Wygląda na to, że pani Georgette Mosbacher zawsze jest w stanie ożywić polską debatę, występując w roli buldoga amerykańskich interesów, tych gospodarczych przede wszystkim, ale też od czasu do czasu strofuje i napomina nadwiślańskiej kraj, aby szedł zgodnie ze wskazaną mu linią postępu.

Od jakiegoś czasu Polska jest  celem zmasowanego ataku tęczowej międzynarodówki; suto wyposażonej armii różnego rodzaju neobolszewików, którzy przy pomocy prowokacji i różnych spektakularnych incydentów, usiłują przeorać  tradycyjną polską kulturę tak zwaną agendą LGBTQ z plusem. Tę quasi militarną  kampanię, która ma rozwalić kohezję polskiego narodu zaopatrują nie tylko szerokie nurty  organizacji pozarządowych, ale również wprost przedstawiciele państw obcych, jak to właśnie miało miejsce w przypadku listu podpisanego przez 50 ambasadorów w RP.

Co jest przykre, to że wtrącają nam się tutaj w polskie sprawy ludzie nie tylko, że do tego niepowołani; wprost zabrania takiej aktywności dyplomatom stosowna konwencja, ale też sami mający za uszami to i owo; najwyraźniej Polska jawi się jako pochyłe drzewo, przy którym każdy obszczymurek może podnieść nogę.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Oczywiście, pani Georgettea żadnym obszczymurkiem nie jest, reprezentuje wszak interesy chwiejnego, ale wciąż supermocarstwa; natomiast fakt, że pozwala sobie aż na tyle w tak bezczelny sposób pokazuje, że Polacy to kozie trąby.

Dlaczego? Nie tylko dlatego, że powinno się ją w grzeczny sposób nauczyć manier, ale też dlatego że w Stanach Zjednoczonych Polacy stanowią całkiem pokaźną grupę wyborców, która przynajmniej w takich czasach jak dziś, kiedy ważą się losy prezydentury Trumpa, mogłaby oczekiwać rozsądnego i przyjaznego stosunku do swojego kraju pochodzenia. Mogłaby, gdyby była zorganizowana, gdyby organizacje polonijne miały znaczenie, gdyby Polakom się chciało. Najwyraźniej wystarcza im status cenionej kadry.

To samo zresztą dotyczy nas tutaj w Kanadzie,  ten sam list strofujący Warszawę podpisał również ambasador Kanady. No i gdzie są te reakcje organizacji polonijnych? Reakcje, które by w prostych żołnierskich słowach pokazywały obłudę tego przeczołgiwania Polski – twierdzenie, że w Polsce homoseksualiści są prześladowani to zwykłe chamskie kłamstwo.

Nie jest zaś kłamstwem to, że tak zwani działacze LGBTQ prześladują dzisiaj Polaków o tradycyjnych poglądach, nastają na polską tradycję i kulturę – patrz seria różnych prowokacji, gróźb i pobić –  naruszają ład społeczny poprzez różne bezeceństwa, obrazę uczuć religijnych, prowokacje i terroryzowanie ludzi inaczej myślących.

Polska to tolerancyjny kraj katolicki, homoseksualiści żyli w nim od dawna przez nikogo nie obijani ani nie nękani, w przeciwieństwie do, na przykład, takiej Kanady, gdzie pederastów jeszcze do 1969 roku karano więzieniem, a policja goniła ich po parkowych ubikacjach. Przypomnijmy, że oddawanie się stosunkom homoseksualnym w Polsce było legalne od głębokiego przedwojnia.  Nie wiem więc kto, kogo powinien pouczać.

Tak czy owak, przykre jest to, że przedstawiciele państw, w których mamy prawo głosu pozwalają sobie na takie cuda. Trzeba to pamiętać rządzącym przy następnych wyborach, trzeba te sprawy stawiać jasno i nie głosować na podstawione mapety, które jak przychodzi co do czego, gęby nie potrafią otworzyć.

Jeśli organizacje polonijne, nie potrafią bronić Polski i naszej tradycji, róbmy to sami na własną rękę wśród znajomych i krewnych królika… Zawsze coś uszczkniemy.

 Andrzej Kumor