Bez drastycznej zmiany polityki i myślenia o niej, przegramy Polskę do końca. Tym bardziej, że świadomie zniszczono w Polsce szkołę, rodzinę i Kościół, i patriotyzm. Dzisiejsza jego wersja jest już niestrawna nawet dla mnie, 60-latka.

        Panie Premierze, najmocniejsi byliśmy w sierpniu 1939 roku.

        Nie, nie, nie, nie będę narzekał. Od czasu nawrócenia jestem umiarkowanym optymistą. Wierzę w życie wieczne i w to, że w Niebie jest nasza prawdziwa ojczyzna. A umiarkowanie nakazuje mi cały czas się starać, bo nie wiemy jak mocne kryteria dla zdobycia wiecznego paszportu wyznaczył Pan Bóg.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Ojczyzna ziemska, w chrześcijańskim rozumieniu życia tu i teraz, powinna nam pomagać, a nie przeszkadzać, w dążeniu do zbawienia. Tylko szaleni sekciarze uważają na odwrót. Dla nich zawsze im jest gorzej, tym lepiej. Zostawmy ich w spokoju. Podobnie jak tych, dla których Wiara, religia i Kościół są przeszkodą dla osiągnięcia szczęścia indywidualnego i państwowego, tu i teraz.

        Po tym przydługim wprowadzeniu, przejdźmy do tematu głównego, jaki zapowiedziałem przed tygodniem – czego powinniśmy się nauczyć od Niemców. Dla każdego, kto przeczytał, sprawa jest oczywista – długofalowej strategii państwowej. Polska, w odróżnieniu od Niemiec, nie ma długofalowej strategii rozwoju państwa. Nie ma nawet strategii obrony niepodległości, tak dzielnie wywalczonej w roku 1918 i tak hucznie obchodzonej wczoraj, 11 listopada.

        Piszę tak również dlatego, ponieważ pokazały się w przekazie medialnym dwie kuriozalne wypowiedzi.

        Pierwsza, Jarosława Kaczyńskiego, że jego obozowi politycznemu trzeba kolejny raz zaufać, jeżeli jest się patriotą, bo polityka nie jest tak prosta, jak się wielu wydaje (chyba dobrze zrozumiałem, że znowu trzeba zagłosować na PiS). I druga tytułowa, Mateusza Morawieckiego, że Polska nam się udała.

        Może dlatego, że wypowiedzi dzieli parę godzin, media patriotyczne zamieszczają obie, bez żadnej refleksji. A przecież są to wypowiedzi nie dopełniające się, ale sprzeczne. I stanowią najświeższy dowód na moją wcześniejszą tezę. Jeżeli 1. i 2. osoba w państwie, obie z tego samego obozu politycznego, aktualnie rządzącego, przeczą sobie, to mocniejszego potwierdzenia na brak wspólnej strategii dotyczącej państwa nie musimy dłużej szukać.

        To nie dotyczy tylko obecnej partii władzy. Ten chaos został wywołany celowo. Jeszcze przez komunistów. Po to, żeby Polska nigdy nie była silnym państwem. Na złość polskiemu narodowi i dla ochrony własnego grupowego interesu – walterowców (walczących po stronie komunistów w Hiszpanii) i KPP-owców (bolszewików zainstalowanych przez Sowietów po 1945). Bo nawet nie dla całej grupy uwłaszczających się po roku1983 komunistów.

        W roku 1991/92, gdy pisałem Dziury w Mózgu nie miałem mnóstwa danych, a swoje spostrzeżenia opierałem w większości na poszlakach i intuicji obserwatora. Teraz wiemy już prawie wszystko, dzięki śp. Jerzemu Targalskiemu i historykom kolejnego pokolenia, szczególnie Sławomirowi Cenckiewiczowi.

        To dlatego polskimi reprezentantami w Brukseli, 30 lat po obaleniu komunizmu, są byli sekretarze PZPR (w roli polityków Koalicji Obywatelskiej): Leszek Miller, Włodzimierz Cimoszewicz i inni. Czy dalej są też cichymi orędownikami (za agenta można być ciąganym po sądach) sowieckiej wizji świata? Wszystko wskazuje na to, że tak, bo dawny postęp ze Wschodu i obecny z Zachodu zestroił się w jedną wizję.

        Ten deal uwłaszczających się sierot po bolszewii, zawarty z Zachodem dla obopólnej korzyści, zniszczył zarazem polskie myślenie państwowe. Zniszczył myślenie w kategoriach nadrzędnego interesu państwa i narodu polskiego.

        Chłopcy z Solidarności, wyselekcjonowani przez generała Kiszczaka, dopełnili  zniszczenia Polski jako samodzielnego państwa. Przeciwko Rosji. W akcie dziwacznie rozumianego patriotyzmu postanowili się (i nas) oddać Niemcom, Francuzom albo Amerykanom. Bo przecież całą gospodarkę przejęli komuniści.

        Inteligencka opozycja komunistycznego chowu, bo o niej tu mowa, na niczym się nie znała i niczego nie potrafiła, poza wymądrzaniem się i używaniem wysokiego słownictwa. Na dodatek uwierzyła, że rządzi. Za taką naiwność powinien być jakiś paragraf.

        Te dwa czynniki, zawsze zależni od zagranicznej Centrali komuniści i bezmyślni państwowo opozycjoniści, przyczyniły się do największego braku w Polsce po roku 1989. Do braku myślenia państwowego, którego podstawę stanowi budowa silnego państwa w oparciu o wewnętrzne zasoby narodowe.

        Dlatego, w interesie niemieckim i innych, każdy kolejny rząd po roku 1989 niszczył polską samodzielność gospodarczą. Niszczył górnictwo, które mogło nam zapewnić na wiele lat niezależność energetyczną. Niszczył polską gospodarkę, likwidując ją i sprzedając za grosze. Niszczył polski handel, uzależniając nas od zagranicznych sieci handlowych tak w sprzedaży, jak i w zakupie podstawowych dóbr.

        Obecny rząd nadal niszczy górnictwo, za nic ma prywatną polską przedsiębiorczość, nie buduje polskiej niezależności, ale wpędza nas w coraz większą podległość strukturalną (wspólny budżet i podatki) i ideologiczną europejskiemu państwu niemieckiemu.

        Bez drastycznej zmiany polityki i myślenia o niej, przegramy Polskę do końca. Tym bardziej, że świadomie zniszczono w Polsce szkołę, rodzinę i Kościół, i patriotyzm. Dzisiejsza jego wersja jest już niestrawna nawet dla mnie, 60-latka.

        Od rozwiązań w tych obszarach musimy zacząć tworzenie prawdziwego państwa. Ale o tym następnym razem. Dziś świętujmy to, że jeszcze możemy niepodlegle myśleć i pisać.

Jan Azja Kowalski

        za https://abcniepodleglosc.pl/

Jan A Kowalski, rocznik 1964. Od roku 1983 działacz Liberalno-Demokratycznej Partii Niepodległość, od 1985 redaktor „małej” Niepodległości (ps. Azja Tuhajbejowicz). Autor „Dziur w Mózgu” i „Wojny, którą właśnie przegraliśmy”.