Ciekawa rzecz. Świat ludzki ostro hamuje, zwalniając na całego, czy raczej proporcjonalnie do rosnącej potęgi niejakiego SARS-Cov-2, czy jak tam aktualnie nazywa się całe to nasze nieszczęście, tymczasem glob ziemski stanąć nie zamierza.

Nic a nic nie zamierza. Zbiesił się, czy jakie inne licho? Kto to w ogóle widział? Może Gwardię Narodową na glob nasłać? Navy Seals? Terytorialsów? Wiem, sprawę załatwiłby Josi Koen. Od ręki. Mosad ma swoje metody. Czy tam Nadav Argaman – boć Mosad Mosadem, ale co Szin Bet, to jednakowoż Szin Bet. Wydział Spraw Niearabskich Szerut a-Bitachon a-Klali niech żyje. Pomógłby, ewentualnie, również zakaz opuszczania koszar. To znaczy orbity, w końcu mówimy o globie ziemskim. Zakaz opuszczania orbity kołowej, powiedzmy. A jak nie, to trzy lata ciemnicy. O wodzie, bez chleba Co najwyżej z okruszkami. I widokiem na ciemną stronę Księżyca. Czy tam osiem lat, właściwie czemu nie osiem?

I co, i co, ktoś zapyta? I glob ziemski zaraz pęknie ze śmiechu, taki byłby przerażony tymi groźbami. Ludzie co innego. Ludzi strach paraliżuje. Strach i łzy, gdy ten bandyta, ten oprych, ten terrorysta, ten gnój przeklęty – różnie go nazywają – wpierw kręcić się przy naszych znajomych zaczyna, a w końcu członków rodziny porywa i zagryza. Czy tam dusi. Dosłownie.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

PRZECIĘTNIACY

No tak, dosłownie: Włochy, Hiszpania, Francja, Niemcy walczą o oddechy, walcząc o życie. Powtarzam: dosłownie. I przegrywają. Oby nie przegrała Polska. Problem w tym, że czy to na zachodzie, czy nad Wisłą, tam i u nas “po równości”, można powiedzieć, konsekwencje ludzkich zachowań odłożone w czasie o 10 czy 14 dni, może nawet o trzy tygodnie, pozostają nie do ogarnięcia dla przeciętniaka z rozumem zanurzonym w medialnym blenderze. Tak dzisiaj, niestety, działa ludzki świat. Postęp i nowoczesność, nie inaczej.

Przeciętniacy zaś to ludzie tacy jak my, tylko inni odrobinę. Inni, bo funkcjonujący w ujęciu statystycznym. Przeciętny przeciętniak, powiedzmy przeciętniak średni, uśredniony standardowo, jest kobietą lub mężczyzną, w wieku takim i takim, waży tyle i tyle, centymetrów mierzy sobie średnio raczej, za to spirytusu pochłania rocznie, że aż wstyd napisać. I tak dalej, i tak dalej. Czego się czepiam? W tych okolicznościach przyrody, czego mogę. Tu konkretnie tego, że związki przyczynowo-skutkowe skomplikowane odrobinę bardziej niż reakcja telewizora na naciśnięcie guzika na pilocie, pozostają dla przeciętniaka nieodgadnione. A spróbuj jednemu z drugim wyjaśnić to i tamto ze związków tych czy innych, popatrzy na ciebie jak byle ryjówka na barwnego do przesady motyla. I zrób coś z baranem, gdy szczęśliwy w głupocie swojej. Czy jak tam to szło.

DZIURAWE SKARPETKI

Już rozwijam wątek. Otóż jest tak, że techniki manipulacji zmieniają się tempie, które nawet ambitnym przeciętniakom, to jest tym z aspiracjami do mądrości, a często także do inteligencji, uniemożliwia rozumienie niebezpieczeństwa. Weźmy, oczywiście, kontekst Covid-19: czy ktoś zauważył, że jedną z najbardziej chronionych informacji są statystyki obrazujące ilości wykonywanych testów? A przecież brak takich właśnie dopowiedzeń z miejsca skaża dane, odbierając im znaczącą dawkę wiarygodności poznawczej. Co komu rozsądnemu po niewiarygodnych liczbach, gdy nie sposób ekstrapolować relacji ilości zachorowań faktycznych do potwierdzonych, nie mając dostępu do danych skrzętnie utajnianych?

Albo weźmy to: jak skutecznie wykrywać faktycznie zarażonych, a co za tym idzie – jak skutecznie chronić dotąd nie zarażonych, nie wykonując w masowych, przekrojowych testów w całej populacji? Jak inaczej, niż poprzez rozgarnianie fusów, przewidywać perspektywy rozwoju pandemii czy też jak kreślić scenariusze wyhamowywania pandemii, zależne od rodzaju działań podejmowanych w tym kierunku, skoro faktyczna ilość przypadków zakażeń pozostaje nieznana? No jak? No nie da się.

To znaczy: da się, oczywiście, ale wiarygodność poznawcza takich przewidywań zaledwie nieznacznie przewyższać będzie wróżenie ze szklanej kuli. Czy tam z dziurawej skarpetki. Czy tam ze wspomnianych wcześniej fusów.

STARE, DOBRE CZASY

Napisałem gdzieś wyżej, że państwa Europy “walczą o życie i przegrywają”? Źle napisałem, niewłaściwie dobierając czas.         Europa już tę walkę przegrała, tylko sama przed sobą nie chce się jeszcze przyznać do klęski. Więcej: kiedy w końcu przyzna się, nie nazwie tego przegraną czy klęską. Zracjonalizuje upadek. Dobierze słowa wyjaśnienia. Pozamiata po samej sobie. O co, jak o co, ale o to akurat zakładać się nie ma sensu.

Swoją drogą, kto jeszcze pamięta stare, dobre czasy – nie tak stare jak plejstocen, acz stare jak przełom lutego i marca bieżącego roku, dopowiedzmy – gdy rzecznik prasowy pana ministra od zdrowia podawał, wielce z siebie zadowolony, że: “Na terenie kraju funkcjonuje ogółem 85 podmiotów leczniczych zawierających w swoich strukturach oddziały o profilu zakaźnym, na których znajduje się ponad dwa tysiące łóżek”, i że “Uruchomiono procedury stałego monitorowania liczby łóżek na oddziałach chorób zakaźnych, stanowisk intensywnej terapii oraz intensywnej opieki medycznej. Sporządzona jest lista urządzeń do prowadzenia krążenia pozaustrojowego (ECMO) i izolatorów transportowych. Sytuacja epidemiologiczna związana z koronawirusem w Chinach jak dotąd nie ma charakteru, który powodowałby konieczność wprowadzania stanu epidemii w Polsce”.

Niedługo potem zadziało się to i tamto, w sumie niewiele, powstały “szpitale dedykowane” – i to tyle w temacie mądrości naszych decydentów. Naszych wybrańców, w końcu. No tak, czy jakoś inaczej? Albo jeszcze lepiej zapytam: no naszych wybrańców czy nie naszych?

PRAWDA CZY FAŁSZ

Teraz będzie cytat z moich ulubionych uczonych wzięty, to jest rodem z Polskiej Akademii Nauk: “Koronawirus przenosi się drogą kropelkową. Taka droga zakażenia występuje w przypadku grypy i innych tzw. przeziębień wirusowych. Wiemy, że osoby zakażone mogą replikować wirusa i zakażać innych przez kilka dni przed pojawieniem się objawów chorobowych. Ponadto część osób przechodzi zakażenie bezobjawowo, stanowiąc prawdopodobnie źródło zakażenia. Sprawia to, że nadzór epidemiologiczny nad rozprzestrzenianiem się choroby jest bardzo trudny” – wyjaśniają eksperci Polskiej Akademii Nauk. Czy raczej “wyjaśniają”, bo nie informując przy tym (bo i po co, gdy wiadomo że nadmiar informacji może zaszkodzić maluczkim i durnie wpadną w panikę), nie informując więc, że dotąd nie zweryfikowano jeszcze, czy kontaminacja kropelkowa to jedyna możliwa droga rozprzestrzeniania się czynnika powodującego skażenie (tu: wirusa SARS-Cov-2). A może właśnie zweryfikowano? Paskudny zaiste dysonans poznawczy. Najgorsze, że nieweryfikowalny.

Jedna z możliwych konsekwencji powyższych wątpliwości wygląda w ten sposób, że kiedy niejaka Gazeta Wyborcza, piórem niejakiego Wojciecha Czuchnowskiego, w poniedziałek, 23 marca, napisała, że: “W styczniu 2020 r. rząd dostał notatkę Agencji Wywiadu, że zagrożenie koronawirusem z Chin jest poważne i należy się przygotować na kryzys. Dlaczego ją zignorował?”.

HEUREKO, PRZYBYWAJ

Otóż dostał rząd notatkę czy nie dostał, zignorował czy nie zignorował, tak czy inaczej okoliczność, że człowiek teoretycznie rozumny zaczyna zastanawiać się, czy niejaki Czuchnowski przypadkiem nie pisze prawdy, przypadkiem może nie kłamiąc, więc rozważanie: kłamie Czuchnowski czy jednakowoż tym razem nie kłamie, to zaplątanie mentalne to również zasługa opętańczej w swej istocie propagandy tak zwanej dobrej zamiany. I to także podkreślić warto.

Podsumowując. Jak ocenić sytuację, jak prognozować własne zachowania, jakie strategie obierać w interesie najbliższych, nie dysponując jednakowoż danymi bezpośrednimi i aktualnymi, bądź nawet podejrzewając, że dla jakichś przyczyn rządzący mogą dane te ukrywać lub wręcz fałszować, to ostatnie rzecz jasna w najlepiej pojętym interesie społecznym?

Otóż – Heureko, przybywaj! – otóż swój pomysł na weryfikację adresuję do tak zwanych wiodących dziennikarzy i tak zwanych wiodących mediów: odważcie się, panie i panowie, sprawdzić, co dzieje się obecnie z rodzinami decydentów. Jak zachowują się, gdzie przebywają, jak postępują, co planują. Zaryzykuję stwierdzenie, że byłaby to znakomita perspektywa, by tak rzec: negliżująca, ewentualnie, czczą gadaniznę politykierów, występujących w telewizorniach wszelakich częściej, zdaje się, niż koronawirus w szpitalach zakaźnych.

…No? Dawajta, mądrale. Sprawdzajta i lud informujta.

***

Jak widać, kwestii wyborów prezydenckich tym razem nie tknąłem, uznawszy, że istnieją poziomy szaleństwa, których człowiekowi aspirującemu do przyzwoitości komentować nie wolno.

Krzysztof Ligęza

Kontakt: widnokregi@op.pl