Co wam najbardziej smakuje?  A co wam najbardziej smakowało?
Mój brat jako przysmak z dzieciństwa pamięta ryż na mleku posypany cukrem i cynamonem. Dziwne, bo ja takiego dania prawie wcale nie pamiętam. Jeśli już, to na pewno nie jako przysmak. Za to pamiętam jako wyborną potrawę kaszę gryczaną z sosem grzybowym. On z kolei uważa, że nie jadaliśmy kaszy gryczanej. I kto ma rację? A może raczej, która pamięć jest prawdziwsza?
Aromaty potraw wywołują w nas wspomnienia. Niedawno przechodziłam koło portugalskiej restauracji i uderzył mnie dolatujący z niej zapach smażonej cebuli i boczku. Kiedyś aromatyczne pożywienie, dziś prawie zapomniane, na pewno przez pokolenie urodzone w obecnym wieku (czyli po roku 2000). Kiedyś zrobiłam jajecznicę na podsmażonej cebulce i  dobrze wypieczonym boczkiem – aromaty i smaki,  zdawałoby się, aż palce lizać! Dla mnie. Nikt inny tego wspaniałego jedzenia nie tknął. Urażona poszłam do piwnicy sortować doniczki do nadchodzącego wiosennego ogrodu. Wtedy matka dzieci (urodzona w ostatniej dekadzie zeszłego wieku) szybko zrobiła jaja w koszulkach (poached eggs). Zawołali mnie, żeby z nim zjeść. I co miałam zrobić? Dzielnie siadłam za stołem – a smakowałam, a wychwalałam, choć mi ten smaczek octu nie podchodził. Zapewna tak jak im aromat smażonej cebulki i boczku. Na końcu stwierdziłam, że z dietetycznego punktu widzenia takie jajka w koszulkach są znacznie zdrowsze – i chociaż w tym była  prawda.
Mówią, że smaki to rzecz nabyta. Pomyślcie ilu potraw nie jedliście w Polsce, a w Kanadzie uważacie je za normalne? Wymienię kilka moich: nigdy w Polsce nie jadłam surowego kalafiora, surowych pieczarek, lasagnii, ogonów bobra (beaver tails), owoców aronii i kiwi. Inne zaś potrawy przestałam jeść: chleb ze smalcem, podroby (nerki, wątroby, móżdżek), flaki, zimne nóżki.
Pewnie każdy ma swoją listę?
Same smaki też się nam zmieniają. No może niektóre. Jedno moje dziecko organicznie nie znosi kalarepy, i nigdy tego warzywa nie znosiło. Wystarczyło, że kalarepka była w zupie, choćby nie wiem jak dobrze zamaskowana i zmiksowana, to takiej zupy nie tknęła i już. Za to dziecko to przypadało od zawsze za ziemniakami, za którymi ja z kolei nie przepadam. Czasem się czegoś po prostu organicznie nie lubi, i już. Czy jest powód, dla którego należy się zmuszać do jedzenia potraw których nie znosimy?
Moje koleżanki z pracy (Azjatki), jako objaw dobrego koleżeństwa, zabierały mnie do ‘swojej’ restauracji, gdzie zajadały się potrawami, na które ja nie mogłam nawet patrzeć. Nie będę wam pisać co to było, ale założę się, że one reagowałyby podobnie na nasze ‘zimne nóżki’, flaki, czy bigos.
Kiedyś miałam biuro naprzeciw kuchenki dla pracowników, i musiałam tam wywiesić napis, żeby nie podgrzewać w mikrofali aromatycznych potraw. Miałam na myśli głównie ryby, ale tego nie napisałam. Wonie z kuchni się zmniejszyły, do czasu aż jedna Polka nie zaczęła podgrzewać bigosu. Przyszła i się pochwaliła, jak pięknie pachnie. Dla niej tak, ale dla innych? Szczególnie tych od ryb i serów? Wątpię. I trzeba to mieć na uwadze, że jesteśmy i grupowo, ale i indywidualnie różni, co nie czyni nas ani lepszymi, ani gorszymi, jedynie innymi. Tak jak i różne smaki z dzieciństwa zapamiętane przez mojego brata i przeze mnie.

MichalinkaToronto@gmail.com Toronto, 9 lutego, 2024