Ferdous Islam z Markham dostał mandat w wysokości 85 dolarów za „wtargnięcie” (trespassing), po tym jak zatrzymał się na poboczu, by przeczekać chwilę na krewnego, którego miał odebrać z lotniska Pearsona. Mandat przyszedł pocztą. Mężczyzna mówi, że w miejscu, gdzie się zatrzymał, nikogo nie było.

Przez lotnisko Pearsona każdego dnia przejeżdża około 100 000 samochodów. By nie tamowały ruchu, na drogach dojazdowych do terminali i na poboczach wprowadzono zakaz zatrzymywania i postoju.

Islam opowiada, że umówił się z krewnym, że go odbierze, ale gdy dojeżdżał do lotniska, zauważył, że jest niewielkie opóźnienie. Dlatego zatrzymał się na poboczu, jak mówi – na 5-6 minut. Mówi, że w tamtym miejscu nie widział żadnych zakazów.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Zakazy są umieszczone wcześniej, na dojazdach do terminali. Egzekwowaniem ich zajmuje się prywatna firma, która umieściła kamery przy drogach i dzięki nie sczytuje numery tablic rejestracyjnych.

Islam uważa, że nie powinien płacić mandatu. Podkreśla, że miejsce, w którym stał, to miejsce publiczne, a mandat „za wtargnięcie” dostał od prywatnej firmy. Mówi, że na żaden prywatny teren nie wjechał.

Greater Toronto Airport Authority (GTAA) informuje, że zakazy parkowania obowiązują od 2018 roku. Komunikaty są regularnie zamieszczane na stronie internetowej lotniska i na twitterze. Najważniejsze jest bezpieczeństwo osób korzystających z lotniska, w tym również kierowców, a parkowanie na poboczu zwiększa ryzyko kolizji. Administrator lotniska wyznaczył strefy oczekiwania. Do tego przez internet można złożyć wniosek o Express Pass, w ramach którego kierowca ma 18 minut parkingu za darmo, jeśli odbiera kogoś z lotniska lub kogoś odwozi.

Mandaty za „wtargnięcie” nie wpływają na punkty karne ani na wysokość ubezpieczenia. Jeśli jednak nie są zapłacone, mogą być odnotowane w historii kredytowej.