Na razie zostawiam sprawę covidu i szczepień na boku, bo po jednej, jak i po drugiej stronie jest rzeczowa argumentacja, za którą stoją poważne naukowe (i mniej naukowe) autorytety. Tak, rozumiem, co i jedna, i druga strona mówi. Tylko…

        Muszę podjąć decyzję, dobrą dla mnie, albo najlepszą jaka mi się wydaje. I tu dylemat, bo komu wierzyć? Nie gniewajcie się, ani jedni, ani drudzy, bo rzucanie we mnie statystykami, filmikami na youtube, a szczególnie maglem facebookowym nie jest bardzo przekonywające. Ale zazdroszczę wam, bo sami jesteście przekonani, i to tak po jednej, jak  i po drugiej stronie. Prawie jak jeden wytrwały sekciarz żelaznej brzozy ze Smoleńska. Ach, przepraszam, nie miałam zamiaru nikogo urazić, ale porównanie dobre, trafia w sekty, które ślepo wierzą. A ja jestem mało sekciarska, a decyzję muszę podjąć. Jeśli podejmę sama, to ma kogo w razie czego zwalę winę? Na siebie? Więc zwaliłam na moją lekarkę. Tej to ufam, bo mi już życie niejednokrotnie uratowała. Ale i ona złagodniała z czasem.

        Do pierwszych dwóch szczepień covidowych mnie namawiała, do następnych szczepień wzmacniających (busters) już nie, choć tak generalnie jest bardzo pro-szczepieniowa. To wysokiej klasy specjalistka (adiunkt w szkole medycznej na Uniwersytecie Toronto), więc coś więcej nie tylko wie, ale i rozumie. Śmieszą mnie te rozpalone głowy, które ledwo, ledwo umieją czytać, a mnie przekonują, że nie miałam covida, bo go nie ma. Ja im twardo mówię, że miałam, a oni mi, że nie miałam. W końcu powiedziałam poirytowana, żeby mi nie mówili co miałam, a czego nie, bo to moja (a nie ich choroba). Zdaje się, że się na mnie obrazili. A niech tam!

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Podobnie. W zeszłym tygodniu w Gazecie Wyborczej, której subskrypcji nie kupuję, bo mi profil tej gazety nie odpowiada, ale jak się przegląda co w trawie piszczy to i tak, i tak GW wychodzi w wyszukiwarce (może podpłacają googlowi, żeby się wysoko pozycjonować?) i nie sposób ominąć.

        Wyczytałam więc, że na zeszły weekend 24/25 luty, 2023 w Niemczech w Berlinie zapowiada się manifestacja antywojenna, której organizatorzy chcą, by Berlin przestał popierać Ukrainę (pisał Bartosz Chlebowicz, 25 02, 2023). Czyli ma to być manifestacja poparcia Putina. W sobotę policja spodziewa się 10 tys. manifestujących przed Bramą Brandenburską. Zanosi się na wspólny udział zwolenników i lewicy, i skrajnej prawicy.

        Coś tak jak zjednoczenie w Izraelu różnych, często zaciekle walczących ze sobą group, następuje jedynie w dniu parady gejów i lesbijek (powtarzam za izraelskim naukowcem Juvalem Harari, który jest gejem). Trochę mnie ta manifestacja przeciw Ukraine zdziwiła. Po roku wojny w Europie spodziewałabym się antywojennych protestów przeciwko najeźdźcy, czyli Rosji. W manifeście (proszę zwrócić uwagę na marksistowskie słownictwo ‘manifest’) oskarża się, że „Prezydent Zełenski nie kryje swoich celów. Po uzyskaniu obietnicy dostaw czołgów teraz prosi o myśliwce bojowe, rakiety dalekiego zasięgu i okręty wojenne – po to, by pokonać Rosję na całej linii?”

        Coś tu jest nie tak, bo ja myślałam, że właśnie wspomagamy (nie tylko my Polska, ale kraje NATO, i inne kraje) aby pokonać Rosję na całej linii. A tu okazuje się, że nie. Nie trzeba Rosji pokonywać na całej linii, tylko Ukrainę.

        Do niedawna zgodnie z doktryną Merkel/Putin, można było na całej linii jeździć po głowach wszystkich pomiędzy Rosją i Niemcami, budując  strukturę bezpośredniego przepływu gazu z Rosji do Niemiec, po to aby stworzyć olbrzymi i wszechmocny węzeł dystrybucji gazu w Niemczech, i sprzedawać innym z zyskiem. Takie były bezpośrednie cele gazociągów Nord Stream 1 i Nord Streem 2.

        A teraz? Kogo chcemy pokonać na całej linii? Naiwnie uważałam, że Rosję. A tu mi GW pisze, że Ukrainę. Po kilku dniach szukałam relacji z tych antywojennych pro rosyjskich demonstracji zapowiadanych przez Gazetę Wyborczą. I co? Znalazłam rocznicowe demonstracje antywojenne z całego świata, ale antyrosyjskie. Nawet ta zapowiadana demonstracja w Berlinie przed Bramą Brandenburską była wyraźnie antyrosyjska, z mnóstwem flag ukraińskich i ze zdezelowanym rosyjskim czołgiem przed rosyjską ambasadą.

        Co z tego wynika? Ano tyle, że Gazeta Wyborcza miała swoje (lewicowe, co wcale mnie nie dziwi) nierzetelne źródła informacji. A to, że się te informacje same w sobie rozpłynęły, to mnie też nie dziwi. Sprostowania nikt w GW nie napisał – taki zwyczaj.  Niektóre sondaże niemieckie podają także, że 60% Niemców popiera wsparcie Ukrainy poprzez dostarczenie pomocy militarnej (za Deutsche Welle z 3 marca, 2023).  Dla mnie ta sprawa jest jasna, bo wiem gdzie stoję, ale dla tych którzy szukają wsparcia w necie? Co przeczytają, to w to wierzą?

        Wniosek prosty: opierajcie się tylko na sprawdzonych autorytetach, a nie na manipulatorach świadomości.

        A tu podobna sprawa z naszego podwórka. Nasz premier Justin Trudeau dalej brnie w skandal za skandalem, ale równocześnie umie się wymigać z jakiejkolwiek odpowiedzialności – godny podziwu sztukmistrz w tym miganiu.

        Ledwo co zakończyła swoje prace publiczna komisja w sprawie oceny wprowadzenia w zeszłym roku stanu wyjątkowego przez naszego premiera, a już opozycja (a także partia, która pozwala utrzymać się liberałom na powierzchni wody – NDP) nawołują do powołania specjalnej komisji do dogłębnego zbadania wpływu komunistycznych Chin w nasze kanadyjskie życie ze specjalnym uwzględnieniem nacisków na system wyborczy (szczególnie ostatnich wyborów federalnych).

        To już nie tylko dziennikarze, ale i RCMP (Royal Canadian Mounted Police) oraz agencje bezpieczeństwa odkrywają poszczególne przypadki wpływu na kandydatów na posłów. Nie tylko wpływu finansowego, ale i nawoływania do głosowania na tego, a nie innego, Administracyjne ośrodki chińskie w Kanadzie, które pod przykryciem pomocy obywatelom Chin, wtrącały się nie tylko w ich życie, ale i manipulowały naszym życiem dalej są otwarte, poza dyplomatycznym protokołem, który pozwala na działalność obcego państwa jedynie w obrębie ambasad i konsulatów.

        I co na to nasz premier? Nie widzi powodu, aby taka komisja powstała, bo już jest wszystko wiadome. Wiadome dla kogo? Pamiętamy, że jest to premier, który zamiast rozmawiać z Kanadyjczykami w czasie Konwoju Wolności w zeszłym roku, uciekł i schował się przed swoimi obywatelami, i wyzwał nas, protestujących od skrajnej mniejszości (fringe minority). Tak jakby prawo do protestów było zagwarantowane tylko dla niektórych, na pewno nie dla ‘fringe minority’. Już mnie w życiu wyzywano od chuligana, oszołoma, a nawet chłopa (jakby było coś obraźliwego w tym ostatnim) to i to przełknę.

        To co mnie zastanawia natomiast, to stopień manipulacji wyborców do podejmowania takich a nie innych wyborów. Mają dostęp do różnych informacji z różnych źródeł, i pomimo tego głosują po sekciarsku, na wiarę tego co mi sąsiad powiedział. No właśnie, a czy ten sąsiad, czy znajomy został opłacony, żeby tak gadać to już ich nie interesuje?  I nie wiem czy jest to pocieszenie, bo w Polsce wcale nie jest lepiej – stąd ten ciągły wybór kompletnie skompromitowanych polityków działających na szkodę Polski.

        Więc może zanim uwierzymy komukolwiek, powinniśmy sami sprawdzić co jest grane. Tylko wtedy nie można zwalić na nikogo innego odpowiedzialności, i być może będzie trzeba przyznać się do błędu.

        A sekciarze idą w zaparte i do żadnych błędów się nie przyznają, bo ich nie popełniają.

Alicja Farmus

Toronto, 5 marca, 2023