Pacjenci domu opieki długoterminowej Pavillon Camille-Lefebvre w południowo-zachodnim Montrealu podczas pandemii należą do grupy szczególnego ryzyka. Wśród nich jest 18 osób, które na stałe muszą być podłączone do respiratora. Ośrodek jednak jak na razie może mówić o dużym sukcesie – nie odnotowano w nim ani jednego przypadku koronawirusa, mimo że w Montrealu jest ich prawie 29 tysięcy. Około 80 proc. stwierdzono w domach dla seniorów i ośrodkach opiekuńczych.

Tylko niewielu placówkom udało się uniknąć zakażenia. Poza ośrodkiem Pavillon Camille-Lefebvre są jeszcze dwa prywatne ośrodki na północy regionu, jeden niewielki pryszpitalny i jeden większy publiczny. Jest jeszcze kilka, którym udało się nie doprowadzić do rozprzestrzenienia wirusa, tak że potwierdzono tam tylko jeden lub dwa przypadki.

Menedżerka pielęgniarek w Pavillon Camille-Lefebvre, Judith Morlese, podkreśla, że podjęto tam szybkie działania. Postawiono na ciągłą komunikację z personelem, utworzono specjalne zespoły ds. kontroli zakażeń, a część działań podejmowano zanim jeszcze zalecił je rząd prowincji. O przygotowaniu do pandemii zaczęto myśleć w styczniu, wcześnie zakazano odwiedzin, a członkom personelu wracającym z zagranicy polecono pozostawanie w domach i wykoywanie testów możliwie jak najszybciej.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

W lutym spotkania dotyczące pandemii odbywały się codziennie. Rozpoczęły się coddzienne badania przesiewowe dla personelu. Jeśli u kogokolwiek pojawiły się pierwsze objawy, był odsyłany do domu. Pracownicy mieli postępować tak, jakby inni byli zarażeni. Rozpoczęto odkażanie, wprowadzono stosowanie środków ochrony osobistej, częste mycie rąk.

Bardzo ważne okazało się też ograniczenie liczby etatów, na których pracują osoby zatrudnione w Pavillon Camille-Lefebvre. Pracownikom niepełnoetatowym powiedziano, że jeśli chcą utrzymać pracę w Pavillon, muszą zrezygnować z innych etatów. Tym, którzy zostali, zoferowano pełne etaty. W ten sposób zaradzono brakom personelu.

Ośrodek jest związany ze szpitalem Lachine, należącym do McGill University Health Centre. Dzięki temu miał lepszy dostęp do epidemiologów i innych ekspertów.

10-15 pracowników zakaziło się koronawirusem poza pracą, ale żaden z nich nie zaraził potem pacjentów. Zadziałały procedury bezpieczeństwa.