Starzeje się nam Senyszyn Joanna. Wiem, bluźnię. Łotr wychodzi ze mnie. Łotr, cham i w ogóle gburzysko niewąskie.
Nazywajcie mnie jak chcecie, już wyjaśniam: o Śmiszku znajdziecie słów parę niżej. Tu natomiast nie zamierzam wyrokować, czy pani Senyszyn coraz bardziej starzeje się czy coraz prędzej, czy może coraz prędzej i coraz bardziej. Niemniej ile widać, tyle ukryć się nie daje, zatem to jasne, że starzeje się nam coraz brzydziej.
Tyle. Nie twierdzę przy tym, że nigdy nie była piękna. Nie mówię też, że wina czasem brak. Gburem bywam, łotrem i chamem, ale nie durniem. Sam podobny jestem raczej do niczego poza sobą. W sensie, że dużo bardziej do niczego niż wiele kobiet w lewo zapatrzonych do czegokolwiek. Ot, pytam: z czego biorą się unijne żądania związane z “Zielonym ładem”, zdaniem pani profesor? O co dbają unijni urzędnicy w jej przekonaniu?
No jak o co, oburzy się ktoś. Wiadomo: o nasze zdrowie. Oraz o zdrowie dzieci i wnuków naszych. Sami zadbać nie umiemy, oni potrafią więc nam pomogą. Aż nogami przebierają, by o nas zadbać. Normalnie, jak to wyższe kultury mają w zwyczaju. Onegdaj mieli w zwyczaju kanonierki, dziś proponują troskę i nic ponad troskę. Zatroskańcy wszystkich krajów, połączcie się czym prędzej, a połączywszy się – brawo czym prędzej takim bić.
***
Poruszmy teraz watek gastronomiczny-handlowy. Otóż, tak słyszałem, kuchnia włoska to dobry powód, by odwiedzić “Biedronkę”. Przy czym, dodam od siebie, aby tam zajść, konkurencja wydaje się powodem równie właściwym. Znaczy, ta druga konkurencja. Ta droga, najdroższa. Polskie warzywa z polskich sadów też właściwym powodem bywają. To znaczy z sadów polskich, polskie jabłka, a polskie warzywa z polskich szklarni. Czy tam skąd biorą się w spożywczych dyskontach polskie warzywa. Bo polskie mleko już nie od krów pochodzi, i nawet nie z miasta Lodzi, lecz z “Biedronki” właśnie. A jakby tego wszystkiego mało było w plecaki pchać, codziennie te niskie ceny. I tak dalej, i tak dalej. Podsumowując: idąc do “Biedronki”, uważaj. Zanim się zajdzie, czy dojdzie, idzie oszaleć.
Krzysztof Śmiszek, wiceminister od sprawiedliwości, już oszalał. To znaczy: prawdopodobnie. I niekoniecznie za przyczyną jakowegoś dyskontu. Z drugiej strony, szaleństwo to nie to samo, co spacer z ukochanym dookoła “Biedronki”. Tak sądzę, że przeważnie to coś odległego od spaceru. Śmiszek mianowicie usiłował wytłumaczyć, czym różni się mowa nienawiści i dlaczego. Tłumaczył i tłumaczył, objaśniał i objaśniał, że przestać nie potrafił i pan redaktor musiał zakończyć program “Graffiti” (Polsat News). Wyszło, generalnie, że mowa nienawiści jedną ma krótszą. Nóżkę. Czy jedno skrzydełko krótsze ma. I takie tam inne. Czyżby według Śmiszka świat był niepoważny? Czy raczej niepoważny bywa Śmiszek?
***
A propos “takie tam inne”. Nadwiślańskie kabarety umarłyby z powodu niedożywienia, gdyby odciąć im dostęp do posiedzeń “śledczych komisji sejmowych”. Coraz częściej odnoszę wrażenie, że inspiracje ze wspomnianego źródła czerpią intensywniej, niż mieszkańcy południowoamerykańskiej puszczy cokolwiek czerpią z wód Amazonki, cokolwiek czerpali starożytni Egipcjanie z wylewów Nilu, wreszcie co rdzenna ludność interioru Ameryki Północnej z tegoż interioru czerpała. Powiem więcej: komisje sejmowe ścigają się w dostarczaniu kabaretom prześmiewczego materiału w tempie sugerującym, że kabarety dopłacają do poselskich uposażeń. A już do uposażeń członkiń i członków specjalnych komisji sejmowych – zwłaszcza. Przykład: przewodniczący sejmowej komisji śledczej ds. “wyborów kopertowych”, Joński Dariusz (lewica), zainteresowany jednym ze spotkań polityków prawicy sprzed czterech lat, zapytał ministra Kamińskiego, czy na wspomnianym spotkaniu ów spożywał alkohol.
– Pytam pana wprost, czy był pan wtedy trzeźwy… – indagacją tej treści Joński rozsiał po sali wiatr. – Jest pan świnią – orzekł mu na to Kamiński, wręczając przewodniczącemu do rąk zapowiedź nadciągającej burzy. Co zagrzmiawszy, wstał i opuścił posiedzenie. – Dobrze… – zdążył wykrztusić z siebie zapowietrzony przewodniczący. Widać wiatr ugrzązł mu w krtani. Czy tam oszołomił gościa bliski grzmot. – Chciałbym zwrócić uwagę, że świadek się oddala – prezentując godną pochwały spostrzegawczość, Joński powiadomił jeszcze komisję o oddalającym się świadku, ogłaszając kwadrans przerwy w obradach.

Niemniej, że świnia z niego, nie zaprzeczył. Tym bardziej waham się teraz, jakich słów użyć, komentując postawę Jońskiego. Cóż rzec, gdy obserwujemy przykry proces znikania autorytetu lewicy? Należałoby, kto wie, koryta przewodniczącemu dolać? Czy tam treściwszej karmy mu zadać? W oczach chudnie, wraz ze swoją inteligencją. Sztuczna nie sztuczna, zawszeć inteligencji żal.

Swoją drogą, to nie sztuczna inteligencja stanowi problem. Problemem są sztuczni inteligenci. Ci pleniący się sami z siebie. Na tyle obficie, że siać takich nie trzeba. Rosną i rosną, i będą róść. Czy tam rosnąć. Jak oni się mnożą? I mniejsza z tym, skoro głównie przez media plenią się, głupocie na chwałę, rozumowi na pohybel. Na zgubę naszą, znaczy.

Krzysztof Ligęza
Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl