Tak, tak, znowu mamy tę długą radosną zimę. Dla nas to nic, bo w Polsce wcale nie było inaczej, choć było. W Wielkopolsce jest trzy razy mniej śnieżnych dni i śniegu niż na wschodzie Polski, a szczególnie na północnym wschodzie. Sejny i Suwałki kojarzą się z miejscowościami z siarczystą zimą, a Kudowa Zdrój z łagodną. Więc dla nas taka zima, to nic nowego, a i nic strasznego.

        Nie tylko dla nas. Popatrzcie na Konwój Wolności – siarczysta zima, a im, i  towarzyszącym im osobom, to nie przeszkadza.

        Cały świat pokazuje Konwój Wolności z Kanady, za każdym razem podkreślając dwie rzeczy: że premier Kanady Justin Trudeau uciekł, bo się nie chciał spotkać ze swoimi doprowadzonymi do ostateczności przez jego rząd wyborcami, oraz fakt, że to jest środek zimy i temperatury są niższe niż -10. Dla większości świata ta zimnica jest nawet nie do wyobrażenia. Kiedyś pracowałam z dziewczyną z Togo z Afryki. Jej matka, która wizytowała w Toronto, zadzwoniła cała podekscytowana, bo spadł śnieg, którego ona nigdy wcześniej nie widziała. Kto ma zwierzaki, to też wie, że małe kotki i pieski bardzo się dziwią gdy spadnie pierwszy śnieg.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Ale my? Dla nas to normalka. Od ponad 20 lat mam bardzo wścibskiego sąsiada. Powinnam się już więc przyzwyczaić. Ale ja nie – ciągle się nim denerwuję. Bo tak. Jest śnieg. Mój sąsiad jest bardzo pilny i uparcie odgarnia śnieg co dwie godziny – nawet nocą. Twierdzi, że tak łatwiej. Łatwiej, nie łatwiej, ja tam wolę odczekać, aż opady się skończą, potem próbuję  w odśnieżanie wrobić któreś z dzieci, a jak już się nie da, to zabieram się za odśnieżanie sama.

        A ten zaraz wyskakuje, i mnie poucza jak ten śnieg odgarniać. On tak skrycie uważa, że ja jestem nie tylko niewykształcona emigrantka, nie tylko katoliczka, ale i nierozgarnięta. Nie muszę wam chyba pisać kim jest ten pan?

        A ja mam swój sposób na odśnieżanie i od niego nie odstąpię. Nigdy. Ale mój sąsiad wie lepiej i poucza mnie, jak się mniej naschylać i ponadwyrężać. Mówię mu, że lubię się schylać i nadwyrężać (czym oczywiście potwierdzam jego rozpoznanie, żem człek nierozumny i uparty jak osioł), choć czasem mnie już od tego schylania i nadwyrężania poty zalewają. Ale się nie przyznam. O nie! Mój podjazd, to i moje odśnieżanie. Mój pałac i moje królestwo. Ale jak pewnego dnia mi zabraknie tych pouczeń mojego sąsiada, to pewnie będę się czuła nie cała. Nie tylko przyzwyczajenia robią się drugą naturą, ale i nasze relacje z ludźmi. Powinniśmy je więc cenić, nawet jeśli czasem są trudne  do wytrzymania. A sposób odśnieżania? Who cares (kogo to obchodzi?) Najważniejsze, żeby było odśnieżone.

MichalinkaToronto@gmail.com