Część ontaryjskich deweloperów stawia klientów przed trudnym wyborem – albo muszą dopłacić określoną kwotę, albo umowa zostanie zerwana. Na takie praktyki w południowym Ontario skarżą się dziesiątki osób.

Deweloperzy tłumaczą się opóźnieniami związanymi z pandemią i rosnącymi kosztami. Zrywają umowy sprzedaży, a potem proponują tym samym klientom kupienie jeszcze raz tego samego lokalu za dziesiątki dolarów więcej niż w poprzednim kontrakcie. Zdarzało się, że klienci, którzy zrezygnowali z zakupu po zwiększonej cenie widzieli potem “swoje” domy czy mieszkania wystawione na sprzedaż za jeszcze większa kwotę.

Tego rodzaju scenariusze powtarzają się w Guelph, Richmond Hill, Collingwood i Georginie koło Newmarket. W Tillsonburg, Ont., 60 km na południowy-wschód od London 11 kupujących walczy o zakup swoich domów za pierwotną cenę i kieruje sprawę do sądu.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Wśród nich są nowożeńcy Lucas Berthault i Erin Gardner, którzy do tej pory mieszkali osobno każde ze swoimi rodzicami. Mieli się wprowadzić do nowego szeregowca w przyszłym roku. Umowę z Green Urban People podpisali jesienią 2020 roku. Najpierw widzieli, jak ceny domów w okolicy są przebijane o 50 proc. Stwierdzili wtedy, że to nie dla nich i wolą postawić na budowę. Zapłacili 38 000 dol. depozytu za dom, który miał kosztować 379 000 dol. Do maja deweloper zapewniał ich, że cena się nie zmieni. W czerwcu dostali jednak zawiadomienie o zerwaniu umowy z powodu opóźnień w wydaniu zgody przez miasto. W liście pojawiła się też oferta dopłaty 25 proc., co w przypadku Berthaulta i Gardner oznaczało 95 000 dol. więcej.

Urzędy w Oxford County odrzucają zarzuty Green Urban. Twierdzą, że wydają zgody w normalnym tempie.

Berthault i inni kupujący domagają się, by sąd nakazał deweloperowi uznanie pierwotnych umów. Z dużym prawdopodobieństwem sprawa trafi w przyszłym roku do arbitra. W zeszłym tygodniu sąd nakazał wstrzymanie sprzedaży spornych mieszkań do czasu wydania ostatecznej decyzji. Dyrektor Green Urban zaprzecza zarzutom i mówi, że deweloper “mógłby naciskać na sprzedaż lokali po rzeczywistych cenach rynkowych, nie chce jednak, by klienci poczuli się wyzyskiwani”.

Sędzia wskazał na pewne niedociągnięcia w treści umowy, zwracając uwagę na to, że nie wszystkie warunki wcześniejszego jej zerwania zostały wypisane.

W tym samym czasie klienci Pace Developments, którzy chcieli kupić domy w Barrie na osiedlu Urban North Townhomes znaleźli luki prawne w swoich umowach. Okazało się, że w niektórych nie został zawarty aneks z warunkami wcześniejszego zerwania umowy – i dlatego umowy pozostaną w mocy.

Deweloper DiCenzo Homes, który buduje w Collingwood, też zrzuca odpowiedzialność na miasto. Tłumaczy, że miasto w kwietniu zamroziło jego inwestycję w związku z obawami o wydolność istniejącej oczyszczalni ścieków. W maju miasto wprowadziło zmiany w procesie i ustanowiło wyjątki, o przyznanie których mogli wnioskować deweloperzy. DiCenzo Homes wnioski złożył, po czym zerwał umowy z kupującymi i zwrócił im depozyty. W listach do kupujących tłumaczył, że nie wiadomo, czy miasto zgodzi się na budowę. Miasto zaskoczyło dewelopera wydaniem pozytywnej decyzji, a deweloper zaraz zaskoczył swoich “starych” klientów nowymi cenami zwiększonymi np. o 20 proc. (100 000 dol. w przypadku klienta, który pierwotnie miał zapłacić 500 000 dol. i ostatecznie odmówił).