Kolejna rocznica Powstania Warszawskiego i kolejne Polaków rozmowy; spór o realizm oraz znaczenie symboli w polityce, spór o formę przetrwania narodu. Nie będę powtarzał tych wszystkich argumentów, robiliśmy to wiele razy na tych łamach. Sami Niemcy patrząc wówczas na hekatombę powstania mówili o katynizacji polskiego narodu.

        Powstanie Warszawskie oraz Katyń ułatwiły sowietyzowanie Polski powojennej, przerwały ciągłość elit.

        Polska nie zdołała ocalić swojej suwerenności pomimo tak wielkich starań, by ją zachować; mimo superpatriotycznego wychowania młodzieży i przedwojennego rozwoju gospodarczego. Tamte błędy polityczne dzisiaj powinny być szkołą polskiej myśli politycznej. Niestety nie jest z tym łatwo.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Wracając zaś do Niemców, to w ich działalności po powstaniu przewija się dalekowzroczne myślenie geopolityczne. Wyburzanie Warszawy było aktem trudnym do wytłumaczenia zimnym racjonalizmem wojny, zwłaszcza w sytuacji olbrzymich niedoborów materiałowych i braku  sprzętu wojennego; wyburzanie wypalonego miasta  miało dokończyć dzieła unicestwienia, by „problem polski” zlikwidować raz na zawsze.

        Wtedy wiadomo było, że Niemcy przegrywają wojnę i jedyne na co mogą liczyć to jakiś separatystyczny pokój na zachodzie.

        Działając na rzecz skłócenia Aliantów planem  sensownym byłoby odstąpienie od Warszawy, pozostawienie jej Polakom. Stalin musiałby coś zrobić, byłby to problem polityczny, który mógłby znaleźć odzwierciedlenie w sytuacji polskiego wojska na Zachodzie.

        Najwyraźniej przeważyły jednak pomysły bardziej dalekowzroczne niż kwestie wojennej strategii, zaś kondycja elit polskich jest dzisiaj bardziej dotkliwy dla Polaków niż przetrzebienie węgierskich dla Węgrów, nie mówiąc już o względnie zachowanych czeskich.

        Gdyby nie wycięto elit Polski, byłoby możliwe szybsze odrodzenie państwowości po okresie tzw transformacji, byłoby więcej rozmachu w myśleniu i działaniu.

        Polskie elity po 90 roku nie dorastały do sytuacji, w której znalazła się Europa wschodnia, nie potrafiły grać na miarę atutów, dopiero dzisiaj czuć w Polsce bardziej trzeźwe myślenie, gdy pole manewru jest o wiele mniejsze.

        Trauma Powstania Warszawskiego związała ręce i zaczadziła umysły wielu pokoleń Polaków, co nie zmienia w niczym faktu, że przed bohaterstwem żołnierzy Powstania Warszawskie gną się nam kolana.

        Cześć i chwała Bohaterom!

 Andrzej Kumor

        PS. Czy dzisiaj możliwe są nadal reparacje od Niemiec? Nawet gdyby doszło do ich wypłacenia nie zmienią najważniejszego – wasalizacji Polski w ramach niemieckiego projektu. Dzisiaj Niemcy wcielają Polskę do projektu Mitteleuropa i paradoksalnie ich reparacje nie zmienią podstawowego stosunku zależności.. Tym niemniej to, co poniżej trzeba im podtykać pod nos na każdym kroku.

•••

        Opisane poniżej szkody nie powstały w wyniku działań wojennych lecz celowego wyburzania miasta co stanowi zbrodnię wojenną, za którą RFN nigdy nie odpowiedziała.

        Trwający trzy i pół miesiąca okres planowego niszczenia miasta, przerwała dopiero sowiecka ofensywa w styczniu 1945. Zburzenia polskiej stolicy dokonano zasadniczo rękami jednostek Technische Nothilfe (TN), tj. saperskich oddziałów policji dowodzonych przez SS-Gruppenführera Willego Schmelchera . Na terenie Warszawy działały trzy grupy niszczycielskie dowodzone przez majorów: Wengera, Schulza i Sarnowa. Zwłaszcza ten ostatni odegrał dużą rolę w działaniach niszczycielskich. Oddziały niszczycielskie działały przede wszystkim w dzielnicach: Wola, Śródmieście Północne i Żoliborz. Burzenie Warszawy było dokumentowane przez specjalną grupę fotografów kierowaną przez Alfreda Mensebacha, jak również ekipy filmowe (znany jest kadr z filmu Varsovie quand même). Specjalny album zawierający zdjęcia burzonego i palonego miasta został ofiarowany Hitlerowi.

        Niemcy opracowali bardzo precyzyjną metodę niszczenia i rabunku. Po opróżnieniu domów mieszkalnych, zakładów przemysłowych i budynków użyteczności publicznej z wszystkiego, co z punktu widzenia niszczycieli miało jakąkolwiek wartość, do akcji przystępowali podpalacze z tak zwanych Brandkommando. Systematycznie podpalali  dom po domu, kwartał po kwartale. Po upływie dnia lub dwóch sprawdzano skutki i jeżeli pożar wygasł – wzniecano go ponownie. Następnie w ślad za Brandkommando szło tak zwane Sprengkommando, które wysadzało w powietrze wybrane obiekty.

        Obok domów mieszkalnych niszczono także wszystkie urządzenia potrzebne do życia miasta: elektrownię na Powiślu, Stację Filtrów, Stację Pomp Rzecznych, gazownię, elektrownię tramwajową. Zablokowano kolej średnicową poprzez całkowite zniszczenie Dworca Głównego i Dworca Pocztowego oraz poważne uszkodzenie tunelu średnicowego. Zrujnowano lotnisko cywilne na Okęciu, a tabor komunikacji miejskiej (tramwaje i autobusy) zniszczono lub wywieziono do Niemiec. Przy pomocy czołgów wyrywano przewody telegraficzne i tory tramwajowe.

        Ze szczególną pasją Niemcy niszczyli polskie zabytki oraz obiekty o dużej wartości kulturalnej i sakralnej – pałace, kościoły, pomniki, muzea, archiwa, biblioteki. Nie szczędzono w tym celu materiałów, czasu i wysiłku, dokonując nierzadko skomplikowanych operacji minersko-pirotechnicznych:

        25 października starannie spalono – od piwnic, piętro po piętrze – Gmach Biblioteki Ordynacji Krasińskich przy ulicy Okólnik, a w nim

starodruki i największy w Polsce zbiór rękopisów, stanowiący główną podstawę źródłową historii polskiej. Ogień strawił ok. 2000 inkunabułów, 50 000 rękopisów oraz 100 000 starodruków i innych pozycji;

        3 listopada spalono Archiwum Akt Nowych znajdujące się w gmachu Szkoły Głównej Handlowej przy ulicy Rakowieckiej. Zniszczeniu uległo 95% zasobów archiwum;

        4 listopada spalono warszawskie Archiwum Miejskie, znajdujące się w dawnym Arsenale Warszawskim. Zagładzie uległy wszystkie zgromadzone tam zasoby archiwalne;

        6 grudnia wysadzono w powietrze pomnik księcia Józefa Poniatowskiego na Placu Saskim;

        w połowie grudnia zburzono warszawską Katedrę wraz z przylegającym doń kościołem oo. Jezuitów. W tym samym czasie spalono kościół oo. Reformatów przy ulicy Senatorskiej oraz kościół oo. Paulinów na Nowym Mieście;

        18 grudnia wysadzono w powietrze Pałac Brühla;

        między 27 grudnia a 1 stycznia wywieziono na złom lub wysadzono pomniki: Bogusławskiego, Mickiewicza, Lotnika i Sapera;

        29 grudnia wysadzono w powietrze Pałac Saski;

        16 stycznia spalono Bibliotekę Publiczną m.st. Warszawy przy ulicy Koszykowej, gdzie spłonął magazyn książek i czasopism (500 000 pozycji), ocalał zaś księgozbiór podręczny . Wysadzono również prezbiterium kościoła św. Karola Boromeusza przy ulicy Chłodnej.

        Spalone zostały także: Archiwum Kurii Metropolitalnej Warszawskiej, Biblioteka Główna Politechniki Warszawskiej, Kościół oo. Augustianów przy ulicy Piwnej, kościół św. Aleksandra na placu Trzech Krzyży oraz kościół św. Barbary przy ulicy Nowogrodzkiej.

         Ponadto pod koniec grudnia Niemcy spalili Pałac Łazienkowski, nie zdążyli go jednak wysadzić. Niemal w ostatniej chwili wysadzono natomiast część spalonego w październiku 1944 Hotelu Europejskiego. Szereg zabytkowych budynków przygotowano do wysadzenia (m.in. Belweder, Pałac Pod Blachą, ruiny Opery oraz kościoły oo. Bernardynów, Karmelitów i sióstr Wizytek na Krakowskim Przedmieściu), czego Niemcy nie zdążyli jednak wykonać przed nadejściem Armii Czerwonej. Ocalałe budynki zostały jednak zdewastowane i gruntownie ograbione. W przypadku Belwederu w oficjalnym niemieckim meldunku zanotowano, że: „oczyszczenie było tak dokładne, iż ze ścian zostały także zdjęte tapety”.

        Niejednokrotnie oddziały burzycieli dokonywały więcej zniszczeń, niż tego wymagał komendant twierdzy. Często robiły to również bez wiedzy Wehrmachtu. Bywały przypadki, gdy systematycznym burzeniem miasta wręcz utrudniano działania oddziałów garnizonu warszawskiego – poprzez odsłonięcie ich pozycji nieprzyjacielowi. Generał Guderian przesłuchiwany przez polskiego prokuratora przyznał, że zniszczenie Warszawy „z pewnością nie było usprawiedliwione koniecznością wojskową”. Również generał Eisenstück zeznał, że wysadzanie w powietrze i podpalanie budynków w Warszawie nie leżało w interesie armii, ponieważ w ten sposób niszczono ważne dla wojska kwatery. Akcja niszczenia miasta pochłaniała cenne materiały wybuchowe i benzynę, które w końcowym okresie wojny były w Niemczech towarem coraz bardziej deficytowym.

        Jednym z elementów akcji niszczenia Warszawy była masowa grabież mienia prywatnego i publicznego, dokonywana przez Niemców zarówno w trakcie, jak i po zakończeniu powstania.         Grabież była dokonywana przez Niemców w sposób zorganizowany.

        29 sierpnia 1944, a więc jeszcze w trakcie powstania, dowództwo niemieckiej 9. Armii meldowało, że w Warszawie „codziennie załadowuje się 200–300 wagonów celem uratowania tekstyliów, tłuszczów, uszkodzonego sprzętu i silników”. Po zakończeniu powstania nadzór nad akcją rabunku prowadzoną przez służby Wehrmachtu sprawowało dowództwo 9. Armii.

         Skala grabieży była ogromna. Według wyliczeń Czesława Madajczyka od połowy sierpnia do połowy grudnia 1944 wywieziono z Warszawy 26 319 wagonów wypełnionych wyrobami, surowcami i urządzeniami przemysłowymi; 3240 wagonów z produktami rolnymi, jak również 850 ciężarówek ze zrabowanym mieniem. Podczas akcji palenia i wyburzenia Warszawy zagładzie uległy setki bezcennych zabytków oraz obiektów o dużej wartości kulturalnej i duchowej.