Czy tam siadła. I w radiowozie, nie w kabriolecie. Bo to było tak, że bociana dziobał szpak. Czy tam inny cietrzew. A potem była zmiana – i wkroczyła do radiowozu baba.
Czy raczej wepchnięto ją, albowiem sama z siebie wkraczała dość niechętnie. W każdym razie, znalazłszy się wewnątrz, baba wyszła na posłankę. Okazała się. Ciekawe, co w takiej sytuacji powiedziałyby kurczaki. I komu.

O czym wspominam, ponieważ naukowcy japońscy nauczyli “sztuczną inteligencję” odczytywać, uwaga, uwaga: “intencje kryjące się za gdakaniem kur”. Licząc przy tym, że rozumienie stanów emocjonalnych owych nielotów pomoże zrewolucjonizować tak zwaną “komunikację międzygatunkową”. By zyskać pewność, że proponowane odczyty będą najdokładniejsze z możliwych, do współpracy zaproszono również zespół psychologów zwierzęcych i weterynarzy, którzy “zapewnili ekspercką wiedzę” w temacie – jak zapewnili tamtejsi profesorowie, docenci, i w ogóle ludzie człowiekowate, zakochane w kurach. Wcale nie dla ich walorów smakowych. Bynajmniej. Tego proszę posłuchać: “Jeśli będziemy wiedzieć, co czują zwierzęta, możemy zaprojektować dla nich znacznie lepszy świat” – wyznał jeden z uczonych nadzorujących projekt.

No jasne. Ludzie o jakikolwiek świat dla siebie muszą zatroszczyć się sami. Bez wątpienia jednak, zdolność interpretowania uczuć w rodzaju głodu, strachu, złości czy zadowolenia – u kur – pozwoli usprawnić procesy produkcyjne wytwórcom filetów z piersi, udek czy podrobów. Nie wspominając już o producentach jajek. Ci najpewniej zyskaliby najwięcej.
Podsumowując wątek: zaprawdę powiadam nam, nie ma jak zaawansowane modele matematyczne oraz uczenie maszynowe. Dzień czy dwa i wyuczona należycie “inteligencja” nauczy się odczytywać intencje cyklonów. Sandałów. Czy śniegowców. Czy tam innych widelców. Dopiero będzie się działo.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

***

Dzieje się też po drugiej stronie globu. Ostatnio Radosław “Radek” Sikorski przejrzał na oczy, by warknąć: “Rząd PiS-u szczuje na walczącą o życie Ukrainę”. Jasne więc, że w związku z tymże zauważonym szczuciem, tenże odczuwa dyskomfort. To znaczy nie rząd PiS tylko nasz pan Radek. Czy Radosław, nasz pan. “Jest mi wstyd” – powiedział. Wstydliwiec Wielki Niepierwszy. Na pewno Nieostatni. Śpiewa, to chyba wie co śpiewać? Czy nie wie? Co prawda samce gatunku “Sturnus vulgaris” pierwsze przybywają na lęgowiska i zaczynają intensywne pienia, ale ten egzemplarz okres lęgowy ma zdaje się za sobą? Poza tym szpaki generalnie nie skaczą, a ten akurat szpak – proszę jak wysoko podskakuje. I nie pierwszy raz. Jakby to ująć: co za sikorka z tego szpaka.
Może warto dodać w tym miejscu, że do naturalnych wrogów szpaków europejskich należą kobuzy (Falco subbuteo), jastrzębie (Accipiter gentilis) oraz krogulce (Accipiter nisus). Szczęściem też, z końcem października (z chwilą pierwszych przymrozków), szpaki odlatują hen, pojawiając się z powrotem dopiero wraz z pierwszą dekadą marca. Do wiosny będzie spokojniej?

***

Być może nieco spokojniej będzie w relacjach Ukrainy z Węgrami. Mówię o statusie węgierskiej mniejszości narodowej na Zakarpaciu. Media otóż doniosły, jakoby jeszcze przed końcem roku w ukraińskim parlamencie pojawić się miała nowelizacja ustawy, finalizująca spór z Budapesztem w tym zakresie, w zamian za co Węgry “przestaną blokować zbliżenie Ukrainy z Unią Europejską”. Orban górą, Morawiecki pod wozem, Duda lawiruje, Żeleński lewaruje. O wszystkim zaś pisze (albo nie pisze), dziennik Rzeczpospolita. W swoim internetowym wydaniu proponując: “Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce”. Zapłaciłem. Zyskałem dostęp. Żałuję.
– Nie żałuj, ciesz się. Teraz masz się czego czepiać.
– Uznajesz możliwość krytykowania głębokich przemyśleń tego czy tamtego łajzy za pieniądze z własnego portfela, za powód do radości?
– Nie każdy z nich to łajza.
– A Soros? Albo weź Wyborczą, jak o sobie mówią: gazetę. Proponują dostęp online za złotówkę i dwadzieścia groszy dziennie. Świat nadziwić się nie może.
– Naprawdę? Michnik wie?
– Oni tam wszyscy wiedzą, i to od dawna, że od dawna na kupkę kart zbitych odłożeni zostali. Ale swoje przeżyli, następców odchowali, emerytury wypracowali, czym mieliby się przejmować?

***

Na koniec słów parę o pośle (oraz kandydacie na posła), który musi przemieszczać się kabrioletem. A czemuż to? Bo nieszczęśnik uskładał na koła, silnik i karoserię, ale zabrakło mu pieniędzy, by zapłacić za dach. Biedak normalnie, a w trzewiach mu od biedy aż piszczy. I zdaje się, że dostatecznie głośno ów pisk panu temu wychodził z niego – nie dziwota, że prezydium Sejmu zasiliło gościa pożyczką. W wysokości bodaj 780 tysięcy złotych. Jak donoszą szykujące się do odlotu szpaki (a nie myślę o sikorkach), pojazdu pana posła jak dotąd nie widziano. To znaczy nie widziano posła pod dachem, a samochodu jego z dachem.
Podsumowując: albo wylądowaliśmy poza terytorium, na którym obowiązuje racjonalne myślenie, albo właśnie do lądowania nas zmuszają. I choć to piloci szukają zwykle miejsca, czasami jednak wygrywa absurd: miejsca znajdują nas pierwsze.

Krzysztof Ligęza 
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl