PiS doszedł do władzy na fali zmian geopolitycznych i kompromatów z restauracji Sowa, gdzie kelnerzy dla zabawy założyli podsłuchy, by móc plotkować w kuchni o tym, co w państwowej nawie piszczy.
Kelnerzy zaprosili potem do zabawy  dziennikarzy i w ten sposób opcja niemiecka została odsunięta od budynku przy al. Ujazdowskich 2 . Było to w czasach, gdy USA zaczynały przypominać Berlinowi, kto wygrał ostatnią wojnę.
Były to czasy przygotowania zmian w Europie środkowo-wschodniej, których kulminacją stała się gorąca do dzisiaj wojna na Ukrainie.
Słowem, potrzebna była patriotyczna mobilizacja Polaków, których zauroczono wizją Trójmorza,  co na mapach miało wyglądać niemal tak samo, jak I Rzeczpospolita.
W ten sposób USA pokazały RFN, że są w stanie grać na kogoś innego i blokować niemieckie projekty w Europie, czego spektakularnym dopełnieniem było wysadzenie Nord Streamu.
Polska pod wodzą PiSu miała być harcownikiem nowej polityki Waszyngtonu. Wszystko po to, by nie dopuścić do euroazjatyckiego zblokowania w trójkącie, Niemcy-Rosja-Chiny Do tego potrzebna była zmiana ekipy w Polsce. W obliczu konfliktu na wschodzie potrzebny był rząd, który byłby w stanie zmobilizować patriotycznie społeczeństwo.

Dzisiaj resurs ten się wyczerpał, prawdopodobnie właśnie w kontekście zamrożenia konfliktu na Ukrainie i nowych zadań globalizmu. Niemieckie wpływy w Europie Wschodniej przestały tak bardzo przeszkadzać i to z RFN, a nie z Warszawą USA wolą się ugadywać, tym bardziej, że rząd PiS zaczął obecnej administracji źle pachnieć swoim „nacjonalizmem”. Sądząc po wypowiedziach i zachowaniu ambasadora Brzezińskiego, USA zaczęły grać na wymianę władzy.
Tymczasem PiS zużył się również wewnętrznie, stracił polityczną dynamikę, a stosując toporną propagandę i konsumując benefity władzy był łatwym celem do ataku.

Trochę inaczej jest z  Konfederacją, której kampania, uskrzydlona wczesnymi wynikami sondaży dającymi w porywach do 60 posłów w Sejmie miała zyskać nowych wyborców wizją nowoczesnej wolnorynkowej partii.
Dzisiaj powodów niskiego wyniku szuka się w wypowiedziach Korwina-Mikke o pedofilii,  i innych spektakularnych szokstwierdzeniach, ale wielu zwykłych ludzi (nie przedsiębiorców) Konfederacja odpychała radykalnym leseferyzmem,  w sytuacji gdy właśnie zostali połaskotani  szerokim państwowym rozdawnictwem. Któż chce głosować na ugrupowanie, które wstrzyma comiesięczne wpłaty na konto, choćby to było „na waciki”, a do tego otwarcie mówi o podniesieniu wieku emerytalnego.
Rozszerzenie bazy wyborczej poza dotychczasowy elektorat okazało się znikającym punktem,  do tego „schowanie do szafy” konserwatywnego skrzydła Grzegorza Brauna zniesmaczyło starych wyborców Konfederacji, którzy uznali, że zdradza się ideały.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Polacy wybrali więc stare w nowym opakowaniu i jest bardzo prawdopodobne, że będziemy mieli w Polsce do czynienia z rządem Tusk 2.0
Pokazuje to, że manipulowanie demokracją – czyli nastrojami społecznymi jest skutecznym sposobem pozyskiwania potrzebnego wyniku.
O ile pod względem ekonomicznym prawdopodobnie w Polsce niewiele się zmieni – nowe władze będą tak samo socjalistyczne jak poprzednie, bo socjalistyczna jest Unia Europejska – to jest więcej niż pewne, że nowa ekipa – o ile oczywiście PiS jakimś cudem nie utrzyma władzy –  otworzy się szeroko na lans towarzyszy z Brukseli, a więc do kosza pójdą blokady stawiane w Polsce przez konserwatystów społecznych – ustawa aborcyjna, dżenderyzm w szkołach i inne wytyczne „zrównoważonego rozwoju”, wreszcie to wszystko ruszy pełną parą, by polscy półinteligenci, mogli odetchnąć i przestać się „wstydzić” za swój  zacofany kraj.
No cóż, taki mamy dzisiaj w Polsce klimat, takie mamy nowe rozdanie.
Andrzej Kumor