Tak się złożyło, że 3 maja prócz naszych narodowych i religijnych świąt, jest Dzień Wolności Prasy. Nie lubię „dni” tego czy tamtego, ale akurat żyjemy w czasie, gdy my, ludzie parający się tym zajęciem jesteśmy na celowniku. Dziennikarz to specyficzny zawód; albo się w nim mówi prawdę, a przynajmniej usiłuje do niej docierać wedle najlepszego rozeznania i zdolności, albo jest się dziwką.

        Niestety to ostatnie jest o wiele bardziej powszechne. I trudno się dziwić, w naszym wypadku prostytuowanie zdolności i umiejętności bywa bardzo dobrze płatne, a popyt jest olbrzymi. „Szczekający z klucza” dziennikarze-celebryci i celebrytki nie mogą narzekać na uposażenie. Domniemuję, że poziom zaciskania zębów jest w przypadku dziennikarskich – proszę wybaczyć słowo – kurewek – znacznie większy, no bo też kłamanie, może budzić przyjemność jedynie u ludzi zboczonych, a po kłamstwie trudno się umyć (stąd konieczność dobrej rekompensaty).

        Nawiasem mówiąc, zapamiętałem sobie do końca życia, jak to na początku lat 90. po  konferencji prasowej wybiegł za mną pewien bezpośredni człowiek, wołając, „Andrzejku, napisz mi to dobrze, chcesz stypendium na Harvardzie? Trzy miesięczne, sześciomiesięczne? Jakie?”

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Jeśli komuś nie odpowiada status propagandysty, pijarowca i czciciela jedynie słusznej, aktualnej drogi postępu, ma problem. No bo komu są potrzebni ludzie opowiadający jak jest? W najlepszym wypadku stanowią pewną „niedogodność”, w gorszych zmuszają do moralnej, ekonomicznej, a czasem fizycznej eliminacji.

        Jak mi to kiedyś obrazowo uświadamiał pewien starszy kolega, który chełpił się, że wywiad, to można napisać, zanim się na niego pójdzie, „po co dźgać lwa patykiem, przyjemność żadna, a niebezpieczeństwo duże…”

        Niektórzy wierzą jednak w dziennikarską misję, uważają, że odkrywanie zakrytego, ma sens, że ludzie chcą prawdy – a może nawet nie to, że chcą, bo bardzo często prawda jest niewygodna i czujemy się z nią nieswojo – ale że jej potrzebują. Jeśli idzie się tą drogą idzie się po grani. Łatwo spaść, wiele umiejętności wymaga, by nie dać się zepchnąć.

        Założyciel Wikileaks Julian Assange czeka w brytyjskim więzieniu na ekstradycję do Stanów Zjednoczonych.

        Ilu dziennikarzy krzyczy, by go uwolnić?

        30 listopada 2010 Interpol wystawił list gończy  w związku z oskarżeniami o wymuszenie seksualne i gwałt. W Szwecji na policję zgłosiły się dwie kobiety, które miały być zgwałcone przez Assangea. Jak można przypuszczać (zarzuty o gwałt zostały później wycofane) była to kampania mająca na celu dyskredytację założyciela WikiLeaks. Niektórzy sugerowali, że Assange powinien zostać oskarżony o zdradę i  stracony; były doradca polityczny premiera Stephena Harpera Tom Flannagan powiedział w TV, że Assange powinien zostać zamordowany w zamachu (sic!). Flannagan stwierdził później że był to żart… Tak to się zbytuje w kanadyjskiej telewizji…

        50-letni Julian Assange miałby odpowiadać w Stanach Zjednoczonych m.in. za szpiegostwo, w związku z ujawnieniem przez WikiLeaks korespondencji dyplomatycznej USA.

        Julian Assange siedzi od 2019 r.  w więzieniu w Londynie. I co?  Można być dziennikarzem? Można, tylko to bardzo dużo kosztuje.

•••

        Polskie służby zablokowały jakiś czas temu strony rosyjskich agencji informacyjnych, a wraz z nimi kilkanaście polskich portali – dokładnie nie wiadomo ile i jakie, wiadomo natomiast, że jest wśród nich wRealu24.pl

        Telewizja wRealu24 i jej strony www (kanał nadal działa) z pewnością nie są rosyjskie w przekazie. Po prostu, ktoś uznał, że dosyć już tego „informacyjnego rozpasania”, tego grania na nosie polskich notabli, podważania jedynie słusznej narracji antypandemicznej, a obecnie prowojennej. Jest wojna trzeba krzyczeć „wpieriod”, „wpieriod”, a nie siać defetyzm.

        Po to, aby kłamać zmienia się znaczenie słów. „Dzień Wolności Prasy jest hucznie obchodzony przez wszystkie narody demokratycznego, wolnego świata”. Niestety wszystkie pojęcia w tym zdaniu oznaczają dzisiaj, co innego niż kiedyś. I tak to się robi.

        A właściwie robi się to od przedszkola… W sobotę w Ottawie zwróciłem uwagę na stojącego z boku i przyglądającego się motocyklistom Rolling Thunder weterana kanadyjskiej armii. Zapytałem, dlaczego przyszedł;

        – Mamy ciągłą erozję wolności i praw w Kanadzie. To trwa lata. I co roku jest nowa polityka, nowe prawo, coś nowego. A jeśli jest nowe prawo, to znaczy coś, co kiedyś mogłeś robić bez pozwolenia, dzisiaj wymaga zgody rządu. I tak rok po roku, jeśli tak będzie dalej, to w pewnym momencie wszystko będzie kontrolowane przez państwo. Czym więc będziemy się różnić od Chin, Związku Radzieckiego czy nazistowskich Niemiec? Tylko tym, że jeszcze nie łapiemy ludzi do obozów? (…)

         Sądząc po liczbie policji i reakcji rządu naprawdę boją się, że ludzie zaczynają myśleć. A dlaczego mielibyśmy się bać? Dlaczego nie wrócić do wolności?  (…)

        Szkoły od młodego wieku uczą podporządkowania i posłuszeństwa, rób to, co ci się każe.  I to jest po prostu przekształcenie „dobrego ucznia” w „dobrego obywatela”, posłusznego rządowi, a powinno być na odwrót, rząd powinien służyć obywatelom. Ta militaryzacja policji pokazuje, w co zmienia się społeczeństwo…

        Wolność słowa to podstawa naszego człowieczeństwa, proszę więc nie korzystać z usług informacyjnych prostytutek i informacyjnych burdeli. To szkodzi zdrowiu.

        Andrzej Kumor