Mieszkaniec Dartmouth w Nowej Szkocji musiał zdjąć swoją personalizowaną tablicę rejestracyjną z powodu skarg na szerzenie nienawiści wobec kobiet. Mężczyzna umieścił na tablicy swoje nazwisko, a nazywa się Lorne Grabher. W zeszłym tygodniu sąd najwyższy prowincji stwierdził, że pan Grabher nie ma prawa umieszczać swojego nazwiska na rejestracji samochodowej.

Lorne Grabher kupił tablicę “GRABHER” w prezencie dla swojego ojca. Rodzina ma korzenie austriackie i niemieckie, wyemigrowała do Kanady na początku XX wieku. Po śmierci starszego pana Grabhera tablica przeszła na syna, który używał jej do 2017 roku. Wtedy to złożono skargę, że napis na tablicy jest obraźliwy. Janice Harland, zarządzająca prowincyjnym rejestrem tablic, uchyliła prawo do używania rejestracji.

“Rozumiem, że tablica została wystawiona na pańskie nazwisko, ale społeczeństwo o tym nie wie i może interpretować napis jako nieprzyzwoite hasło”, napisała Hartland do Grabhera. Grabher prosił i przekonywał, ale nic nie wskórał. W końcu złożył pozew o łamanie wolności gwarantowanych przez konstytucję.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

W sądzie zeznawali eksperci Carrie Rentschler, profesor historii sztuki i komunikacji oraz William Dawson, wykładowca studiów o mediach feministycznych z McGill University. Oboje stwierdzili, że “Grabher”, czytane jako “grab her”, niesie ze sobą zachętę do porwania kobiety bez jej zgody w niecnym celu, jest rozkazem wymierzonym przeciwko konkretnej grupie społecznej.

Sędzia Darlene Jamieson w swojej decyzji napisała na początku, że interpretacja zapisów z Karty Praw i Swobód może być różna. Nawet sąd najwyższy apeluje tu o pewną elastyczność. Dalej stwierdza, że tablice rejestracyjne są technicznie własnością państwa, a to wyklucza ochronę konstytucyjną nazwiska Grabhera, ponieważ rząd może sam decydować, co będzie lub nie będzie napisane na jego “prywatnej własności”. Do tego sędzia przychyliła się do argumentu ekspertki, że dla osoby postronnej “GRABHER” nie jest nazwiskiem, tylko zachętą do przemocy seksualnej.

Grabher na koniec zauważył, że zanim przeszedł na emeryturę, pracował w służbach penitencjarnych i nosił mundur z naszywką ze swoim nazwiskiem. Wtedy jakoś jego nazwisko prowincji nie przeszkadzało.