Dzisiaj miałem okazje przekonać się osobiście w jakim my żyjemy świecie. Dość dawno nic nie załatwiałem w mieście więc się przekonałem.

        Ale od początku. Mniej więcej rok temu moja Żona po trzydziestu prawie latach pracy zdobyła upragnione ,po raz pierwszy skierowanie z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych do sanatorium.

        Nie będę tu opisywał ile musiała zrobić kroków i podejść aby to skierowanie uzyskać, to zupełnie inna historia. Znamy je na co  dzień chociażby z prób podejść do lekarza specjalisty czy w ogóle do okienka w przychodni osiedlowej.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Przed wyjazdem do Krynicy przekazała mi pewne sprawy domowe abym je na bieżąco pilotował. Otrzymałem też kartę płatniczą na paliwo do naszego samochodu.  Gdyby ci była potrzebna to skorzystasz., karta jest zapłacona możesz tankować na bieżąco – powiedziała i pojechała.

        Po kilku dniach podjąłem próbę zatankowania pojazdu w sieci jednych z marketów jakie to posiadają swoje punkty dystrybucji paliw.  Po zatankowaniu paliwa na kwotę około 260 zł  podjechałem do okienka kasowego celem dokonania wpłaty kartą  plastikową.  No i tu się zaczęło. Pani w kasie powiedziała mi ,że karta jest nie moja  sugeruje mi że jest skradziona, na moje tłumaczenia, że karta jest mojej żony a jestem jej mężem i  że to wszystko można sprawdzić mając dokumenty, dane w komputerze, (tankujemy cały czas to samo auto – numer rejestracyjny jest ( bo być musi )  na każdej fakturze, w tej i tylko tej stacji, i zawsze tą kartą i zawsze wpłacamy w terminie) więc o co chodzi – zapytałem. A pani w kasie dalej mi swoje te same wywody. No to niech pani sprawdzi w komputerze to co ja mówię. Nie mogę taki system – odpowiada kasjerka. W międzyczasie zrobiło się trochę tłoczono za moim samochodem zaraz zlecieli się postawni ochroniarze. Miałem pietra jak bym coś przeskrobał.

        No to – mówię , że ja może tym autem wycofam lub zjadę gdzieś na bok, pojadę do domu tramwajem i przywiozę gotówkę.

        Niema mowy zostałem obstawiony barierkami ochronnymi i pachołkami gumowymi i ani w przód (szlaban) ani w tył. Co robić – pomyślałem, chyba koniec świata. Sytuacja patowa. Ponieważ moje drzwi wejściowe zostały zablokowane, z powodu bliskości  okienka kasowego dlatego też postanowiłem wyjść z samochodu drzwiami przednimi obok kierowcy.

        W ferworze wymiany zdań :kasjerki, ochroniarzy i kierownika zmiany , (mnie już wtedy nikt nie słuchał ),zostałem uznany za przestępcę . Poszedłem po ratunek do odległego o jakieś 400 metrów marketu aby tam prosić o rozwiązanie tej sytuacji.

        Po przedstawieniu całego zajścia (mój błąd polegał na tym, że posługiwałem się kartą mojej żony i to jest przestępstwo!.)  pani z biura obsługi klienta (była bardzo miła i taktowna, i nie było to tylko zawodowe zboczenie) poradziła mi abym skorzystał tu teraz ze zrobienia sobie osobnej karty, i ona mi to może teraz to zrobić. Ucieszyłem się jak małe dziecko. Dostałem swoją kartę i jeszcze kilka bezpłatnych bonów na kwotę chyba 250 zł. w ramach jakiejś zachęty czy  bonusa. Niezwłocznie poszedłem do mojego samochodu stojącego przecież pod kasą. Ruch jakiś dziwny się tam zrobił . Patrzę podchodząc bliżej jest już nawet Policja. Nie myślałem ,że oni są tacy szybcy. Wszedłem do samochodu znowu bocznymi drzwiami, panowie  Policjanci poprosili mnie abym później do nich podszedł gdyż tu na terenie prywatnym , (droga jest wewnętrzna) im nie wolno podejmować takiej interwencji., zapłaciłem swoją nową kartą płatniczą .Ponieważ  miałem wspomniane wcześnie bony wykorzystałem je na stacji paliw i tym sposobem otrzymałem paliwo prawie gratisowo.

        Potem podszedłem do Policjantów . Panowie pytają mnie – co ona chciała od pana? Odpowiadam – nie wiem , ją oto zapytajcie ,bo to ona was tu zawezwała. Uśmiechnęli się i odjechali. Ot taki system.

        To było w tamtym roku. Dzisiaj moja Mama miała termin do chirurga na zabieg tzw. planowany. Ponieważ jest już w podeszłym wieku postanowiłem zawieźć ją do szpitala Rydygiera samochodem. No i tu się zaczęły przepychanki z „panami naszego życia i śmierci” czyli z portierami ,parkingowymi i szlabanowymi .(Szlabanowy  – to taki pracownik ,który po podniesieniu lub upuszczeniu szlabanu może (ale nie musi) nas wpuścić  lub nie wpuścić na teren danego szpitala czy innego obiektu opieki zdrowotnej niekoniecznie publicznej.)

        Ponieważ na podobnym zabiegu byłem wiosna br. dlatego też śmiało podjechałem pod bramę pod  którą byłem  wiosną. Wtedy też miałem problemy z szlabanowym. Usiłowałem tłumaczyć, że zabieg jest  planowany, że mam skierowanie i imienne i godzinowe. Na nic moje starania ,niczym na spowiedzi, czekałem tylko kiedy mnie zapyta ile mam pieniędzy,  a on tu musi za kilka nędznych groszy 12 godzin siedzieć. Teraz było podobnie. Jednego kierowcę odprawił z niczym. Nie dawałem za wygraną. Ja bym też chyba już się poddał gdyby nie fakt, że jechała po drugim przeciwległym pasie drogi ciężarówka z gruzem i pan podniósł szlaban  do góry a ja w tym czasie wjechałem na teren szpitala. Zdziwienie moje było tym większe gdy zobaczyłem kilkaset aut osobowych  parkujących po drugiej stronie szlabanu. A to są auta pracowników służby zdrowia, im wolno wjeżdżać na teren , a nam pacjentom nie –poinformował mnie inny pacjent, który to właśnie dokuśtykał się na zabieg do swojego lekarza. A co by oni – ci pracownicy robili bez pacjentów na oddziale. Czy oni płacą inne niż my podatki zwłaszcza te drogowe. A może to się robi państwo w państwie. Taki system – usłyszałem od innego zdegustowanego i wręcz załamanego pacjenta , który nie mógł dojechać na czas na swoją kolejkę do zabiegu , czekał na nią kilka miesięcy -taki system.

        Ale moje problemy wcale nie skończyły się z chwilą dotarcia z mamą do mojego budynku. Podszedł do mnie inny pan porządkowy i oznajmił mi, żebym stąd jak najprędzej znikał bo tu właśnie jest oddawanie nowego pawilonu do eksploatacji i jest  nawet telewizja i inne osoby postronne …itd.

        Pomyślałem gdzie ja jestem i po co ja tu przyjechałem. Zaprowadziłem mamę pod wskazane drzwi i opuściłem pomieszczenie.

        Wtedy nasunęła mi się taka myśl… Dlaczego tu po drugiej stronie nie ma telewizji. Może i tu byłoby więcej świecących się lamp, byłoby jaśniej, może lepiej byłoby tu wszędzie trafić, A wiosną było tu w tym budynku całkiem sympatycznie. Funkcjonowała nawet szatnia bezpłatna, a teraz? Ciasno, ciemno, wierzchnie ubrania wiszą przewieszone przez oparcia krzeseł , tłumy pacjentów, co nie jest sytuacją komfortową. Czyżby gospodarzom tego obiektu brakło pomysłów na dalsze funkcjonowanie tego szpitala? Odjechałem, gdyż pan porządkowy nalegał, pokazał mi nawet kierunek w którym mam się udać. Dojechałem do miejsca gdzie wszyscy opuszczają teren szpitala. Odczekałem swoje w kolejce, i zaczęło się „przesłuchanie” Poprzednik odjechał a ja musiałem się gwałtownie zatrzymać bo na wysokości moich wycieraczek ukazał mi się… szlaban. No więc czekam. Po długiej chwili podchodzi do mnie wyraźnie podirytowany szlabanowy o dość pokaźnej posturze i pyta się co ja chcę robić. Poczułem się jak zbieg z Alcatraz.  Pokornie oznajmiam, że chcę wyjechać. Na to pan odpowiada – a karteczkę pan ma?  a jaką karteczkę.  no taką małą białą. Tłumaczę, że ja wjeżdżałem innym wjazdem, na to pan – no to niech pan tam jedzie gdzie pan wjeżdżał. Jak mam tam pojechać skoro jestem już zablokowany przez inne samochody. Wymiana zdań  trwała kilka minut. Podsuwam panu myśl, że może mnie przecież wypuścić. Ale… to taki system – usłyszałem, że jak nie pokażę karteczki białej to nie mam szans opuszczenia obiektu. Taki system słyszę kolejny raz.

        Przychodzi mi do głowy sytuacja ta z przed roku gdzie udałem się w drogę w poszukiwaniu rozwiązania. Pójdę chyba po karteczkę skoro taki system. Pan mi sugeruje łapówkę bo on tu musi … już gdzieś to słyszałem!  Podpowiadam panu no to jak się nie da to niech zawoła lawetę albo policję jeżeli popełniłem przestępstwo.

        Za mną z tyłu zrobił się już spory korek a kierowcy zaczęli ujadać na władcę parkingu, który to po chwili podniósł szlaban i mogłem spokojnie odjechać. Poczułem smak wolności. Taki system. Po zabiegu odebrałem mamę już z postoju taksówek i dojechaliśmy spokojnie do domu .Po opuszczeniu emocji usiadłem spokojnie w fotelu i pomyślałem o tym co mnie dzisiaj spotkało ,w jakim świecie absurdu my żyjemy, taki system. Jakiś czas temu pisałem o podróżnej która przyjechała spóźniona na dworzec do Krakowa i choć spóźnienie było bardzo duże i z winy PKP to mimo iż napisała odwołanie do PKP o zwrot kosztów za bilet to i tak się tego nie doczekała. Taki system.

Andrzej Kalinowski