W obliczu rosnących cen nieruchomości w Ontario radny okręgu 8 Eglinton–Lawrence w Toronto, Mike Colle, chce zaproponować przyjęcie uchwały, w której miasto będzie się domagać od rządu prowincji wprowadzenia podatku spekulacyjnego. Rada miasta ma się zebrać jeszcze w grudniu.

Colle mówi, że 1,3 miliona za pierwszy dom w Toronto jest niewyobrażalnie wysoka. Jego zdaniem rząd musi coś zrobić, by normalni ludzie za normalne pieniądze mieli szansę na zakup domu.

Radny domaga się wprowadzenia przez prowincję podatku od spekulacji w przypadku sprzedaży domów, które nie są główną rezydencją, by w ten sposób zniechęcić spekulatorów i “flipperów”. CBC News podawało niedawno, że obecnie inwestorzy stanowią największy segment kupujących nieruchomości w Ontario. 25 proc. domów jest nabywanych właśnie przez inwestorów.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Ontario ma już 15-procentowy podatek spekulacyjny, który muszą płacić obywatele innych krajów, osoby niemające statusu stałego rezydenta i firmy zagraniczne, które kupują nieruchomości w regionie Greater Golden Horseshoe. Colle nie określa, jak wysoki jego zdaniem powinien być nowy podatek, uważa jednak, że powinien dotyczyć także prowincyjnych inwestorów, którzy kupują i sprzedają kilka domów dla zysku.

Bank centralny ostatnio po raz pierwszy przyznał, że nagły napływ inwestorów prawdopodobnie przyczynia się do szybkiego wzrostu cen nieruchomości.

Podatek od spekulacji wprowadził w 1974 roku rząd Billa Davisa. Podatek wynosił wówczas 50 proc. i dotyczył nieruchomości, które nie były pierwszymi rezydencjami. Później stawkę obniżono do 20 proc., a następnie podatek zlikwidowano.

Jakie mogłyby być konsekwencje takiego podatku? Prawnik Bob Aaron wzpominając lata 70. mówi o nagłym spadku wartości domów, z czego na pewno nie byliby zadowoleni właściciele nieruchomości. Druga kwestia to zmniejszenie liczby dostępnych domów i mieszkań do wynajęcia, jako że część inwestorów nastawia się właśnie na wynajem.