Z rozmowy z Violettą Kardynał – twórczynią filmu „Upside Down”

JEDYNIE PRAWDA JEST CIEKAWA, NIEPRAWDAŻ?

        Kiedyś w periodyku punkt.ca (Toronto, sierpień 2006) napisałem taki list i zatytułowałem go za Józefem Mackiewiczem:  „Jedynie prawda jest ciekawa…”

        Pan Doktor Franklin Bialystok oraz the Board of the Polish-Jewish Heritage Foundation of Canada:

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Szanowny Panie:

        Niewiele osób wiedziało o Pańskim liście. To dobrze, że jednostki światłe i sprawiedliwe potępiają również antypolonizm, próby ostatecznego zniszczenia wszelkich relacji miedzy ludźmi, którzy kiedyś tworzyli jedną materię społeczną. Pan, Panie Bialystok – przyjaciel Louisa Lenkinskiego i Henryka Dasko – jeden z założycieli the Polish-Jewish Heritage Foundation of Canada, kawaler Krzyża Zasługi Rzeczypospolitej, wystąpił z listem otwartym w obronie prawdy. Tę prawdę zna Pan z własnego doświadczenia.

        Dzięki za obronę tej prawdy.

        Ludzie tacy, jak Pan, prawdę ceniący ponad wszystko, powinni także zająć stanowisko w sprawie linczu intelektualnego nad Polakami poprzez opublikowanie książki Fear: Anti-Semitism in Poland After Auschwitz (toż to polski Strach, kolejny sukces finansowo-towarzyski Znaku z roku 2009 – polskojęzycznego wydawnictwa z Krakowa – zaraz po ‘Sąsiadach’– tu podpowiadam, WJD). Praca autora, który jadał kiedyś chleb z ludźmi dziś przez niego oszpeconymi, zasługuje na rzetelną ocenę, podobnie, jak jej autor. Co do faktów, tu nie może być różnicy zdań.

        Panie Białystok, Józef Mackiewicz powiedział, że „jedynie prawda jest ciekawa”. Jątrzenie, generowanie niechęci między ludźmi, jak też żerowanie na ignorancji nieoświeconych należy do działań niskich. Panie Białystok, jestem przekonany, że jako człowiek znający prawdę tamtej Ziemi oraz ludzi, którzy Ją wspólnie zamieszkiwali i ciągle zamieszkują, zajmie Pan zdecydowane stanowisko w obronie prawdy również tym razem.

        Mowa o LIŚCIE i uważam, że należy go przypomnieć. Bo ten list był nadzwyczaj istotny. Patrząc na świat okazuje się nagle, że nie każdemu psu na imię Burek. Gdyby tak, ci administrujący Polską lubili Jej obywateli i mieli dobre zdanie o tych obywateli OJCZYŹNIE,  to by zrozumieli istotę tych słów pisanych w kwietniu 2006 r.. Więc:

        List otwarty do Dra M. Sterna – Zastępcy Sekretarza Generalnego Światowego Kongresu Żydów.

        Piszę w imieniu Fundacji Dziedzictwa Polsko-Żydowskiego w Kanadzie (PJHF) w odpowiedzi na uwagi wygłoszone przez Maram Stern, zastępcę sekretarza Światowego Kongresu Żydów. PJHF, której jestem założycielem i byłym przewodniczącym, zajmuje się badaniem historii i kultury polskich Żydów. Wyjaśniam, że  PJHF bada stosunki polsko-żydowskie w sposób otwarty i uczciwy.

        W odpowiedzi na propozycję polskiego rządu skierowaną do UNESCO, aby zmienić nazwę “Obóz koncentracyjny Auschwitz” na “Były niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Auschwitz”, pan Stern stwierdził, że “pomimo tego, że obóz (Auschwitz) został zbudowany i był zarządzany przez Niemców, wszyscy w okolicy wiedzieli o jego istnieniu, a robotnicy byli rekrutowani spośród miejscowej ludności. Rząd w Warszawie chce oddzielić historię Polski od historii Auschwitz i sugerować, że Polska nigdy nie odegrała żadnej roli w tym obozie”.

        PJHF potępia odpowiedź pana Sterna. Jego komentarze są niezgodne z faktami i służą jedynie pomocy tym elementom, które chcą zdyskredytować Polaków i Żydów, gdziekolwiek mieszkają. Po pierwsze, Polska została odcięta przez pakt Ribbentrop-Mołotow. Oświęcim został włączony do Rzeszy Niemieckiej. Nie było więc Polski, która mogłaby odegrać jakąś rolę w kompleksie obozowym Auschwitz. Po drugie, nie było etnicznych Polaków, którzy dobrowolnie pracowali w obozie w jakimkolwiek charakterze. Dokładnie rzecz ujmując, była tam niewielka liczba Volksdeutschów (byłych obywateli polskich, samozwańczo uznających się za Niemców i uznawanych za takich przez władze niemieckie), którzy byli zatrudniani przez różne korporacje, takie jak I. G. Farben, czerpiące zyski z niewolniczej pracy w kompleksie obozowym. Tego elementu etniczni Polacy bali się i nienawidzili. Po trzecie, chociaż byli obywatele polscy z pewnością wiedzieli o obozie, nie mogli nic zrobić. Znajdowali się pod bezwzględną i brutalną okupacją, ich przywódcy zostali zdziesiątkowani (dosłownie i w przenośni), a teren wokół obozu był ściśle kontrolowany. Mimo to polskie podziemie walnie przyczyniło się do poinformowania aliantów o masowym mordzie.

        Komentarz pana Sterna ujawnia nieznajomość realiów Auschwitz w świetle okupacji Polski przez Niemcy. Jako syn rodziców, którzy stracili całą swoją rodzinę w Holokauście, w tym rodziców mojego ojca w Auschwitz, jako profesor historii Holokaustu i jako osoba, która dąży do zachowania historycznej dokładności, ja i Fundacja Dziedzictwa Polskich Żydów w Kanadzie uważamy, że twierdzenia pana Sterna są bezpodstawne. Ufamy, że Światowy Kongres Żydów sprostuje oświadczenie pana Sterna w geście dobrej woli i zgodnie z prawdą historyczną.

        Franklin Bialystok, Ph.D. i zarząd Fundacji Dziedzictwa Polsko-Żydowskiego w Kanadzie.

        I teraz należy pomyśleć, jak daleko świat zagubił się przez te ponad dziesięć lat. Historia najnowsza okazuje się nagle hucpą z gumy. Wydawałoby się poważna instytucja historii najnowszej Yad Vashem za drobną opłatą spełnia funkcje instytucji propagandowej fałszującej fakty historyczne (75. rocznica wyzwolenia KL Auschwitz!). Dyrekcja Muzeum  KL Auschwitz prowadzi swoją politykę, komu otwierać bramy Muzeum, kogo wpuszczać. Powiedzmy sobie wprost, że dzisiejsza dyrekcja Muzeum fałszuje prawdę o największym cmentarzu i miejscu zbrodni przeciw ludzkości czasów nowożytnych. Fałszuje, bo zapomina o genezie KL Auschwitz i całym przemyśle zbrodni państwa niemieckiego. Fałszuje, bo zapomina o rotmistrzu Witoldzie Pileckim i  Ojcu Maksymilianie Kolbe. Byli polscy więźniowe KL Auschwitz mówią o zaniedbaniu pamięci historycznej przez Państwo Polskie. Państwo Polskie milczy. Źli ludzie nienawidzący Polskę i Jej obywateli stają coraz bardziej natarczywi i niegrzeczni. Być może słowa o piątej kolumnie  nie są bezzasadne, gdy pojawia się kwestia zaniedbania mówienia prawdy  o czasach okupacji sowieckiej i okupacji niemieckiej. I wiemy wtedy, że milczący nie mają racji.

        Bardzo celnie ujął te ponadczasowe rozważania McGrath – może to pseudonim i niewiele wiemy o wypowiadającym się. W dyskusji na temat Grossowego paszkwilu – a był to kolejny w sekwencji po Sąsiadach –  napisał: Kłamstwo ma wprawdzie krótkie nogi, ale często szerokie plecy. Role promotora Grossa odgrywa już środowisko – jakby to ujął autor “Strachu” – “niekatoendecji” z “Tygodnika Powszechnego” i “Znaku”. A linie obrony wartości książki Grossa wytyczył już Jaroslaw Kurski w “Gazecie Wyborczej”.

        Dlaczego powracam i przytaczam te fakty prasowe, które stały się kamieniami milowymi na drodze budowanej do poniżenia Polaków i Ich Państwa, w dalszej konsekwencji do próby ich ograbienia – widmo ustawy 447? Skłoniła mnie do tego krótka notatka zainspirowana działalnością  – tak myślę, że byłej – współpracowniczki policji politycznej Polski Ludowej o pseudonimie “Maria”. Aktualnie występuje jako „president Democracy Poland Action Committee (Canada) i sygnuje w „Oświadczeniu Polonii w Kanadzie – Poparcie dla „Gazety Wyborczej” (24 czerwca 2021). Co prawda, TW „Maria” w rozwiniętym tekście zawęża ową „Polonię w Kanadzie” do „mieszkających w Kanadzie Polaków o poglądach prodemokratycznych”, ale tego nie zauważymy w nagłówku owej notatki prasowej.

        Działała przez lata – prowadziła lokalną gazetę w Toronto na wzór Gazety Wyborczej –„Maria” nie ujawniła swojej współpracy z SB. W tym czasie wydawała ludziom z Polonii świadectwa moralności i etykietki antysemitów – tym myślącym nie po linii pana Adama Michnika i S-ki, oczywiście.  Kiedy w końcu sprawa wypsnęła się z archiwum IPN, działała według instrukcji: nie moja ręka. Po krótkiej burzy w szklance wody sprawa przycichła. Ludzie o poglądach „nieprodemokratycznych” uznali, że choć „niebo gwiaździste nad głową”, to reszta cytatu Emanuela Kanta w tej sytuacji nijak się nie dopełnia. Sam myślałem, że nie należy oceniać ludzkich słabości, tym bardziej zaistniałych w przeszłości bolszewickiej. Ale „Maria” pozostała aktywna w działalności społecznej i katalog jej poczynań, w wielu wypadkach dezawuował te wartości i sprawy, które nadal pozostają ważne dla „nieprodemokratycznej” części społeczności polonijnej, podobnej części Rodaków w Kraju i dla samego Kraju oczywiście. Działania owe – tak uważam – miały charakter denuncjacji, oskarżeń, pomówień (sam zostałem nazwany złym słowem, kiedy pytałem o metodologię badań Jana Grossa nad wydarzeniami w Jedwabnem – jak wiemy wyniki dociekań znalazły się w jego pierwszym bestsellerze). Więc nie widzę powodu dlaczego miałbym tutaj jedynie poprzestać na wzruszeniu ramionami.

        Jak to dalej głosi oświadczenie: Mieszkając i działając w kraju, gdzie prawa człowieka i zasady demokracji są przestrzegane i szanowane, szczególnie doceniamy rolę „Gazety Wyborczej” i nie wyobrażamy sobie, aby miała zmienić swój profil lub przestać istnieć w w obecnej postaci. Jest ona jednym z ostatnich elementów dawnej, darzonej podziwem i respektem w Kanadzie i na świecie Polski.

        Teraz, kiedy popatrzymy ponownie na całość– wydawałoby się – tych niespójnych fragmentów rzeczywistości, pojawia się wniosek: przecież tę historię naszą piszą ludzie ciągle ci sami. Niezależnie od szerokości i długości geograficznej. Więc nie dajmy wmówić sobie, że jesteśmy nieudolnym, zbrodniczym narodem mającym tylko pretensje do innych i łaknącym ich dóbr doczesnych. Historia i dorobek cywilizacji polskiej potwierdza naszą rację do egzystencji między innymi na równych prawach. I to z podniesioną głową.

Waldemar J. Dąbrowski

Debata nr 7/2021