Jak dzisiaj wygląda podróż z Polski? – Rozmawiamy z p. Mariolą Malowany, która w połowie marca wróciła z kraju

        – Pani niedawno wróciła z Polski, tak?

– 14 marca

        – To proszę opowiedzieć jak to było. Trzeba było zadzwonić do LOTu?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

– Nie, nie, LOT mnie powiadomił, całe szczęście, że zostawiłam numer telefonu mojej mamy, wzięłam komórkę, której nie zawsze używam, czyli było duże prawdopodobieństwo, że ja jej w ogóle nie wezmę; liczyłam się, że ona nie będzie działała, nie wiedziałam, że mam tam kupić sobie tę SIM-kartę; tak że ona mi od razu przestała działać na lotnisku, bo nie miałam opłaconego roamingu.

Całe szczęście, że zostawiłam pani Gosi w Polimeksie telefon domowy mojej mamy i dostałam wiadomość z LOTu, że lot 7 marca jest odwołany i proszę wybrać inny termin, wybrałam za tydzień, ciągle byłam zdenerwowana, żeby dopasować – mieszkam pod Opolem w małym mieście – dopasować test, który musiałam robić w Opolu i żeby było te 72 godziny.

Jest firma, która się nazywa Synevo. tutaj kolega mi powiedział, że to Żyd ukraiński ma; ma laboratoria już w całej Polsce, to tam jest w miarę tanio  430 zł i wynik można samemu odebrać do 48 h przez telefon, nie tak jak inne firmy oszukują, że jeszcze przyjdź po wynik to dopłać120 zł.; 500 + 120. Piękny, duży lokal, to też byłam zaszokowana, po co taki duży lokal, jak tam tylko pobierają te wymazy.

Więc obliczyłam i do końca byłam zdenerwowana czy w ogóle wylecę, ponieważ test zrobiłam 16:30 w Opolu nie mogłam później, bo zamykali, to było równo 72 h do wylotu do Warszawy – 17:05 – właściwie było już pół godziny po czasie. Tam w Warszawie jak mi sprawdzali te testy to coś mu się tam myliło, bo było napisane i po polsku i po angielsku, nie wiem czego nie umiał znaleźć, w końcu odwrócił kartkę i mówi, molekularny test  PCR, czyli  jest ok.

Mój test już był na styk już był po czasie, to była 05:00 w Warszawie, a mój test kończył się 16:30, tak że słyszałem przypadki, że ludzie nie weszli z powodu pół godziny właśnie. Ja właściwie do końca nie byłam pewna czy wejdę na samolot. Pani Gosia z Polimexu zadzwoniła mi tutaj po Familly Day z Toronto, że nie to, że był lot zmieniony, ale jeszcze jest nowa aplikacja, która się nazywa Arrive Canada, czyli trzeba mieć czynny smartfon; powiedziała mi, że już ma ludzi, którzy nie weszli na samolot, nie wiem z jakiego powodu, słyszałam różne historie, że nie weszli z powodu testu, bo mam znajomych, wracali z Florydy spóźnili się z testem i też nie weszli, no więc ja zrobiłam   test i trzeba ściągnąć tę aplikację nazywa się Arrive Can; na końcu dostaje się numer identyfikacyjny.

Zadzwoniłam do Shawa, tutaj w Kanadzie, że potrzebuję uruchomić mój telefon. Mam bardzo dużo znajomych, oni mi wysłali dużo życzeń bożonarodzeniowych, więc musiałam to wszystko ściągać i te sto dolarów to mi znikało, ale mam bardzo zaprzyjaźnioną taką  cioci córkę i ona jest super w komputerach i przychodziła dawała mi swoje wi-fi, bo ja nie mam komputera w domu, nie chcę, żeby moja mama miała, tylko mamy telefony, a resztę mi drukowała u siebie w domu na swoim komputerze, tak że przerzucałyśmy te całe płachty tych informacji governmenckich, które mówią jakie są kary, że 10 tys. dol i ileś lat więzienia, i że trzeba to wypełnić i trzeba mieć hotel na trzy noce.

Zadzwoniłam do pani Małgosi w Polimexie, że chyba ja sobie z tym nie poradzę, może pani by mi ten hotel zabukowała, poza tym nie mam VISAy, jestem w takiej sytuacji finasowej, że nie mam VISA, więc człowiek, który jest biedny, nie ma telefonu, to nie wiem, ale chyba nie może podróżować, więc poprosiłam kuzyna, żeby mi pomógł w zabukowaniu tego hotelu. Kuzyn mieszka w Gdańsku, długo był w Stanach no i zaczął mi szukać hotelu, ale ja już, jak uruchomiłam mój telefon, to niektóre rzeczy sprawdziłam na mamy telefonie, no w ogóle byłam w takiej panice.

Ta pani powtarzała, bo ze 2 czy 3 razy dzwoniłam, że ja muszę się wziąć w garść, i to zrobić i  powiedziała, że już ma ludzi, którzy nie weszli na samolot; musi pani tę aplikację wypełnić.

Tę aplikację wypełniłyśmy na końcu się dostaje taki nr identyfikacyjny; ja tylko wydrukowałam ostatnią stronę, bo po co mi te całe płachty, wzięłam  ostatnią stronę; leciałam Wrocław – Warszawa, Warszawa – Toronto no i we Wrocławiu pani mnie pyta, dlaczego pani nie ma wszystkich kartek?

Ja, że nie wiem po co, przecież je wypełniłam, rozmawiałam z governmentem, przez telefon, tylko wypełniłam ostatnią płachtę, gdzie jest numer.

Czyli właściwie cały czas ma się taki stres. Wypełniłam to pokazałam. Mój kuzyn załatwił mi hotel Comfort Inn za 75 dol. z groszami za noc.

        – Ale to nie był hotel, który jest na tych listach rządowych?

– Nie był na tej liście, ale on mnie przekonywał. To znaczy, ja siedzę pod Opolem w małej mieścinie, a on w Gdańsku i mówi, Mariola – bo, jak dzwoniłam na collect,  to mi mówili, czekaj trzy godziny, no to przecież nie będę mamie nabijała telefonu – więc mówię do niego, ty mi to załatw na komputerze.

On mówi, posłuchaj to jest straszne ździerstwo, co ten government u was wyprawia, dał 6 najdroższych hoteli, a ja tutaj znajduję, że jest 11 hoteli i jest właśnie ten Comfort Inn, wiem, że to nie jest drogi hotel, więc mówię mu bierz ten. Zapłacił mi swoją wizą,  zrobił rezerwację.

        – No i leci Pani?

– Lecę do Toronto weszłam w Warszawie, cieszę się, bo 17:05 jestem o czasie, ale jestem w samolocie, samolot pusty, każdy leżał sobie, spał, lecieliśmy tak co drugi rząd, sami.

Przylatuję i jestem na lotnisku to trwało; są dodatkowe testy, drugi test i tak trzeba iść cały czas, jak oni tam pokazują, ścieżki są wyznaczone. Właściwie to obsługuje taka młodzież, mam wrażenie, że to nastolatki nas tam obsługują i kolejny test jest zrobiony od razu na lotnisku.

Dostaję na lotnisku pudełeczko, że mam zrobić test w 10. dzień kwarantanny sama.

Najgorsze to to, że jak już docieram do tego punktu, że mam iść do hotelu, to ona mi mówi nagle, że mój hotel jest nieważny, ja pytam, jak to nieważny?! Tutaj mam wydrukowaną dokładną rezerwację, a ona mówi że to nieważne. Dzwonią do tego hotelu, to trochę trwa, ja już zmęczona, zdenerwowana, mówię, że absolutnie ten hotel był na liście, bo to kuzyn mi pomógł i ja mam po prostu takie szczęście, że mam tani hotel. Oni na to dzwonią do tego hotelu i w hotelu postanawiają, że zrobią upgrade do tych wymogów  rządowych i mój hotel będzie kosztował $790 za 3 noce i dostanę 3 posiłki wliczone i po 1 butelce wody, chciałam więcej wody ale nie dali więcej. Jedzenie, obsługa była w porządku w tym hotelu.

        – Oni wtedy stwierdzili, że dostosują się do tych wymogów rządowych i pozwolili Pani tam jechać i tam zostać?

– Tak. Tak więc, ja przyjechałam dobrze, że byłam naszykowana finansowo, cashem zapłaciłam, bo to nie chciałam …

        – Pani Mariolo, a ile to trwało na tym lotnisku?

– No tak z dobrą godzinę, bo te testy potem cały czas pan musi pracować z telefonem, to się nazywa Arrive Can, trzeba tam wszystko wypełniać potem, pan robi test w domu, to jest najfajniejsze w 10. dzień i na kamerze z pielęgniarką, bo ja tutaj mam znajomych, co mi mówili, olej to, napluj… A nic pan nie oszuka, bo tak sprytnie zorganizowane, że na tak zwanym browsing to mi taki Hindus pomógł w hotelu zamontować…

        – A do hotelu, jak Pani dojechała? Zawieźli Panią?

– Miałam wziąć taksówkę i dali mi pieniądze voucher dla kierowcy, ale jak wracałam, nie chciałam wydawać 50 – 60 dol., bo tyle kosztuje taksówka do mnie do domu, więc wzięłam taksówkę, tylko żeby podjechać do lotniska i wziąć pociąg, bo tu mam blisko, mieszkam koło stacji Dundas West.

Nawet w recepcji babka powiedziała, że to tak blisko jest, że pani pójdzie z walizką, ale ja nie będę z walizką chodziła po highwejach. Wzięłam taksówkę skasowali mnie na 15 dol. i jestem w pociągu; czekam… Oni wiedzą, gdzie pan jest i dostaję ostrzeżenia, że czemu jeszcze nie jestem w domu na kwarantannie, że mi grozi kara.

        – To jak długo Pani była w tym hotelu?

– Byłam 3 noce, zaleciałam w niedzielę wieczorem.

        – Wynik Pani testu wyszedł negatywny?         

– Negatywny tak,

        – A mówili Pani co będzie, jak będzie pozytywny?

– Nie, nie mówili, nie pytałam, nawet nie myślałam, że wyjdzie pozytywny, bo tego Covida nie ma.

        – No, ale gdyby był pozytywny to nic nie mówili Pani?        

– Coś może było napisane, ale ja nie czytałam, tam wszystkie instrukcje mi dają.

        – Czyli Pani musiała dopłacić, ale w sumie to kosztowało panią 700 dol.?

– 793 dolary za 3 noce, a to jest właśnie najlepsze, że ja mam 820 dol. CPP Disability  także chcę teraz walczyć o zwrot.

Mnie nie stać na drogie hotele, mnie kuzyn znalazł tańszy – co za problem.

        – I ten hotel Panią ostatecznie przyjął?

– Przyjął, ale kazał dopłacić.

        – No, ale wie Pani co i tak było to taniej, bo ludzie mają po 3000 dol. od osoby do płacenia.

– No to widziałam, jak czekałam na taksówkę, facet jak zobaczył mój papier i mówi, skąd pani ma taki hotel za 253 dol., a ja mówię, mam, kuzyn mi znalazł.

        – No to dobrze i źle dla Pani; ale co Pani o tym wszystkim sądzi o tych zamknięciach o tym sprawdzaniu, wysyłają Panią taksówką…

– Ja nie wierzę w ten Covid, ja już i tak przyjechałam zrozpaczona tym, że moja mama wzięła Pfizera dwie dawki. Ja już zamówiłam mszę w Sokółce, to tam, gdzie się cuda dzieją. Mama ma 80 lat i nie umiałam jej przekonać, jest tak nakręcona, ogląda cały czas TV1 TV2 ja nic nie mam przeciwko, to są dobre programy, ale to info – informacje są powtarzane co 10 min. – moja mama jest zahipnotyzowana wprost tymi informacjami.

Ja jej swoje zdanie powiedziałem jeszcze jesienią, nawet nie myślałam, że polecę do Polski, żeby nie brała szczepionki i ale ona wierzy w to, co mówią w dzienniku. Tak że moi znajomi mi mówią, to teraz się szybko szykuj na pogrzeb, więc zamówiłam Mszę św. by może zniwelować złe skutki.

        – Bardzo Pani dziękuję, miło że Pani się podzieliła tą informacją, bo im więcej wiemy…

– Nie było źle, lot był fantastyczny, bo jest pusto, ja nawet żałuję że się zapytałam, ile ludzi leciało, a obsługa fantastyczna nikt się tam aż tak nie zakrywał, nic takiego, też chyba nie wierzą w ten Covid…

Rozmawiał Andrzej Kumor