Świat poznał losy ukraińskiego posterunku na Morzu Czarnym nie dlatego, że obrońcy skutecznie oparli się napastnikom.

Tego nie dało się zrobić. Bo co można uczynić w obliczu nieprzeliczalnej przewagi agresora, jeśli rejterady nie rozważasz i poddać się nie zamierzasz? “Tu rosyjski okręt wojenny. Złóżcie broń i poddajcie się, aby uniknąć rozlewu krwi i niepotrzebnych ofiar. W przeciwnym razie zostaniecie zbombardowani. Poddajcie się i złóżcie broń. Tu rosyjski okręt wojenny…” – waląc w ukraińskie drzwi, dokładnie tymi słowami przedstawiła się śmierć.

        “Rosyjski okręcie wojenny, pierd… się!” – świadomi zagrożenia Ukraińcy nie tylko zaprosili do tańca białą panią z kosą, ale, gdy ta zaproszenie przyjęła, rzeczywiście ze śmiercią zatańczyli. Takie rzeczy tylko niekłamani Bohaterowie potrafią. I jeszcze ta kobieta, przeklinająca rosyjskiego żołnierza na ulicy któregoś z zajętych ukraińskich miast: “Noś w kieszeni nasiona słonecznika. Niech kwiaty wyrosną na ukraińskiej ziemi po twojej śmierci. Bądź przeklęty!”.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Tak. Już jesteście przeklęci. Słyszysz, Rosjo? Słyszycie tam, na Kremlu? Hej, Rosjanie! To mówi do was świat cywilizowany: przestańcie mordować ludzi!

KARMIENIE GĄSIENIC

        Między Rosją a Ukrainą krew płynęła od dobrych paru lat, a teraz mamy już do czynienia z morzem krwi i oceanem łez. Mimo to dumny jestem z Zachodu. Co za moc. Niebo gęstnieje od rozmaitych efów ileś tam, rozkładających ochoczo skrzydła i podrywających się radośnie do lotu. Czy tam podrywających się do lotu radośnie i ochoczo rozkładających skrzydła. W obronie człowieczeństwa. W obronie człowieczej godności. Naszej i każdego innego narodu miłującego pokój. Spójrzmy tylko sami: jeden ef wzlatuje po drugim, eskadra wznosi się za eskadrą… żeby krzywdy sobie przypadkiem nie porobili, a nam kłopotu, jak oni się tam pomieszczą? Chmury biorą nogi za pas, nawet Księżyc zastanawia się, ten nieco dostojniej, nad podobnym rozwiązaniem – w okolicach Marsa czy Jowisza w samej rzeczy byłoby mu bezpieczniej.

        Tymczasem dołem przemieszczają się kolumny wojsk. Wojsk bardzo pancernych, pancernych nie całkiem oraz wcale niepancernych. Plus mrowie innych podobnych, na wschód ciągnących, na wschód, na wschód. Zapytam szeptem: ktoś wie, czy wiozą ze sobą grochówkę? Zresztą, wiozą czy nie, co za potęga. Co za moc. I wszystko po to tylko, żeby w Europie pokój zachować? We wschodniej Europie? Fascynujące. Dlatego jeszcze raz: dumny jestem z Zachodu. Podziwiam kunszt planowania politycznego, cieszą mnie widoczne na każdym kroku kompetencje militarne, w tym zdolność do skutecznego odstraszania napastnika. Zachód bada możliwości, przygląda się z uwagą, rozmawia, grozi, kontakty handlowe ogranicza, odmawia certyfikacji i blokuje przesył, negocjuje to i tamto, deklaruje tamto i to, spalanie ropy w pojazdach militarnego przeznaczenia trenuje na potęgę, wręcz pucuje korki wlewów paliwa, a generalnie przeciwstawia się, wysuwając pazury.

        Zapomniałbym: i jeszcze karmi gąsienice. Głodne gąsienice bywają groźne.

KTO MOŻE, KTO CHCE

        Tak trzymać? O to chodzi? W takim razie przełóżmy powyższe, to znaczy powyższe rozmaite dyplomatyczne darcie pierza, na nasze. Nasze brzmiałoby tak: Zachód robi wszystko, co może, Putin robi tylko to, co chce. “Ale o co chodzi w takim razie całemu temu Zachodu?” – w tym miejscu potknąłem się o bambosze Szanownej Właścicielki. “Kiwa cię!” – chlapnął do mnie lewy. Wtedy oprzytomniałem. Europo, nadążasz? Również przytomniej – i biegnij za mną.

        Nic na to poradzić nie mogę, kiedy Szanowna Właścicielka mówi o mnie: “panikarz!”, akurat tę opinię często podkreślając wykrzyknikiem. Nawet jeśli ma rację – no dobrze, czasami ma – już się nie zmienię. Nawet nie będę próbował. Konkretnie, to jest tu i teraz, chodzi mi o to, że radość widoczna na twarzach tysięcy uchodźców, przekraczających granicę na stronę polską, wkraczających, w ich rozumieniu, w strefę nareszcie wolną od zagrożenia, często z poczuciem wyrwania się z piekła, może bardzo szybko przybrać postać przerażenia – mianowicie gdy przyjdzie zrozumienie, co znaczy wyartykułowane wprost i po wielokroć “marzenie Putina” o przywróceniu do życia “Rosji carów”. Czy Zachód może zrozumieć coś, czego zrozumieć nie jest w stanie, by tak rzec: organicznie? Przypuszczam, że wątpię.

        Donbas to 40 % produkcji przemysłowej Ukrainy. Ukraina to połowa światowego eksportu zboża. Jak miałaby Rosja wrócić do potęgi bez walorów tego rodzaju? A jak miałaby bez walorów Estonii? Łotwy? Litwy? Wreszcie, bez perły w koronie carskiego imperium, to jest bez Polski? Nie mogłaby. Ale wraca, zaś Zachód jej nie powstrzyma. Nie dlatego, że nie może. Dlatego, że nie chce umierać za Kijów. Powtórzmy: Zachód robi “wszystko co możliwe”, i tak dalej, ale to Rosja putinowska robi to, co chce.

LUDZIE Z BRONIĄ

        No dobrze, a czy rosyjska armia pokojowa, wjechawszy na Ukrainę, zatrzyma się? Pewnie, że tak. Gdzie? Tam, gdzie zostanie zatrzymana. I ani kilometra wcześniej. W tym znaczeniu nie wcześniej, że złego człowieka z bronią można zatrzymać jedną tylko metodą, mianowicie używając dobrego człowieka z bronią. Innymi słowami: silniki rosyjskich czołgów zamilkną, zakosztowawszy eksplozji ładunków kumulacyjnych wewnątrz tychże czołgów. Czego tu można nie rozumieć?

        Wniosek: dopóki Pakt Północnoatlantycki nie będzie gotowy na użycie broni przeciwko Rosji, a sądząc po zachowaniu Niemiec, nie będzie gotowy nigdy, dopóty Putin robił będzie, co chce, a Zachód będzie protestował równie energicznie, jak dotąd.

        Czy Zachód ma zatem problem z Rosją? Żaden. Może z Putinem? Nie, to Ukraina ma problem z Putinem. Z ambicjami Putina, precyzyjniej rzecz ujmując. Jeśli możemy mówić o jakimkolwiek problemie Zachodu z Putinem, to jedynie w tym zakresie, w jakim ten pierwszy nie może poradzić sobie sam ze sobą. Albowiem Zachód ma problem ze swoją tak zwaną elitą. Czy tam swoją “klasą polityczną”. Zachód – ustami tejże – uważa, że nie może stracić. W konsekwencji, zachodnie “elity” ograniczają, dobrowolnie, “projekcję siły” do wymiaru werbalnego. Z kolei wniosek, jakoby zachodnie elity nie rozumiały, że dokładnie z tego samego powodu mogą stracić wszystko, boć delikatność w relacjach z bandytą jedynie bandytę rozzuchwala, wydaje mi się zbyt daleko idący. Niemniej zarówno widoczne uwikłania towarzysko-biznesowe na poziomach niewyobrażalnych dla przeciętnego Europejczyka, jak i wynikające z nich zależności, są faktem. Podsumowując: Unia Europejska robi co może, szkodząc Rosji najsilniej w historii, uważając jedynie, żeby za żadną cenę Rosji najsilniej w historii nie zaszkodzić.

ZAPŁACICIE ZA TO

        Innymi słowami: Zachód bije pięścią w stół, lecz w taki sposób, by herbaty nie rozlać, a cukru nie rozsypać. O tłuczeniu porcelany mowy nie ma wcale. Naprawdę trzeba umieć takie rzeczy. Unia potrafi jak mało kto. NATO również potrząsa groźnie czym tam potrząsać może, przy okazji deklarując, oświadczając, zapewniając i konsultując – i tym samym obnażając aktualną modę polityczną elit zachodniej Europy.

        A propos potrząsania: w minioną sobotę, w Berlinie premier Morawiecki “wstrząsał sumieniem Niemiec”. Towarzyszył mu premier Litwy. Spotkali się z kanclerzem Scholzem. Potrząsnęli, nim, czy tam kanclerza sumieniem, a wypominając pomysł niemieckiej pomocy zaoferowanej Ukrainie w postaci 5 tys. hełmów, wyjaśnili przy okazji panu Scholzowi znaczenie terminu “żart”. Nota bene o co chodzi Rosji i czego potrzebuje Ukraina, to również musieli wyjaśniać. Czyli fakt oczywisty, że pakiet sankcji skierowanych przeciw Rosji “musi mieć charakter miażdżący”. Cóż za zdecydowanie, zwłaszcza w kontekście słów, jakie usłyszał ambasador Ukrainy w Berlinie: “Nie pomożemy wam, żebyście zbyt długo nie cierpieli”.

Niemcy czerpią gaz z pierwszej nitki gazociągu Nord Stream jak czerpali, natomiast czasową (!) odmowę uruchomienia drugiej nitki, zastępca Putina w Radzie Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej (Dmitrij Miedwiediew) skomentował słowami jak sądzę wartymi podkreślenia: “Kanclerz Niemiec Olaf Scholz wydał rozkaz wstrzymania procesu certyfikacji gazociągu Nord Stream 2. Dobrze. Witamy w nowym wspaniałym świecie, w którym Europejczycy już niedługo zapłacą dwa tysiące euro za jeden tysiąc metrów sześciennych gazu ziemnego”.

        Tymczasem więcej niż jedna trzecia produktu krajowego Niemiec pochodzi z eksportu. Z kolei, gdyby nie import surowców energetycznych, to jest ropy, gazu i węgla, niemiecka gospodarka umarłaby w okamgnieniu. Rosja sprzedaje surowce, Zachód kupuje, konsumuje, przetwarza, eksportuje – koło handlowe zamyka się, kręci, gospodarka Niemiec trwa na pozycji hegemona.

ROZSĄDEK SZALEŃCA

        Dalej. Rosja liczy uzysk, uzbraja armię i bombarduje Ukrainę. Zachód wysyła Ukrainie broń i amunicję. Co każe podejrzewać, że Zachodu nie stać na myślenie racjonalne. Za chwilę albowiem Putin nazbiera wystarczającą ilość euro, funtów, dolarów czy tam innej jakiejś waluty, by móc przestać przejmować się ostrzeżeniami płynącymi z NATO. I co wtedy zrobi mu Zachód ja się pytam, spopieli Moskwę ogniem atomowym? Bo Putin już oświadczył, że w tym zakresie nie zawaha się z tej potęgi skorzystać. Czyli zadysponować ataku i wdusić czerwonego klawisza.

        Europa myśli. Europa boi się. Spotyka. Ustala. Przelicza. Kalkuluje. Wciąż i wciąż. Nie wiem, jak zmieniać się będą te europejskie kalkulacje, ale jak dotąd, czego byśmy nie słyszeli, czegokolwiek nie powiedzieliby nam i nie pokazali na ekranach telewizorów czy monitorach komputerowych, Zachód stara się zabić Putina i jego Rosję. Werbalnie. Zasadne pytanie brzmi: czy Putin i Rosja prędko poumierają? A jak często umiera się ze śmiechu?

        Rozmaici specjaliści medialni wyrażają się o człowieku rządzącym Rosją: “Putin to szaleniec, lecz wobec Zachodu nie posunie się do użycia broni atomowej”. W mojej opinii nic dobitniej od powyższego przekazu, po wielokroć powtarzanego w przestrzeni publicznej, nie negliżuje dramatycznych deficytów rozsądku oraz wiedzy historycznej wśród tak zwanych elit politycznych Europy. Żeby o tak zwanych społeczeństwach nie wspominać. Aż trudno uwierzyć, że człowiek przytomny na rozumie może łączyć szaleństwo z normalnością w tak pokrętny sposób. Skoro wariat widzi, że wszyscy odwracają się od niego, że rozglądają za kamieniami, którymi dałoby się wariata obrzucić, że kto może wyprowadza floty z portów, a kto nie może tankować B-2 Spirit, leje do butelek benzynę i olej, to wtedy ów wariat pokornieje? Naprawdę można myśleć w ten sposób?

UKRĘCANIE ŁBA

        Ukraina nie wygra wojny z Rosją. Rzecz w tym, żeby nie przegrała. Jeśli wytrwa, może przetrwać. Do tego potrzebna jej pomoc świata cywilizowanego. To perspektywa Polski. Jak się wydaje, znakomicie rozumie tę kwestię prezydent Zełenski, skoro amerykańską propozycję ewakuacji z Kijowa odrzucił słowami: “Potrzebuję amunicji, nie podwózki”.

        Podsumowując: ludzie przyzwoici starają się wznieść swoim wspólnotom przyzwoity świat. Ludzie nieprzyzwoici budową wspólnoty zainteresowani nie są, ponieważ interesują się jedynie swoimi dziećmi i sobą. Trzecia kategoria, barbarzyńcy, ci są całkowicie nieprzewidywalni. Niszczą wszystko, gdziekolwiek stąpną i którędykolwiek przejdą. Bo mogą. Jak, póki co, Rosjanie na Ukrainie. A Zachód patrzy, widzi i zapewniając o jedności i solidarności, ciągle jeszcze szuka w sobie słów, które brak jednego i drugiego odpowiednio uzasadnią. Ktoś potrafi odpowiedzieć na pytanie, czy to wciąż jeszcze niegdysiejsze przyzwyczajenie, czy już taka nowoczesna i bardzo postępowa, zachodnia tradycja? 450 milionów euro pomocy “ofensywnej”? Litości. Czołg – jeden czołg – zużywa około pięciuset litrów oleju napędowego na sto kilometrów. Czołg klasy Leoparda nawet osiemset litrów. O Merkavę nie zapytam, w zamian za to zaproponuję: panie, panowie, kalkulatory w dłoń.

        I z ostatniej chwili: “Ukręcamy łeb wężowi” – powiedział wysoki przedstawiciel Unii Europejskiej do spraw zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, Josep Borrell, wielce z siebie zadowolony. Zaś sama Unia wskazała Polskę (a ta propozycję przyjęła) jako “hub logistyczny” oraz “hub humanitarny” (Unia dostarcza pomoc, Polska wsparcie rozdziela, uwaga: w obu zakresach). Jeśli chodzi o militaria i jeśli dobrze zrozumiałem, na Polskę scedowano też kwestie logistyczne związane z “dostarczeniem zasobów na linię frontu”. Pomijając okoliczność, że “linii frontu” dopatrzyć się trudno, kontekst “postawienia w stan gotowości sił nuklearnych Rosji”, robi wrażenie. Przynajmniej na mnie. Ile w tych przekazach propagandy, a ile rzeczywistego zagrożenia? Nie wiem, choć wiedzieć chciałbym. Bardzo. Tak bardzo, jak nigdy przedtem.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl