Mimo, że polscy żołnierze walczyli w Europie ramię w ramię z Kanadyjczykami, broniąc również wolności tego kraju, ich emigracja do Kanady wiązała się z koniecznością odbycia dwóch lat pracy na kanadyjskich farmach w charakterze niskoopłacanych parobków. Wynikało z tego wiele problemów, również dlatego, że wielu farmerów było do Polaków nieprzychylnie nastawionych, a polscy żołnierze – również z II Korpusu – pracowało na farmach razem z oddelegowanymi tam z obozów jeńcami niemieckimi. Na dodatek, w kanadyjskim parlamencie federalnym oraz w artykułach prasowych oskarżano przybyłych z Europy bohaterów walk z Niemcami o… „faszyzm”. Przedstawiamy poniżej zapis kroniki Koła 6 Stowarzyszenia Polskich Kombatantów z Edmonton z roku 1948.

        1948 dla niektórych kombatantów jest to rok ogromnie ważny; w listopadzie i grudniu kończy się dla nich ciężka praca na farmach.

        Starania Kongresu Polonii Kanadyjskiej o skrócenie okresu pracy kontraktowej spełzły na niczym. Trzeba było wielu zabiegów zarządu, głównie prezesa i byłego prezesa-J. Kaczmarka – oraz osób wpływowych z Polonii, na przykład pana Solikoskiego –  by pomóc kolegom na farmach w rozwiązaniu zaistniałych konfliktów.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Wyłaniały się one niemal od samego początku, to znaczy od rozpoczęcia przez byłych żołnierzy pracy kontraktowej. Niniejsze uwagi dotyczą więc zarówno poprzedniego roku 1948 i pierwszej połowy roku 1949. Do podstawowych kłopotów byłych żołnierzy, przybyłych w charakterze najemnej siły robotniczej w rolnictwie, należały:

– trudności w porozumiewaniu się z pracodawcą (bariera językowa);

– często nieodpowiednie warunki mieszkaniowe;

– zbyt długie godziny pracy i brak wolnych dni;

– osamotnienie, separacja od towarzyszy broni;

– brak odpowiedniej odzieży roboczej;

– konflikty z pracodawcami na tle poglądów politycznych, przybierające niekiedy formy szykan ze strony pracodawcy. Jedna osoba nie była w stanie sprostać rozwiązaniu narastających z dnia na dzień problemów, a nawet konfliktów. Najcięższe były przypadki szykan na tle wyżej wspomnianym. Zrezygnować z Ojczyzny z powodu despoty Stalina, którego władzę narzuciły Polsce układy w Teheranie i Jałcie, by w nowym kraju patrzeć na portret tyrana zawieszony na ścianie przez pracodawcę – świadomość takiej ironii losu była ponad siły wyczerpanego wojną byłego żołnierza polskiego. A takie portretowe przypadki zdarzały się także.

        – Niewypłacanie uzgodnionej pensji (ustalono ona była na 45 $ miesięcznie) i przypadki morzenia głodem należały do rzadkości. Przypadek kolegi Martyniuka, który od świtu do nocy karczował las (a tym samym powiększał gospodarstwo farmera), otrzymując jedynie śniadanie, 2 skibki chleba na obiad i skromną kolację, dzięki interwencji kol. J. Kaczmarka u władz skończył się zmianą pracodawcy, dodajmy tu, że taka zmiana wymagała zatwierdzenia przez rządowych inspektorów. Sprawdzenie słuszności skargi na miejscu było niemal zawsze konieczne.

        Wiele wysiłków wkładają przedstawiciele SPK, w tym koła nr 6, w poprawę warunków pracy na farmach. (dla zobrazowania tych wysiłków przytoczmy tu dane zarządu głównego SPK w Winnipegu; osobna statystyka dla Alberty nie jest na razie dostępna). Otóż, w ciągu około 14 miesięcy zarząd główny interweniował w sprawie skarg i próśb o zmianę pracodawcy około 1066 razy.

        Osobiste zaangażowanie przedstawicieli SPK – koło nr 6 w badanie zatargów na miejscu pracy kolegi-kombatanta, a nawet – w niektórych przypadkach – świadczenie w sądzie, pochłaniało dużo czasu.

        W tych pierwszych dwu latach pracy kontraktowej trzeba było bronić nowo przybyłych jeszcze na innym odcinku: przed atakami miejscowej prasy. Oszczerstwa typu: do Alberty przybyli „faszyści” polscy pojawiły się między innymi w Edmonton Bulletin wkrótce po przybyciu większej grupy byłych żołnierzy, to jest w 1947 roku. Jak wspominają działacze polonijni z Edmontonu, trzeba było zorganizować specjalną delegację. Udała się ona z wizytą do redaktora naczelnego miejscowego dziennika. Interweniowano też w Rządzie Prowincjonalnym.

        Sprawa kolumni prasowych rzucanych na byłych żołnierzy walczących „za Waszą i naszą wolność” przybrała dość poważne rozmiary i znalazła odbicie w pracach parlamentu w Ottawie. Szczególnie zaciekle powtarzał je w swych parlamentarnych wystąpieniach poseł White, który według przypuszczeń Jana Ostrowskiego – autora cytowanego już zarysu historycznego SPK – albo ślepo wierzył wrogiej propagandzie „Kroniki Tygodniowej”, będącej organem agentów komunistycznych, albo sam był pod bezpośrednim wpływem tych ostatnich.

        W potrzebie obrony dobrego imienia Polaka-żołnierza sprawdziła się również celowość istnienia kombatanckiej organizacji. Na szczeblu wyższym, to znaczy, w ramach działalności Zarządu Głównego, można było pracować zwykle tylko w oparciu o informacje nadsyłane z kół terenowych. Perfidia napaści była tym większa, im bezbronniejszy ich przedmiot, czyli rozrzuceni po całym kraju byli żołnierze, nie mający, poza kontaktami z SPK, żadnych stosunków czy wpływów.

        Przypomnijmy tu jeszcze raz, że żaden faszysta nie mógł dostać się z Polakami – byłymi żołnierzami – do Kanady. Komisja we Włoszech selekcjonowała bowiem każdego zbiega z armii niemieckiej; niepewnych wysyłano do specjalnego obozu pod Neapolem. Zarząd Główny poprzez biuro informacji prasowej Canadian Press rozesłał przeciw kolumniom stanowczy protest w języku angielskim. Polską wersję protestu zamieścił Związkowiec z dnia 1 czerwca 1947 roku. Oto fragment protestu:

        „Na skutek przemówień niektórych członków parlamentu w części dzienników kanadyjskich ukazały się oszczercze artykuły na polskich kombatantów, przybyłych jesienią ubiegłego roku do pracy na farmach. Dlatego też proszę o sprostowanie niesłusznych i bardzo bolących nas zarzutów.

        Prawdą jest, że Drugi Korpus we Włoszech był uzupełniony Polakami, którzy poprzednio służyli przymusowo w niemieckiej armii, bowiem Niemcy po wkroczeniu do Polski przyłączyli zachodnie ziemie Polski do Rzeszy i oficjalnie zmobilizowali wszystkich mężczyzn w wieku poborowym bez względu na narodowość. To samo zresztą robiła Rosja na ziemiach wschodnich w 1939 roku

        Prawdą jest, że wielu z tych żołnierzy bezpośrednio po przejściu na stronę polską odwracało lufy swej broni w kierunku znienawidzonego ciemiężcy niemieckiego (…)

        Nieprawdą natomiast jest, że z nami przyjechali jesienią do Kanady hitlerowcy.

        Natomiast prawdą jest, że nie ma wśród nas ani jednego sympatyka hitlerowskiego, bądź jakiegokolwiek totalizmu, choćby z tego względu, że komisja kanadyjska selekcjonowała nas aż do przesady szczegółowo, oraz że około 90% nas to byli jeńcy, bądź więźniowie rosyjscy, którzy wyjechali na Środkowy Wschód, a następnie do Włoch.

        Fakt, że pan poseł White mówił, że farmerzy wolą jeńców niemieckich niż nas, dla laika jest jasnym. Jeńcy niemieccy woleli farmę niż obóz jeńców. Farmerzy natomiast mieli robotnika prawie darmo. Różnica jest ta, że my nie jesteśmy jeńcami, a wolnymi najemnikami, którym zagwarantowano taką płacę, jaką ma robotnik miejscowy. Dotychczas jednak prawie nikt takiej płacy nie otrzymuje (…).

        Sądzę, że ludzie którzy są wybrańcami społeczeństwa, winni przed wypowiedzeniem się publicznym zbadać źródła, skąd informacje pochodzą i czy fakty są prawdziwe. My bowiem po tak krótkim pobycie na tej ziemi wiemy już, że istnieją na terenie Kanady oficjalne placówki, zdolne do największych bredni i do fałszowania dokumentów motywujących te brednie.(…)”.

        Przytoczone wyżej fragmenty dowodzą, jak wrogie było nastawienie do przybyłych do Kanady byłych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie w niektórych tutejszych kołach.

        Dzięki wielokrotnym interwencjom przedstawicieli SPK i osób wpływowych z Polonii perfidne oszczerstwa z czasem ustały.

za „40 lat w służbie idei SPK, Koło nr 6” wyd. Edmonton Alberta; zdjęcia za niemym materiałem archiwalnym British Pathe  „Polish soldiers help with Canadian harvest” z 1947 roku.