1. Uroczystość poświęcenia nowej wiaty warsztatowej na Buczu

Mówi komendantka Malwina Rewkowska

– Komu trzeba dziękować?

–  Trzeba dziękować państwu Szmyd, którzy zostawili nam w spadku swoje pieniądze. To jest druhna i druh ze Starego Harcerstwa, którzy wiele, wiele, wiele lat w harcerstwie pomagali i byli bardzo bliscy.  Byli z nami i zostawili nam w spadku pieniążki, za które bardzo dużo nam się udało zrobić. Dlatego, że nasze Stanice Harcerskie mają już ponad 50 lat. To jest drewno. To są Kaszuby, tu jest śnieg po pas, tu jest gorąco, zimno ciągle się zmienia, deszcze są, więc to drewno, wiadomo, żyje i żyje.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Poprzednia świetlica się zawaliła pod ciężkim śniegiem. Przez kilka lat nie miałyśmy świetlicy dla zuchów na majsterkę i w tym roku udało nam się znaleźć firmę tutaj lokalną, którzy nam to zaprojektowali. Trzech panów przyjechało z dźwigiem, wszystko już mieli wycięte na swoim terenie, a tutaj to było tak jak klocki Lego,  Tak, ale dzięki państwu Szmyd udało nam się też położyć metalowe dachy, które nam będą służyły na następne 30 – 50 lat.  Udało nam się pomalować wszystkie budynki. W tym roku też znalazłyśmy lokalną firmę, która nam pomalowała, więc wspieramy lokalne biznesy i tutaj mieszkających Kaszubów.

        Co jeszcze nam się udało zrobić? Zmieniliśmy nasz system wodny dlatego, że bardzo często brakowało nam wody i brakowało ciepłej wody.  Wszystko jest sprawdzane, testowane, woda jest czyściutka, idzie ze studni. Mamy sanepid, które już zdałyśmy inspekcje w tym roku, więc jesteśmy bardzo zadowolone.

– No bo tak, bo z jednej strony to dobrze się jest tutaj bawić, fajnie jest być razem, no ale jest właśnie tak jak w wojsku; najważniejsza rzecz, logistyka.

– I tu się zaczyna ogrom pracy i lista rzeczy, przez które cały czas trzeba przechodzić. Przygotowania przed akcją letnią zaczynają się już 3 – 4 miesiące przed. Później przejechanie tutaj tydzień przed, żeby to wszystko pootwierać, wywietrzyć, wyczyścić, doszlifować, sprawdzić wodę. Po prostu jest  dużo.

– Proszę powiedzieć, ile tu jest obozów?

– W tym roku mamy chyba największą akcję letnią. Jeszcze takiej nie miałyśmy. Mamy ponad 70 samych funkcyjnych, czyli kucharek, opiekunek, instruktorek, komendantów obozowych, drużynowych, ratowniczych oraz kwatermistrzów. Mamy 4 obozy harcerek w Hufcu Watra, mamy dwa obozy wędrowniczek. Po raz pierwszy nigdy nie miałyśmy aż dwóch obozów wędrowniczek. Mamy kolonię zuchów, która jest pełniusenka – 64 zuchy. W sumie, hufiec Watra z Ontario ma ponad 270 młodzieży. To jest hufiec żeński, a następnie jest też hufiec Ogniwo z Montrealu i one mają kolonie oraz obóz i mają około 64 uczestników na akcji letniej. No i jeszcze jest hufiec Karpaty i Pieniny. I oni mają i Orlęta z Montrealu, i oni mają jedną akcję letnią. To jest akcja letnia harcerzy i oni będą mówili sami, ile mają, bo nawet nie jestem pewna.

        Myślę, że mamy tutaj tak ponad 600 dzieci.

– Jak to jest, że harcerstwo jest tak popularne, że nie ginie, że kolejne pokolenia wstępują? Bo był taki czas tutaj, w latach 70 tych, kiedy to stare harcerstwo zaczynało gasnąć, odchodzić, nie było nowej młodzieży i ta emigracja, tak zwana solidarnościowa, dopiero zasiliła organizację swoimi dziećmi, a teraz dziećmi tych dzieci?

– Ja przyjechałam w 93 roku. W moim liceum było bardzo dużo Polaków i właśnie była jedna druhna, która za mną chodziła i mówiła chodź, zapisz się do harcerstwa, chodź, zapisz się, będzie fajnie. Weź nie wygłupiaj się, odpowiadałam, harcerze po lesie latają. Nie wiem nawet o co chodzi. Jakieś skarpetki mają dziwne. A ona mówi daj mi jeden weekend na Kaszubach, a zakochasz się w harcerstwie do końca życia.

        No i tak wyszło, że przyjechałam na weekend na biwak harcerski. Usłyszałam te werble, zobaczyłam Katedrę pod Sosnami, zobaczyłam szeregi harcerzy i zakochałam się i w harcerstwie, i męża znalazłam. Ślub wzięliśmy na Kaszubach, więc co się stało? To rzeczywiście była fala.

– Ale to jest też zasługa tych, którzy to wybudowali, tej fali, która przyjechała tutaj zaraz po wojnie….

– Tak bez tych pierwszych instruktorów i instruktorek, którzy byli wysłani z Anglii, którzy mieli niesamowitą historię, jak to oni przez Sybir szli tygodniami rodzinami przez Afrykę w Iraku, mieli w Iranie obozy uchodźców, tam zrobili zbiórki, np. jedna druhna powiedziała, że przyszła do takiego obozu i ona była harcerką z Polski. A tam były setki młodzieży. Ten obóz miał parę tysięcy Polaków i mówi, że były setki młodzieży i ona mówi no nie wiem, zrobię zbiórkę. I weszła na jakąś taką scenę, zaczęła mówić. Nagle cisza się zrobiła i ona zwołała zbiórkę. Była w szoku, bo się pokazało tak dużo harcerek i harcerzy.

        Jest dużo, dużo takich historii. Trzeba by było to zapisywać i nagrywać, ale dużo z tych ludzi już  odeszło. I właśnie jedną z nich jest druhna Zosia, której imieniem dzisiaj nazwiemy ten budynek. Ona była wysłana przez Anglię, przez władze harcerskie do Kanady, żeby rozpocząć właśnie harcerstwo w Kanadzie. Poznała męża w Anglii i razem przyjechali do Kanady, żeby zorganizować Związek Harcerstwa Polskiego w Kanadzie. I dużo innych instruktorek też było wysłanych tutaj, żeby organizować szeregi harcerskie. Od tego czasu  czasami mamy fale niższe, wyższe, ale po pandemii po prostu rodzice zauważyli, że dzieci muszą być w lesie, muszą się nauczyć trochę samodzielności, bez telefonów komórkowych. Więc jak tylko przyjeżdża nasze pięć autobusów do bramy, od razu wystawiamy pudełeczko. Do pudełeczka zbieramy telefony. Komórki naprawdę bardzo rzadko się widzi te kilka z komendy ma żeby się kontaktować z nami. I tak jest bez komórek. Dwa tygodnie las, jezioro i świeże powietrze.

– Dziękuję bardzo. No i jest  to miejsce, gdzie dzieci się zakochują. W Polsce również.

– Oczywiście, bo jest to bardzo ciekawe, że mówimy, Bóg, Honor, Ojczyzna. Oczywiście modlimy się rano, wieczorem, przed każdym posiłkiem, mszę mamy i tak dalej, ale też mówimy bardzo często Ojczyzna, jaka ojczyzna? I oczywiście jest Kanada. Żyjemy tutaj, dzieci są urodzone, ale bardzo często mówimy o tym, że my instruktorki, instruktorzy mamy jeszcze większy cel w harcerstwie poza granicami kraju. To jest to, że uczymy właśnie polskiego języka przez śpiew, tradycji uczymy, znowu przez śpiew, przez różne zajęcia. Więc jest to niesamowite, że te nasze harcerki i harcerze uczą się języka swoich ojców, dziadków, pradziadków, czasami nie będąc w tym kraju. W Polsce jeszcze może nigdy nie byli, nie mieli szansy. Miejmy nadzieję, że kiedyś będą mieli szansę, ale poznają geografię Polski od gór do morza po kolei wszystkie miasta.

– Polska jest teraz o wiele bardziej bogata niż kiedyś, w Polsce, na Litwie są piękne tereny harcerskie. Czy nie byłoby dobrze, gdyby tutaj było 30 harcerzy z Polski, a 30 harcerzy stąd pojechało na obozy  na Litwę czy do Polsce? Po to, żeby właśnie pielęgnować to przeświadczenie, że jesteśmy jednym narodem ponad granicami.

– Oczywiście mamy zloty. W następnym roku też jest zlot w USA i wszyscy się zjeżdżamy z całego świata i wiem, że  organizacje z Polski też będą przyjeżdżały. Bardzo często o tym rozmawiamy, że fajnie by było. Mieliśmy wyjazdy do Polski. Nie jest to łatwe do zorganizowania, ale oczywiście da się.

– Można znaleźć sponsorów, można zachęcić LOT do tego, żeby trochę  Zmniejszył ceny. Można zarabiać przez cały rok na to, żeby była taka misja. I to by pomogło, bo powiem szczerze, że właśnie te relacje filmowe stąd, w Polsce zawsze wzbudzają niesamowite zdziwienie.

        Jak to jest możliwe, że poza Polską mamy setki polskich harcerzy w lesie, w krajobrazie przypominającym Polskę i  jeszcze Bóg, Honor, Ojczyzna  – marsze i te wszystkie rzeczy to ludzi niesamowicie dziwi. Więc może byłoby mniejsze zdziwienie, gdybyśmy nawiązywali  bezpośrednie kontakty i po prostu się poznawali.

–  Tak,  mamy na Facebooku stronę, na którą wrzucamy bardzo dużo zdjęć i filmów ZHP Canada i tam często piszą do nas z różnych jednostek w Polsce pytają, jak prowadzimy, jakie mamy stopnie, więc próbujemy, próbujemy, ale jest to dość ciężkie, dlatego że skupiamy się bardzo często właśnie na utrzymaniu w Kanadzie tej polskości, tych tradycji, tego harcerstwa, tych pionierskich obyczajów czy technik harcerskich. I nie jest to najłatwiejsze, żeby jeszcze organizować logistycznie wyjazd na inny kontynent. Ale jak najbardziej chcemy i mamy nadzieję, że będą.

•••

– Harcerstwo, to prawdziwe harcerstwo, to jest Bóg, Honor, Ojczyzna.

O. Janusz Błażejak OMI, kapelan ZHP w Kanadzie:  – To jest niepodzielne i tego nie da rady rozłączyć nawet na chwilę. Zawsze harcerstwo łączyło się z Bogiem, honorem, naszą odpowiedzialnością za Ojczyznę. Tak że, jeśli ktoś próbuje to gdzieś rozdzielić, próbują gdzieś tam odsuwać na bok Boga.

– Dzisiaj to czujemy szczególnie w Polsce.

– No, niestety, te ruchy liberalne są tak mocne. To tak, wszystko z góry gdzieś tam z Zachodu przychodzi, ale o tyle jest pięknie i dobrze u nas, że tu te trzy podstawowe zobowiązania i hasła są w głębi serca każdego harcerza,  harcerki i kadry.

        To trzeba zobaczyć. Przyjechać do Katedry Pod Sosnami. Trzeba być na ognisku, trzeba być na Mszy świętej i to dla mnie to jest  to przepiękne. Przepiękny widok harcerzy I z tym bębnami, maszerują te trzy kilometry czy dwa w zależności, gdzie mieszkają chorągwie. Chorągwie idą i wszyscy gromadzą się na wspólną Mszę świętą. To jest centrum, to jest centrum również harcerstwa dla nas, dla nas wszystkich.

– Od kiedy, Januszu tutaj jesteś?  Jak to było?

– Nie byłem harcerzem w Polsce nie miałem szansy, bo bardzo młodo zacząłem chodzić na pielgrzymki warszawskie.  Harcerzem zostałem tu w Kanadzie, a i wspieram harcerstwo całym moim sercem. Mogę powiedzieć całym moim duchem, duszą i życiem, bo widzę w nich przyszłość, doskonałą przyszłość Polonii i również Kościoła. Związałem się z nimi bardzo mocno w parafii Świętego Maksymiliana Kolbe. I tak naprawdę zakochałem się w harcerstwie.  Tak mogę powiedzieć.

– To jest ta formacja młodych ludzi, która pozwala dobrze żyć i pozwala na szczęście w życiu. I co mnie cieszy, że ci młodzi ludzie, oni się nie wstydzą księdza, oni nie uciekają od księdza. Oni przychodzą, pytają, czy coś trzeba? Oni są bardzo otwarci, radośni i  nie ma takiej bariery.

        Ja pod tym względem się bardzo czuję dobrze i cieszę się, że właśnie takiego ducha harcerskiego ci młodzi ludzie mają tu w Kanadzie.

– Pomimo całego świata dookoła i tych wszystkich rzeczy, w których jesteśmy.

– Presja  jest ogromna, szczególnie w szkołach publicznych, na uniwersytetach. Tam religia, wiara bardzo często jest wyśmiewana. A jednak oni, mimo tej potężnej presji, potrafią zachować ten dar wiary i promieniować radością chrześcijanina.

– Bo ten kręgosłup dostali tutaj?

– Kręgosłup, dostali przede wszystkim w domu i dostali w harcerstwie; te dwie rzeczy rodzina i harcerstwo. One razem w sobie  współpracują. Ci ludzie będą fantastycznymi liderami, przyszłymi liderami  Polonii i Kościoła.

– Bardzo dziękuję.

Dziękuję również, pozdrawiam serdecznie.

•••

– Proszę powiedzieć, skąd Pan jest? Dlaczego Pan tutaj przyjechał i co Pana łączy z naszym błogosławionym?

Zygmunt Jaczkowski, siostrzeniec Bł. Ks. Wincentego Frelichowskiego: – Jestem z Torunia. Założyliśmy taką fundację Caritas Super Omnia. Jest to miłość ponad wszystko, imieniem błogosławionego Stefana Wincentego Królikowskiego, którego jestem siostrzeńcem. Moja mama była najmłodszą jego siostrą. Wychowałem się w domu jego rodziców. Tam się też urodziłem.

        Poznałem babcię bardzo dobrze, czyli jego mamę. No i jestem tutaj, bo zachowały się z obozów koncentracyjnych jedyne relikwie wujka Wicka, bo tak mówiliśmy zawsze o nim, umarł w opinii świętości i kazano odciąć kostki palców konsekrowanych.

        I tu jedna cząsteczka trafia do harcerzy w Kanadzie, żeby za jego wstawiennictwem uzyskiwali łaski, żeby im się może łatwiej żyło.

– Powiedział Pan,  opinia świętości, czyli ta postać wuja, była cały czas obecna w Pana wychowaniu. Mówiło się o tym, o jego zasługach, o jego czynach w domu?

– Mówiło się wtedy, kiedy przyjeżdżali jego koledzy, żeby poznać jego matkę, to znaczy osobę, która go wychowała, takiego, można powiedzieć świętego człowieka, patriotę, przede wszystkim księdza, człowieka, który kochał Boga i dla niego było najważniejsze zbawienie dusz i temu całe życie poświęcił.

        Poświęcił się harcerstwu i z harcerstwa zdobył  ideały, które starał się przekazać młodzieży, również w obozie koncentracyjnym. Zajmował się młodzieżą.

– Tam się zajmował młodzieżą, ale tam też pomagał chorym.

– Tak, ale on wyszukiwał chorych i nie tylko chorych fizycznie, ale psychicznie. Wielu uratował od rzucenia się na druty pod napięciem. Są tacy, którzy zeznawali w tej sprawie, że potrafił właśnie wpoić im jakiegoś takiego ducha życia i nadziei. On, pomimo że przeżywał tę gehennę obozową, jak inni jego koledzy księża, to oni zawsze mówili, że na jego twarzy był taki wyraz radości, uśmiechu, optymizmu. I potrafił z każdym rozmawiać. Dla niego nie było barier, że to był Rosjanin, Francuz czy Żyd.

– Pan tutaj jest pierwszy raz w Kanadzie?

– Pierwszy raz.

– Jak się pan tutaj czuje?

– Świetnie. Jestem wzruszony tą działalnością harcerską. Wydaje mi się, że ona jest, powiem szczerze, wzorem dla harcerzy polskich. Oni też powinni to zobaczyć, co tutaj się dzieje i jak można żyć również w harcerstwie bliżej Boga,

– Bo to jest to harcerstwo wojenne czy przedwojenne. Tutaj była ta oaza, przechowalnia czy szalupa ratunkowa?

– To jest to harcerstwo, które wszystkie wzorce czerpało z idei Polski, z Drugiej Rzeczpospolitej. Ojczyzna, nauka, cnota. Trzeba być patriotą, tak jak to widzę, jak Wicek mówił, że gdyby wszyscy, gdyby było państwo, w którym wszyscy obywatele byliby harcerzami, to byłoby najpotężniejsze na świecie.

– Miejmy nadzieję, że Polska do czegoś takiego dorośnie przez pracę i przez wstawiennictwo naszych świętych.  Dziękuję Panu bardzo.

-Dziękuję, Czuwaj!