Tekst ukazał się pierwotnie w “Tygodniku Solidarność”

Polonia amerykańska tak jak Błękitna Armia nie jest nam do niczego potrzebna. Tak więc kampanie i kongresy co to mówią, że jest nas niby 60 milionów: tych 40 milionów prawdziwych Polaków co to biorą 500 plus i 20 milionów co zdradziecko wzięli polski paszport i zdradzili Polskę wyjeżdżając na Zachód. To prawda Polonia już nie przysyła paczek z dżinsami i old spicem. Przekazy do Polski są od wielu lat na tym samym poziomie 900 milionów dolarów rocznie.

Kilka tygodni temu opisałem w felietonie „Jaka piękna katastrofa, czyli o kryzysie polityki polonijnej” proces niepoważnego potraktowania Polonii w kampanii do Senatu, gdzie w wyniku braku profesjonalnej kampanii stracono „w salcie do okręgu wyborczego numer 44” prof. Marka Rudnickiego z Chicago, a w sumarycznym zestawieniu stracono wielu wartościowych senatorów z prof. Żarynem na czele.

W wyniku tej nieefektywnej kampanii, braku jej profesjonalnej koordynacji poległa cała plejada niedoszłych posłów i senatorów zajmujących się polityką polonijną. Senat przeszedł w ręce opozycji a nowy Marszałek Senatu prof. Grodzki w swoim orędziu do narodu nie zająknął się chociaż raz nad słowem „Polonia” czy też „polska diaspora”. Zapowiedział on podróż do Waszyngtonu, aby podziękować amerykańskim senatorom zatroskanym o jakość polskiej demokracji.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Polonia w tym samym czasie właśnie w Waszyngtonie odkłamywała liczne brednie o polskim antysemityzmie organizując właśnie dla tych samych senatorów międzynarodową konferencję “Poland First to Fight” jak zwykle za pieniądze Polonii bez wsparcia ambasady i czynników rządowych nie mówiąc o słynnych fundacjach, które dbają tylko o siebie i rejsy jachtami.

Z kolei Premier polskiego rządu dobrej zmiany przedstawił expose nowego/starego rządu, które było naprawdę dobre, ale z punktu widzenia 20 milionowej polskiej diaspory, o której znów nie było ani słowa można wyciągnąć znów te same wnioski. „Jaka piękna katastrofa”.

No, ale to jeszcze nie koniec, bo do Stanów Zjednoczonych przybyły „boskie zastępy prawdziwych patriotów”, aby budować jedyny i prawdziwy polski lobbing, co to głosami Polonii amerykańskiej wybierze znów Prezydenta Trumpa na kolejną kadencję, nie mówiąc o naszym umiłowanym Prezydencie wszystkich Polaków.

Ale, były też zgrzyty w Chicago. W stolicy Polonii, z królem pewnej dużej polonijnej organizacji, co od wielu lat nie wykazuje żadnej działalności, zorganizowane bojówki konfederackie zaatakowały „boskie zastępy prawdziwych patriotów” to tego stopnia, że boskim patriotom zabrakło po prostu argumentów. Takim to sposobem boscy patrioci doniosą Naczelnikowi Państwa o skrajnie nieodpowiedzialnej Polonii amerykańskiej, co to zamiast czytać Gazetę Polską oglądają w internecie red. Michalkiewicza i innych ruskich agentów z Konfederacji.

No i jak Naczelnik Państwa powie tak będzie: Polonia amerykańska tak jak Błękitna Armia nie jest nam do niczego potrzebna. Tak więc kampanie i kongresy co to mówią, że jest nas niby 60 milionów: tych 40 milionów prawdziwych Polaków co to biorą 500 plus i 20 milionów co zdradziecko wzięli polski paszport i zdradzili Polskę wyjeżdżając na Zachód. To prawda Polonia już nie przysyła paczek z dżinsami i old spicem. Przekazy do Polski są od wielu lat na tym samym poziomie 900 milionów dolarów rocznie.

W okresie sanacji istniała taka organizacja: Światowy Związek Polaków z Zagranicy (Światpol) organizacja utworzona latem 1934 r. na II Światowym Zjeździe Polaków z Zagranicy w Warszawie w celu utrzymania więzi kulturalnych Polonii z Polską i w celu włączenia Polonii w działania na potrzeby państwa polskiego i popierania polityki rządu. Tak się też stało, że Polonia amerykańska, nigdy ku rozpaczy sanacji, do Światpolu nie należała a i tak wydatnie wspierała Polskę na arenie międzynarodowej przed i po II wojnie.

Czy widzicie Państwo podobieństwa?

Waldemar Biniecki