Science fiction, to tyle co fikcja literacka oparta na pewnych elementach, nie zawsze do końca sprawdzonych, teorii naukowych. Cóż jednak warte jest życie bez wyjaśniających teorii, nawet jeśli fantastycznych? Termin ‘sci fi’ jest taki sam, i po polsku i po angielsku. W Polsce słynnym autorem tego gatunku był Stanisław Lem, ze sztandarowymi pozycjami takimi  jak ‘Solaris’, czy  ‘Niezwyciężony’. Obecnie do tej kategorii należy Andrzej Sapkowski, autor słynnego już na całym świecie wielotomowego ‘Wiedźmina’. A także film  z 2021 ‘Dune’ (po polsku ‘Diuna’) w reżyserii Denisa Villeneuve, Kanadyjczyka z Montrealu. Jest to zeszłoroczny hit filmowy ludzi młodych nagrodzony kilkoma Oscarami. Warto go obejrzeć.

Popularność gatunku sci fi bierze się z nieskrępowanej wyobraźni, ale i z samego życia. To właśnie samo życie obfituje w takie sci fi elementy. Wystarczy tylko je chcieć zobaczyć.

A było to tak. Dzwoni do mnie kuzynka i mówi mi, że jedziemy do Montrealu. Hmm? Ale nie mówię, że nic o tym nie wiem, bo skoro ona jest taka pewna tej podróży, to coś w tym musi być. Tylko co? Albo ja nie pamiętam rozmowy z nią na temat wyjazdu, albo ona zapomniała, z kim ten wyjazd planowała, albo… Ktoś coś znowu namieszał. Więc słucham, jak wszystko już jest dobrze zaplanowane. Trzydniowy wyjazd z dokładnym planem podróży i hotelami. Na koniec dostałam zlecenie zamówienia biletów kolejowych, no chyba, że chcę jechać swoim samochodem, ale ona przecież wie, że nie lubię prowadzić, i to przez tyle godzin. Akurat to się zgadza. Moje zdawkowe ok, nie liczy się jako potwierdzenie.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        – Zadzwonię za chwilę, bo mi się omlet przypala – mówię, choć łżę jak z nut, bo żadnego omletu nie smażę, tylko nie wiem co mam powiedzieć. Może któraś z nas zwariowała?

Zanim oddzwonię to siadam i myślę. I myślę jeszcze raz. No bo tak. Z chęcią bym odwiedziła Montreal. Kiedyś bywałam tam często. Moi bliscy koledzy ze studiów z Polski tam dalej mieszkają. Czemuż by nie dać się unieść przypadkowi i pojechać? Sprawdzam połączenia kolejowe do Montrealu na Via (naszej kanadyjskiej linii kolejowej). Bilety na wybrane dni jeszcze są po przystępnych cenach. Nabrałam szwungu do tego wyjazdu, już się na niego cieszę. No to co z tego, że jak w science fiction, nie wiadomo do końca skąd ta idea? Oddzwaniam. A tu klapa. Kuzynka mi mówi, że mnie bardzo, ale to bardzo przeprasza, ale jej się ten nasz wyjazd przyśnił. A pododawała różne logiczne szczegóły takie jak plan podróży i hotel, bo się do tego snu zapaliła. Zamurowało mnie po raz drugi. Najpierw mi opowiada o zaplanowanej ze mną podróży do Montrealu, a dopiero potem, że to był sen.

        – Na pewno sen?  – pytam rozczarowana. I zaraz wyjaśniam, że ja to potraktowałam serio i sprawdzałam pociągi, i nawet dałam znać znajomym z Montrealu, że przyjeżdżamy, ale żeby się nie martwili, bo zatrzymujemy się w hotelu takim to a takim i tylko wybierzemy się razem na kolację.

        – Naprawdę są bilety na pociąg? – z niedowierzaniem pyta kuzynka. – I to takie tańsze? – dalej nie dowierza – To w takim razie jedziemy!

No to jedziemy. I powiedzcie mi, czyż to nie sci fi prosto z życia? Jedziemy zaraz po Wielkanocy. Opowiem wam jak tam było, i czy jeszcze nas jakieś sci fi niespodzianki spotkały.  Jak będziemy uważnie szukać, to i znajdziemy.

MichalinkaToronto@gmail.com