W niedzielnym rosyjskim ataku rakietowym na poligon pod Lwowem zginęli prawdopodobnie żołnierze oddziałów złożonych z ochotników cudzoziemskich i żołnierze armii ukraińskiej – uważa generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca sił lądowych i wiceminister MON. W wyniku rosyjskiego ataku na Międzynarodowe Centrum Operacji Pokojowych i Bezpieczeństwa w obwodzie lwowskim na zachodzie Ukrainy, w pobliżu granicy z Polską, zginęło 35 osób, a 134 zostały ranne.

– Prawdopodobnie, tak sądzę, agenci rosyjscy powiadomili rosyjskie dowództwo, że na tym poligonie zbierają się legioniści legii cudzoziemskiej. W związku z tym uderzenia tam poszło i jeżeli straty są, to moim zdaniem, tam nie ma ludności cywilnej – powiedział Skrzypczak.

– Świadczy to o tym, że operacja rekrutacji legionistów i formowanie oddziałów nie jest realizowana pod przykryciem, czyli nie jest tajna.(…) To też jest błąd tych, którzy to robią, bo nie formuje się w takich miejscach oddziałów – podkreślił Skrzypczak.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Na początku marca  doradca administracji prezydenta Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podoliak podawał, że na jaworskim poligonie prowadzone są ćwiczenia wolontariuszy.

Skrzypczak przypomniał, że poligon, na który dokonano ataku, jest dobrze znany Polakom, ponieważ nasze wojsko szkoliło się tam razem z ukraińskim w ramach wspólnych ćwiczeń “Kozacki Step”.

Rosja dokonała ataku rakietowego na bazę 20 km od polskiej granicy