Chłepcząc z koryt naszej ignorancji medialną mamałygę, obficie zadawaną nam przez publikatory dzień w dzień i noc w noc, mamałygę treściowo i znaczeniowo pustą, więc jałową poznawczo – chłepcząc bezmyślnie medialną mamałygę, powtarzam, poruszamy się w świecie wykreowanym w złej woli, nierzeczywistym, udziwnionym, oderwani od niedostrzegalnych realiów.

Niedostrzegalnych acz niekoniecznie przecież ukrytych. Niczym nieludzkie stwory bez właściwości poruszamy się, dodam. Jak chochoły, okradzione z tożsamości i charakterów. Cudaki-pokraki, coś w kształtach proto-zombicznego półproduktu z powyrywanymi korzeniami, zjełczałą lazanią zamiast mózgu i z trwale przetrąconym kręgosłupem. Straszydła w drodze donikąd krawędzią aksjologicznego klifu, skąpane w cuchnącym szambie wszechobecnej głupoty. Szkarady, nieświadome otaczających ich zewsząd, bezdennych wąwozów nikczemności, niezliczonych jezior zaprzaństwa, nie kończących się lądolodów przeinaczeń, wreszcie bezmiernej pustyni łgarstw. I tak dalej, i tak dalej. A wszystko to, powtarzam, w drodze donikąd. Krawędzią aksjologicznego klifu, powtarzam raz jeszcze, czyli ostrzem noża jakby.



ZAPADLISKO

Nie dziwota zatem, że hordy polonofobów przewalają się w narodowej przestrzeni wspólnej w te i we w te, nie niepokojone. Od Bałtyku po Tatry przewalają się, od Odry po Bug, od ujścia Świny po szczyt Rozsypańca, od kornika zżerającego Puszczę Białowieską, po płochacza halnego zdezorientowanego brakiem śniegu w skalnych załomach ścian polodowcowych kotłów Karkonoszy. Przewalają się, mówię, nie wadząc zdemoralizowanej większości Polaków. Wcale. Nic a nic. Dlaczego? Na własny użytek nazywam to “zapadliskiem polskości tunelowej”.

Już wyjaśniam. Otóż widzenie tunelowe określa stan zawężenia świadomości, gdy jednostka dotknięta tą przypadłością nie dostrzega innych rozwiązań, poza odebraniem sobie życia. Trzeba przy tym pamiętać, że do samobójstwa rzadko dochodzi nagle. Że pojawienie się tak zwanego “syndromu presuicydalnego” może poprzedzać wiele miesięcy w wymiarze jednostki, w wymiarze narodu zaś nawet kilkaset lat. Niemniej zatrzymanie się w tym miejscu z pytaniem, czy Polska współczesna popełnia samobójstwo, byłoby mocno niestosowne. Nie może albowiem popełnić samobójstwa – człowiek czy państwo – popełniwszy je przed laty.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Fakty są, jakie są: Polska samodzielnie nie prowadziła polityki od II połowy wieku XVII, to jest przez trzy stulecia. Wyjąwszy lata 1918-1939, w których prowadzenie polityki sprowadziło na naród kolejną katastrofę, z tragiczniejszymi jeszcze konsekwencjami niż katastrofy poprzednie.

KWESTIA PRZYWIĄZANIA

Teraz kolejny aspekt i pytanie, do czego przywiązuje się “człowiek biały” (symbolicznie, symbolicznie), albo do czego przywiązują się członkowie cywilizacji łacińskiej. Otóż człowiek biały, to znaczy ludzie przynależni tożsamościowo wspólnotom narodowym i etnicznym tworzącym cywilizację łacińską, przywiązują się do opowieści. Nie tak samo jak Żydzi przywiązują się do haggad, niemniej u jednej i drugiej nacji identyczne reguły rządzą jednym i drugim przywiązaniem. Z tą różnicą, że nam towarzyszą ambicje, by w opowieściach ugruntowujących tożsamość cywilizacyjną przekazywać prawdę o przeszłości w postaci faktów oraz ich interpretacji w określonej perspektywie. Żydzi nie mają złudzeń, że to w ogóle mogłoby się udać. Oni w prawdę i fakty swoje opowieści zamieniają – opowiadając.

Ale o cechach cywilizacji żydowskiej opisanych obszernie przez profesora Konecznego kiedyś, kiedyś, z uzupełnieniami księdza profesora Chrostowskiego z wczoraj i przedwczoraj, porozmawiamy sobie przy innej okazji. Tutaj proszę tylko zauważyć, ileż zadęcia mogliśmy obserwować, ileż słów pierzastych wysłuchać, a i samemu z przekonaniem podobne bezeceństwa wypowiadać, z okazji nazywanej powszechnie acz niewłaściwie “stuleciem odzyskania niepodległości”. To był dopiero (to dopiero jest, skoro trwa) wyraz przywiązania do opowieści. Sam tak czyniłem i najpewniej ów błąd, dziś oczywisty, z przyzwyczajenia czy w pośpiechu powtórzę w przyszłości. Nawet znając odpowiedź na pytanie prostsze niż rozciągnięta sznurówka, mianowicie ileż to lat Polska była niepodległa – po 1939 roku?

PRZYWIĄZANIE DO KWESTII

A skoro niepodległa nie była, skoro samodzielnie polityki de facto nie prowadziła, to nawet gdyby rzeczywiście zamierzała, skąd przekonanie, że w ogóle do prowadzenia samodzielnej polityki jeszcze się nadaje? Znikąd. Ewentualnie z ambicji oraz aspiracji. Czyli – z opowieści.

Co samo w sobie nie jest ułomnością. Jak powiedzieliśmy sobie wyżej: człowiekowi kierującemu się w życiu wartościami kształtującymi cywilizację łacińską towarzyszą ambicje, by w opowieściach ugruntowujących tożsamość dbać o fakty oraz ich interpretacje w określonej perspektywie. Jeden nieodzowny warunek: świadomie odrzucimy ową “cudzość”, o której żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku Zorian Dołęga Chodakowski, historyk i etnograf pisał, przypomnę: “Nie jesteśmy sobą. Zamordowano nam rodziców, zamieniono nazwiska, wymazano pamięć. Skazano nas na cudzość”. Jeśli, mówię, odrzucimy, by w Polkach i Polakach, siebie świadomych, świadomie odbudowywać polskość. By nie można było nadal wymazywać nam pamięci, zakłamywać sumień, demontować moralności, poddawać eksperymentom socjalizacyjnym, wmuszać wielokulturowość i kulturowy marksizm – i tak dalej, i tak dalej. W przeciwnym razie albowiem – i znowu: co powtarzam od lat – w przeciwnym razie wszystko, co tacy i owacy zamierzają z Polakami zrobić, z Polakami zrobione zostanie. Zaś naród polski na zawsze pozostanie tym, czy wydaje się być obecnie coraz częściej i w coraz większym stopniu – luźnym zbiorem jednostek, rzuconych decyzją ludzi złej woli na obszar Europy rozciągający się od Odry po Bug, od Bałtyku do Tatr, od ujścia Świny po szczyt Rozsypańca.

LODÓWKA W WINDZIE

Zabrzmiało nazbyt złowieszczo? Na całe szczęście Polacy noszą też w sobie pokłady złości do świata wielokrotnie bogatsze niż kambryjskie pokłady antracytu. Bogatsze, a przede wszystkim uzasadnione. Wiemy, dlaczego. Przeszło trzydzieści lat o tym piszę, powtarzając, że trwały pokój zbudujemy dopiero obierając kurs na wzgórze, z którego dojrzymy groby naszych wrogów. Albo to, albo za grzech zaniechania wszystkich pokoleń nas poprzedzających, pani Aksjologia dopadnie i pokaleczy pokolenia nasze, naszych dzieci i wnuków. Nasze pokolenie już pokaleczyła. I miała, i będzie miała, rację. Pani Aksjologia rację ma zawsze. Można powiedzieć: z definicji.

Nie kończmy wszelako aż takim czarnowidztwem. Ostatecznie szklanka może być do połowy pełna zdaniem optymisty, czy tam do połowy pusta w opinii pesymisty, ale każdą szklankę daje się również napełnić w sposób oczekiwany i wcześniej zaplanowany. Tak w każdym razie utrzymują racjonaliści. Zatem zapytajmy na koniec, bardzo racjonalnie, dlaczego kobiety zarabiają mniej od mężczyzn? Otóż niedawno to właśnie ujawniono: kobiety zarabiają mniej niż mężczyźni, albowiem wniesienie lodówki na czwarte piętro bez windy zawsze kosztuje tyle samo. Bez różnicy, czy lodówkę wnosi dwóch mężczyzn, czy cztery kobiety. Ho-ho, tak-tak.

No ale genderfeminizm na pewno wedrze się jeszcze do naszych rozważań, a wówczas z satysfakcją weźmiemy go pod nóż. Na niewiele ponad mowę nienawiści zasługuje.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl