I tak pierwsza wielka impreza międzynarodowa dobiegła końca
Dziś nad ranem rozegrano ostatni mecz finałów i oto moje obserwacje.
Zacznę of tych oczywistych. Czempionem wśród mężczyzn został Jannik Sinner.
W finałowym pojedynku znokautował Niemca Aleksandra Zvereva w trzech setach.
I tu ciekawostka: Aleksander Zverev jest od lat czołowym tenisistą, jednak nigdy jeszcze nie wygrał turnieju z serii „Grand Slam”. Wprawdzie wygrał taki w kategorii juniorów właśnie w Australii w 2024 roku, ale liczy się kategoria seniorów.
Jannik Sinner był faworytem #1 już od samego początki.
Jest on bardzo utalentowanym tenisistą i łączy włoską brawurę z niemiecką precyzją. Opanowany, systematyczny, technicznie blisko doskonałości
Jeśli federacja tenisowa nie zniszczy swojej „gęsi znoszącej złote jajka” przy okazji rozdrapywania spraw dopingowych, to on może trwać jako ten #1 na świecie przez wiele lat.
Skoro już mowie o tych najlepszych, należy wspomnieć Novaka Djokovica.
Djokovic wygrał ćwierćfinał z kolejną wielką gwiazdą młodości, Hiszpanem Carlosem Alcarazem.
Podczas tego pojedynku doznał kontuzji mięśnia dwugłowego uda.
Próbował jakoś z tego „wyleźć”, ale taka kontuzja zabiera przynajmniej 6-8 tygodni porządnego leczenia.
Wyszedł wprawdzie na kort, zagrał jednego seta przeciwko Aleksandrowi Zverevowi, lecz mecz poddał.
Mądrze zresztą. Życie ma się jedno.
Dla mnie – to zmierzch kolejne i ostatniej gwiazdy „wielkiej czwórki”.
Tak to bywa w sporcie, że umysł chce, ale ciało nie pozwala.
Przekonali się o tym tak Roger Federer jak i Rafael Nadal czy Andy Murray.
Problemem Djokovica jest to, że chce zdobyć 25-tego szlema na siłę, a na siłę niewiele się da zrobić.
Inaczej przebiegły rozgrywki w kobiecych zmaganiach.
Czołowe zawodniczki trzymały się długo i dobrze, jednak zaskoczeniem była postawa Amerykanki Madison Keys.
Keys do jest dobrze znaną tenisistką, Ma już 30 kat i od dziecka gra na najwyższym poziomie.
Nie jest supergwiazdą, bo dopiero teraz wygrała swój pierwszy turniej wielkoszlemowy, jednak przez lata plasowała się jak nie pierwszej dziesiątce, to przynajmniej w pierwszej dwudziestce najlepszych zawodniczek na świecie.
W tenisie – to jest sporo.
W rzeczywistości – od samego początku faworytką do końcowego była #1 na świecie Białorusinka Aryna Sabalenka, która w turnieju szła jak burza.
Jeszcze bardziej dynamicznie pokonywała swoje rywalki Iga Świątek. Do zera, do jednego – do rundy półfinałowej spędziła zaledwie 5 godzin na korcie.
Iga trafiła na Madison Keys w półfinale a Aryna – w finale i obie poległy. Tak się złożyło więc, że do starcie dwóch faworytek jednak nie doszło, chociaż wiele osób ostrzyło sobie zęby na to spotkanie.
Ja też.
Uważam, że obie zawodniczki są top 1-2, jednak Iga ma chyba trochę więcej arsenału tenisowej techniki.
Szkoda.
Madison Keys jest bardzo silna zawodniczką. Uderza bardzo mocno, co, jak dotychczas, Idze nie pasuje.
Sabalenka również uderza mocna, ale nie tak płasko jak Madison, więc szanse Igi są w takim przypadku lepsze.
Cały turniej przebiegł w zasadzie spokojnie, bez większych incydentów, z wyjątkiem zachowania się Danielle Collins, amerykańskiej tenisistki, której nikt w tym sporcie nie lubi.
A jak wystąpiły inne reprezentantki Polki? Nieciekawie.
Dla wyjaśnienia: niektóre nacje podniecają się swoimi z zawodnikami, że w ogóle zakwalifikowały się do tego turnieju. Polska również do tych nacji swego czasu należała.
Agnieszka Radwańska i Jerzy Janowicz przekonali nas jednak, że tylko uczestnictwo w finałach takich imprez się liczy, więc mamy nadzieję na takie zdarzenia w przyszłości.
Tu jednak liczyć jedynie na wspaniałą Igę Świątek.
Have a Great Day!
Bogdan