zaostrza się. Ta leninowska zasada ma zastosowanie również do naszej dyktatury sanitarnej, która coraz bardziej przeobraża się w system przymusu i rąbania po głowie „naukowymi” prawdami „naukowymi”, czyli generalnie rzecz biorąc łatwymi do podważenia, no ale dzisiaj pojęcia które kiedyś odgrywały jakąś sensowną rolę zostały przekształcone w tasaki do cięcia mózgów tych,  którzy śmią wątpić i mają jeszcze czelność wyciągać wnioski z tez podawanych do wierzenia.

        Wkoło robi się wesoło, a to między innymi dlatego, że nasza propaganda schodzi czasami poniżej poziomu Trybuny Ludu czy innych publikacji, jakie znamy z przodującego systemu; oczywiście również „naukowego”, bo przecież komunizm w istocie swej głosił, że jest po prostu nauką, a kto mu przeczy jest głupi i niedouczony.

        Oto w „Globe and Mail” trafiłem na tekst, którego autorka przekonuje nas, że w zasadzie przymus pozwala żyć lepiej i szczęśliwiej więc byłoby bardzo dobrze, gdyby wprowadzono przymus wyszczepiania, bo to uszczęśliwiłoby wszystkich niezdecydowanych; człowiek, który się waha, cieszy się,  gdy ktoś skończy jego katusze, rozkazując co ma uczynić.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Tutaj właśnie jest rola państwa, które  zmusiłoby nas do szczepienia.

        Cóż, szczerze mówiąc, taka pochwała niewolnictwa i dyktatu godna jest rozważenia, jako wyższa forma demokracji przedstawicielskiej,  przecież przymus państwowy mógłby rozwiewać nasze wątpliwości także w innych ważnych sprawach.

        Rząd nie tylko jest w stanie sam się wyżywić, ale wie lepiej i ma dostęp do wszystkich potrzebnych informacji. Widzimy zresztą na przykładzie chińskim, że zamordyzm jest sprawnym systemem rządzenia, co dostrzegły już jakiś czas temu nasze kanadyjskie elity, z premierem tego kraju włącznie.

        Władza mówi, naród słucha i wykonuje, czyż to nie piękne?

         Inny przykład nowego przekazu społecznego widzimy w argumentacji premiera Quebecu,  którego rząd wprowadził bez żadnej debaty parlamentarnej (a ma takie prawo ponieważ przedłużył sobie właśnie na czas nieograniczony stan nadzwyczajny) paszporty szczepieniowe.

        Wchodzą one w życie od 1 września no i część ludzi się przeciwko temu burzy, czego dowodem niedawna demonstracja w Montrealu, rozciągająca się na kilka ładnych przecznic. Nie pierwsza i nie jedyna, zapewne też nie ostatnia. Montreal jakoś pod tym względem bije Toronto na głowę.

         Otóż,  premier Quebecu Legault stwierdził że nie dopuścił do debaty parlamentarnej na ten temat w Zgromadzeniu Narodowym, aby nie narażać ludności na teorie spiskowe. Proszę, jaki troskliwy! Jest to wyższa szkoła argumentacji, której jeszcze w kanadyjskim parlamentaryzmie nie było!

        „Mając na uwadze, iż krytyka musi być, trzeba tak zrobić, aby jej nie było, tylko aplauz i zatwierdzenie” – jak to znamy z dialogu kultowej  polskiej komedii.

        „Teorie spiskowe” nie dotyczą przecież jedynie szczepień; są rozplenione na różnych tematach i obywatele cierpią na umyśle, gdy słyszą przedstawiane w nich argumenty. Trzeba zatem albo obywatela ogłuszyć albo też zakneblować; niech nie krzyczy, bo jeszcze ktoś usłyszy…

        Jak widać postęp następuje w iście stachanowskim w tempie. Zresztą cenzurę zaraz będziemy mieli całkiem urzędowo pilnowaną; jeśli tylko premier Trudeau, który ogłosił właśnie wybory, by dokupić sobie większość parlamentarną za nasze pieniądze, przeforsuje ustawę C-36, nikt już nie będzie mógł się skarżyć na jakieś wątpliwości i wszyscy będziemy wiedzieć co to prawda; podobnie, jak kiedyś Sowieci czytając gazetę pod takim tytułem.

        Tymczasem zdarzają się jeszcze różne wpadki i oto piszący te słowa został  – jak to dziś ładnie się określa – zabanowany na Facebooku (już po raz kolejny więc pewnie przyjdzie się pożegnać z tym maglem), a ban dotyczył rozpowszechniania „szkodliwych informacji medycznych”… o możliwości kodowania informacji w ciele delikwenta podczas wyszczepiania.

        Komentowałem filmik z Facebooka, obojętne czy prawdziwy czy nie, o tym, jak to ktoś przesuwa sobie czytnikiem QR smartfona po ramieniu i bingo wyskakuje numerek. Być może film jest zrobiony dla szpasu, ale kodowanie podskórne i niewidoczne dla oka jest znaną technologią, o czym pisaliśmy w grudniu ubiegłego roku, tłumacząc i omawiając artykuł na ten temat, który ukazał się rok wcześniej w biuletynie Massachusetts Institute of Technology. Chodzi o to, że przy pomocy naklejenia prostego plastra igłowego można wprowadzić pod skórę rozpuszczające się nano globulki, które tworzą niewidoczny dla oka wzór łatwy do odczytania przy pomocy smartfona. Wszystko w celu łatwego zapisywania informacji o szczepieniu, gdy nie ma centralnych baz danych. Tekst pochodzi z renomowanego magazynu naukowego, temat został ponadto omówiony w wielu czasopismach popularnych, jak Scientific American, a mimo to jego wklejenie zostało uznane za fake news.

        „Prawda” robiła tak samo!. Sowieci mogą być z siebie dumni. Dawno już to przerobili. I jak tu im nie wierzyć, gdy mówią, że żyli w przodującym ustroju? Oni wyprzedzali im współczesnych o dwa pokolenia!

         Andrzej Kumor