Wawrzyniec Łęcki: Dlaczego pod prąd? (4)

Podobne rafinerie np. w Norwegii, jak czytałem w czasopismach technicznych, mają zatrudniać 600 – 800 pracowników, ale u nas przymierzają się do 2500. Odpowiadano, że u nich jeden wydział tyle zatrudnia. Dopiero po zlikwidowaniu Zjednoczeń wyszło na jaw publicznie, że ta mała rafineria daje większy finansowo przerób w  ciągu tygodnia niż wszystkie stocznie w Gdańsku razem wzięte w ciągu miesiąca.

Mówiąc o trudnościach inwestycyjnych nie sposób pominąć niemal zgubnego wpływu na naszą budowę – a właściwie jej zakończenie – rozpoczętych na bardzo dużą skalę robót inwestycyjnych w Hucie Katowice. Budowa ta ściągnęła do siebie kapitał i ludzi. Mnie też kusił mój były szef, mówiąc, że mogę tam zarobić dużo, dużo więcej niż w Rafinerii Gdańskiej. Nie mogę zapomnieć upomnienia partyjnego za to, że na naradzie inwestycyjnej w KW PZPR w Gdańsku zbyt ostro zaatakowałem budowę Huty Katowice, mówiąc o dezorganizacyjnym wpływie tej inwestycji na naszą budowę.

Uważałem ponadto, że nie powinno się rozpoczynać budowy na tak dużą skalę, tzn. jednoczesną realizację dwóch etapów. Rafineria Gdańska do dzisiaj (2002 r.) nie rozpoczęła drugiego etapu i czeka na prywatyzacyjny zastrzyk finansowy. Mogła to zrobić w 1977 roku, ale w GZR nie chciano przyjąć przestarzałych urządzeń z odrzuconej rafinerii radzieckiej przez reżim Pinocheta w Chile.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Na owej naradzie powiedziałem też, że błędem jest faszerowanie budownictwa mieszkalnego stalą i nie powinno się produkować byle jakiej stali, z której np. rury szybciej korodują.

Szkoda, że Polak mądry jest dopiero po szkodzie. Często myślę, że może to jest główna przyczyna naszej biedy.

 

Od pięciu lat jestem na emeryturze i dopiero teraz mam czas aby dłużej zatrzymać się u syna i jego rodziny w kanadyjskiej Mississaudze.

 

Z zazdrością patrzę, jak szybko i solidnie buduje się tutaj drogi, szkoły, kościoły, domy i przede wszystkim ciepłe domki obmurowane cegłą klinkierową o różnych kolorach, tzn. tym czego nie udało się zrealizować w Tarnobrzegu.

 

Z przyjemnością uprawiam 5 arową działkę, a w wolnych chwilach piszę listy do różnych gazet, które najczęściej są w całości drukowane.

 

W Polsce dużo się pisze, jeszcze więcej mówi, a mało robi. Parlament zalewa demagogią i nic dziwnego, że brak czasu na opracowanie solidnych ustaw, które trzeba często zmieniać. Kiedyś spytałem „prawdziwego” Polaka, jak wytłumaczyć wielką biedę z niechęcią uprawiania działek ogrodniczych, na których kiedyś zbierano sporo warzyw.

Otrzymałem wymijającą odpowiedź, która sprowadza się do tego, że nie opłaca się tego robić. Będąc w Gdańsku prezesem ogródków działkowych nieraz mówili mi biedni działkowicze: “Panu chce się siać marchew, pietruszkę, cebulę i itp. mając dużą emeryturę. Ja kupiłem spory worek cebuli za 10 zł.” Mówię: “Ja robię to z przyjemnością dla zdrowia.  Denerwują mnie tylko złodzieje, którzy nie tylko kradną, ale często palą altany, przy czym oddani w ręce sądu przeważnie są uniewinniani z powodu małej szkodliwości społecznej.”

 

Kiedyś napisałem list, który wydrukowała polonijna “Gazeta”, w którym stwierdziłem, że przydaliby się w Polsce – przynajmniej na jakiś czas – sędziowie teksańscy, którzy szybko kończą rozprawy i wydają wyroki opiewające duże odszkodowanie i przykładne kary, jak to miało miejsce dwa lata temu w przypadku Rafała Pietrzaka, który za rzekomy gwałt kilkuletniej córki konkubiny osądzony został na 30 lat więzienia.

Od pewnego czasu interesuję się nauczaniem najmłodszych. Patrząc na wnuczki uczące się w kanadyjskiej Mississaudze oraz wnuków w Gdańsku, napisałem do Rzeczpospolitej list pt. „Jak polskie szkoły obrzydzają najmłodszym książki i biblioteki”. Chodziło mi o to, że w Polsce najmłodsze dzieci muszą nosić ciężkie i mało ciekawe książki, tzw. podręczniki, często przeczytane przed pójściem do szkoły. Tak jest z moim 7-letnim wnukiem w Gdańsku.

Siedmioletnia wnuczka ucząca się w szkole katolickiej w Mississadze przebywa w niej od 9 do 15 i przychodzi (przyjeżdża) zadowolona i nie znudzona. Dostaje lub wypożycza coraz nowsze książeczki i liczne ćwiczenia na odbitkach kserograficznych. Czasami wypożycza od nauczycielki podręczniki, które są normalnie w szkole.

„Rzeczpospolita” zmieniła tytuł mojego listu na „Dlaczego Polacy nie lubią czytać książek?”. Cóż, nie lubimy nazywać zła po imieniu, ale za to uwielbiamy narzekać.

Nieraz pytają mnie Polonusi, dlaczego w Polsce tak narzekają, chociaż widać wszędzie dużą poprawę? Odpowiadam – jeżeli można narzekać to nie jest jeszcze najgorzej. Uświadomili mi to w 1956 roku powracający z Syberii, gdzie nie mogli narzekać.

Aby narzekanie obejmowało wszystkich Polaków, Rząd RP wprowadził od pierwszego stycznia 2003 r. nieprzemyślane i bulwersujące wymagania paszportowe, dotyczące Polonusów urodzonych poza granicami Polski. Mam nadzieję, że Rzeczpospolita wydrukuje moje listy napisane w Mississaudze: “Dlaczego Polska jest krajem biednym i skuta dużym bezrobociem?” oraz “Czy służba zdrowia w Polsce potrafi się wyleczyć z ciężkiej zapaści finansowej?”

W pierwszym przypadku widzę rozwiązanie wtedy, kiedy „prawdziwi patrioci” spod znaku LPR i „Samoobrony” odpowiedzą uczciwie, dlaczego tak niechętnie kupują wyprodukowane w Polsce samochody i inne wyroby, przy produkcji których wymagana jest duża staranność i precyzja?

W drugim przypadku służba zdrowia powinna poważnie podejść do szybkiego przystosowania niektórych szpitali na domy seniorów ze stałą opieką medyczną (lekarską), w 14 których leczenie przewlekle chorych jest mniej kosztowne i efektywniejsze. Poza tym, czy służba zdrowia znajdzie receptę na zahamowanie lawinowego rozmnażania się rencistów i inwalidów, w tym także wojennych, dla których wypisuje się recepty na darmowe leki w ilościach trudnych do zrozumienia.

Mimo optymistycznego podejścia do życia mam poważne wątpliwości, czy uda się szybko rozwiązać problem dużego bezrobocia i braku miejsc w szpitalach, chociaż mamy niemal rekordową ilość łóżek na 10 tys. mieszkańców. Polacy wolą wojować niż solidnie pracować oraz zbyt mocno uwielbiają szybką jazdę i mocne trunki.

Bądźmy jednak dobrej myśli, choćby dlatego, że mamy niską inflację.

PS. Bardzo żałuję, że “Przegląd Techniczny” nie opublikował trzeciej części moich wspomnień w 1996 roku pt. “Pracowałem w Rafinerii”. W tych wspomnieniach mocno krytykowałem niektóre poczynania wicepremiera Leszka Balcerowicza i pochwaliłem rząd Jana Olszewskiego za uratowanie przed bankructwem przemysłu rafineryjnego w Polsce.

Odniosłem wrażenie, że w Polsce jest dwóch geniuszy, których nie wolno krytykować: Lech Wałęsa – geniusz polityczny oraz Leszek Balcerowicz – geniusz ekonomiczny. Szczęśliwie się złożyło, że w 2003 roku za sprawą wieloletniego (14 lat) prezesa Pawła Olechnowicza powstała Grupa Kapitałowa Lotos S.A, która usprawniła remonty okresowe i połączyła je z rozbudową i modernizacją. Zwiększono kilkakrotnie przerób ropy naftowej przy jednoczesnej poprawie atmosfery.

Obecny rząd słusznie dąży do integracji przemysłu rafineryjnego i zmniejszenia kosztów zakupu surowców oraz zbytu produktów naftowych. Stwarza to możliwość szybszego rozwoju Lotosu i Orlenu oraz zwiększa konkurencyjność na rynkach europejskich i światowych. Nie wszystkim to się podoba i próbują wykorzystać organy Unii Europejskiej.

Wawrzyniec Łęcki