Kto rządzi światem? W epoce wszechwładnej probabilistyki i “mogących wszystko” algorytmów? Cykliści? E, tam. Czyli kto, Żydzi? Jeszcze większe etam.

Może dziennikazie w takim razie? Bez rymów proszę, bez żartów i kpin. Gdyby ktokolwiek światem rządził, czy mógłby on wyglądać tak jak wygląda? Właśnie. Co konstatując, idźmy dalej, dodając, uż światem nie rządzą także twórcy algorytmów. W tym wypadku: jeszcze nie oni. Choć kto wie, czy jutro rządzić nie zaczną. Algorytmami, światem i ludźmi. Czy tam tym, co po ludziach zostanie. Albowiem, jak wieszcze wieszczą: “Sztuczna inteligencja zabije człowieczeństwo w człowieku”. Łoł. Czy co, uciekamy, uciekamy?

        Szczęściem człowieczeństwo wzięło się z Boga i natury rzeczy, stąd wierzymy zasadnie uznając człowieczeństwo za naturalne, w sztucznej inteligencji dostrzegając tyle mniej więcej rozumu, co soku pomarańczowego w kawałku żeliwa. Wyciskać daje się to-to w nieskończoność, lecz wyciśniętym pragnienia nie nasycimy.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

***

        Najważniejsze na początek: nie o to chodzi, czym jest “Artificial Intelligence”, sztuczna inteligencja, tylko za co to narzędzie poznawcze każą nam uważać ci, którzy współczesny świat i ludzi “resetują”, walcując pod wyobrażenia równoznaczne z obłędem transhumanizmu. W tym miejscu warto też zauważyć, jak łatwo człowiek zaczadzony postępem i omamiony nowoczesnością pooddaje się przekonaniu płynącemu dziś z mediów, że mózg ludzki to takie samo urządzenie co komputer, tylko z białka, jak jajko dajmy na to. Czy tam z mięsa, jak mięsień jakiś. Zatem: “Uczucia przyjemności i bólu, poczucie piękna, dowcip, świadomość i wolna wola niewątpliwie pojawią się w sposób naturalny, gdy elektroniczne roboty w swoim zachowaniu będą kierować się dostatecznie złożonymi algorytmami” (Martin Gardner we wstępie do książki Rogera Penrose’a, zatytułowanej: “Nowy umysł cesarza. O komputerach, umyśle i prawach fizyki”).

        – Sztuczna inteligencja przewali się po nas jak ruski traktor po uprawie ukraińskiej kapusty         – przestrzegają tacy owacy.

        – Zły przykład – protestują Ukraińcy. – Pola z kapustą też zaminowaliśmy.

        – W takim razie sztuczna inteligencja przewali się po nas jak pojedyncza Merkava po plutonie T-34 – owacy i tacy uparcie drążą wątek.

        – Bo przecież dostaliście od Izraela czołgi?

        – Od Izraela nie. Ale chcielibyśmy.

        – To jak niektórzy Polacy tęskniący do parady zwycięstwa dookoła zrujnowanego Kremla i gnijącego truchła pana cara nad wrotami bramy Spasskiej.

***

        Czym zajmują się algorytmy, czy właściwiej: co osiągamy, posługując się algorytmami? Kiedyś, kiedyś, algorytm był swego rodzaju instrukcją. Pamiętam swój pierwszy. Trzeci klasa liceum, rok 1979. Za oknami pasły się dinozaury, a ja zamiast polować, na polecenie nauczycielki matematyki tworzyłem “algorytm pozwalający wykonać rozmowę telefoniczną z budki”. Parę lat później, w chwilach wolnych od tańca pomiędzy przewijakami i stacjami dysków wrocławskiego Zakładu Elektronicznej Techniki Obliczeniowej, także bawiłem się tworzeniem algorytmów. W języku zwanym Fortran, to jest tym zrozumiałym dla ówczesnych komputerów. Operator “emc” (elektronicznych maszyn cyfrowych, to ja) i “operatory” w rodzaju ‘go to’, ‘and’, ‘if’, ‘or’ – działo się. Jakże ja młody wtedy byłem. O czterdzieści kilo? Gdzieś tak. I jaki piękny (nie napiszę, jaki byłem głupi – o tym świat wiedzieć nie musi). Ale co nadziurkowałem kart z danymi połykanymi później przez czytnik w oszałamiającym tempie i z charakterystycznym dla Riada-34 czy Odry 1305 klekotem, tego nie odbierze mi nikt. Ale do tematu. Więc.

        Dziś, więc, algorytmy działające również według instrukcji, znajdują określone przez człowieka (lub nieokreślone, lecz po prostu istniejące) związki między danymi. Przy czym czynią to w okamgnieniu. Jednakowoż znajdowanie – w ułamkach sekund – związków pomiędzy miliardem rekordów w każdym z miliona zbiorów, to nie jest inteligencja. Liczydło rachuje, komputer również człowiekowi służy (choć liczy prędzej), algorytmy AI szóstej generacji przetwarzać będą dane w tempie dla nas nieogarnionym – niemniej w liczydłach, komputerach oraz w załadowanych doń algorytmach, tyle rozumu tkwi, co wody w pustej szklance. Nie wystarczy albowiem, że liczydła, komputery czy algorytmy robią to czy tamto z taką czy inną prędkością. Inteligencja oznacza świadomą chęć zrobienia tego czy tamtego, dodatkowo zakładając rozumienie tego, co się robi oraz procesów przebiegających “dookoła” robionego.

***

        Podsumowując: algorytmy, komputery i liczydła niczego nie pragną (i nie zapragną) same z siebie. Samym sobie nie wymyślą celu do osiągnięcia. Algorytmy głupsze są od procesów myślowych parasolek, w komputerach tyle rozumu co emocji w kamieniach, a liczydła to prawdziwie ludzki rozum i proste drewniane ramy z prętami, na które nanizano klocki. Czy tam inne korale. Korzystając zeń możemy dodawać, odejmować, mnożyć i dzielić. I tyle. Najpiękniejsze korale, najszybsze komputery czy nie wiedzieć jak skomplikowane algorytmy, same z siebie niczego nie wymyślą. Bo głupie są. Jak wielu z nas, w konsekwencji dekad medialnej tresury.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl