Żywot świętobliwego Mieczysława, księcia polskiego (Żył około roku Pańskiego 962)

        Mieczysław, pierwszy z monarchów polskich, chrześcijanin, ojca miał Ziemomysła, który choć wiarą prawdziwego Boga nie oświecony, rozlicznemi słynął cnotami i w obyczajach bardziej coś chrześcijańskiego niż pogańskiego okazywał. Małżonka jego po długiej niepłodności powiła syna, co usłyszawszy Ziemomysł, jako gorąco pragnął potomka, stąd niezmiernie się uradował. Obaczywszy jednak, że ów syn urodził się ślepym, obróciło się jego wesele w smutek wielki, tem bardziej gdy tak pożądany syn do lat siedmiu nic nie widział, a żona jego znowu niepłodną jest uznana. Jednak Ziemomysł w uczynkach dobrych i wszelkich cnotliwych sprawach nie ustawał, i owszem ubogim i pielgrzymom stawał się zawsze hojnym i miłosiernym. A za tą łaskawością jego łatwy przystęp mieli do Polski chrześcijanie i misyonarze z poblizkich krajów, którzy choć nieodkrycie przecież skutecznie nasienie Słowa Bożego to jest naukę Ewangelii rzucali na tę dobrą rolę narodu Polskiego.

        Cnoty te i uczynność Ziemomysła Pan Bóg, jeżeli nie wiecznie jako niewiernemu, to przynajmniej docześnie nagrodził. Albowiem gdy po lat siedmiu zwyczajem pogańskim miano odprawiać postrzyżyny, oraz imieniny syna książęcego, wieszczkowie bałwochwalcy wróżąc z ślepoty jego wielką zamieszkę w państwie, Mieszkiem go nazwać radzili. Lecz gdy się pomienione obrzędy, okrzyki ludzi i bankiety przy imieninach ślepego Mieszka odprawiały, Ziemomysł jednak w żalu nie był uspokojony, rozmyślając, że cóż mu było po takim synie. Wtem kiedy strapiony ojciec przy pozornych radościach ciężko wzdycha, przybiegł z pokoiku dziecinnego poseł z wesołą nowiną, że Mieszko tej godziny oczy otworzył i doskonale widzi. Na to księżna porwała się od stołu i śpieszno pobiegła do syna. Doznawszy zaś własnemi oczyma prawdy, z niezmiernej radości omdlała i padła na ziemię; podniesiona jednak i otrzeźwiona od służebnic, wzięła z radością syna na ręce i przyniosła do ojca siedzącego z pany swemi. Wyrazić niepodobna, jaką pociechą napełnione było serce Ziemomysła, gdy sam widział syna mile na niego i na goście patrzącego. Więc włożone na niego nieprzystojne imię odmienił i nazwał go Mieczysławem, to jest mającym mieć sławę. Odtąd zaś naznaczył mu do wychowania i ćwiczenia w cnotliwych obyczajach ludzi przewybornych między którymi wiele było i chrześcijan, którzy od dzieciństwa młodemu panięciu reguły pobożności do rozumu podawali. Dla czego młodość Mieczysława była skromna i nader czysta.

        Gdy zaś odumarł ojciec Ziemomysł a dorosły Mieczysław wojnami się bawiąc mimo siebie puścił dobrych mistrzów ćwiczenie, popuścił obyczajem pogańskim cugli pożądliwościom swoim i siedm nałożnic sobie przybrał, z któremi jednak żadnego nie spłodziwszy potomstwa, często się przed swemi pany na to swoje nieszczęście uskarżał. Tedy chrześcijanie, co byli na dworze jego, ośmielili się radzić Panu swemu, aby odrzuciwszy bałwochwalskie zabobony, w jednego Boga uwierzył, a wiarę Chrystusową z całym ludem swoim przyjął, obiecując mu przeto i zbawienie duszy i sławę nad inne Słowiańskie książęta większą i porządne w czasie swoim potomstwo. Przyjął Mieczysław tę radę dobrem sercem, już od Ducha św. wewnątrz oświecony i wzbudzony. A za tem z wielu miejsc ukryci dotąd zakonnicy i pustelnicy osobliwie z zakonów św. Augustyna i Benedykta wyruszyli się i poczęli bywać na dworze książęcym, których świętobliwem życiem i apostolską nauką coraz mocniej był do Wiary świętej pociągniony.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        W roku tedy od Wcielenia Syna Boskiego dziewięćsetnym sześćdziesiątym piątym, za wdzięcznem napomnieniem świętych Mężów dał się Mieczysław do tego nakłonić, że wszystkie nałożnice od siebie oddalił, a natychmiast wysłał posły do Bolesława, księcia czeskiego, który był zabójcą świętego Wacława, brata swego. Ale przestraszony straszliwą śmiercią niezbożnej matki swojej Drahomiry, która go podmówiła na bratobójstwo (a za to ją rozstąpiwszy się ziemia w zamku praskim żywo pożarła), wiarę chrześcijańską przyjął i za grzech swój pokutował. Od niego więc prosił Mieczysław, aby mu córkę swoją Dąbrówkę dał za małżonkę. Przyjął to poselstwo Bolesław bardzo wdzięcznie, ale posłom odpowiedział: Nie mogę gardzić tak możnym i godnym zięciem; córki mojej jednak inaczej dać zań nie mogę, chyba że odrzuciwszy bałwochwalstwo, wiarę Chrystusa Pana z całym ludem swoim przyjmie. Toż samo i pobożna panna, Dąbrówka, odpowiedziała posłom, którzy powrócili do Mieczysława i słowa te powtórzyli. Złożył tedy walną radę senatorów i urzędników swoich, między którymi różne były zdania, a tak na drugi dzień radę odłożono.

        W następującej nocy Bóg dobrotliwy zmiłowawszy się nad tak długą ślepotą Polaków, jakoby postanowił oświecić przez ślepego niegdyś Mieczysława, tak całej owej radzie przez niejakie widzenie dał mocne natchnienie, aby zezwolili na warunek podany od Bolesława i Dąbrówki, której przyjęcie i wykonanie miało ubłogosławić ich Pana i całe państwo na potomne wieki.

         Gdy tedy nazajutrz zgromadzeni panowie opowiedzieli Mieczysławowi swoje widzenie, chętliwie na to przystał i usłuchał  Mieczysław I. słowa Boskiego. Podpisała się na to i wszystka jego rada. A gdy Bolesławowi o tem doniesiono, córkę swoją Dąbrówkę z posagiem wielkim i wyprawą kosztowną przez swoich posłów wysłał do Polski, którą Mieczysław w Gnieźnie powitał i przyjął z wielką wspaniałością. Skoro zaś przez niejaki czas wypoczęła sobie Dąbrówka, i tak Mieczysław jak i lud jego przez pracowitych Apostołów doskonale w Wierze św. i obrzędach Kościoła katolickiego był wyćwiczony, naznaczonego na to dnia w Gnieźnie przyjął Chrzest święty z wielkiem nabożeństwem. Za przykładem zaś monarchy swego, niezliczone mnóstwo panów i szlachty polskiej, którzy się do Gniezna zjechali, garnęli się do wiary i przystępowali do Chrztu św. Tegoż samego dnia rodzona siostra Mieczysława przez Chrzest św. jest odrodzona, na którym wzięła imię Adlejdy. A jako mężczyźni przykładem monarchy byli pociągnieni, tak niewiasty za przykładem siostry jego, tudzież pobudkami Dąbrówki, łatwo i chętnie do Wiary świętej zostały przychęcone.

 Przyjąwszy Mieczysław Sakrament Chrztu św., tegoż samego dnia przyjął i drugi, kiedy według obrządku Kościoła św. zawarł małżeńskie kontrakty z ulubioną Dąbrówką. Co gdy zaszło, przez wiele dni, tak sąsiedzkich jako i swoich panów hojnie częstował, każdemu z nich według godności kosztowne upominki szafując. Wkrótce zaś Mieczysław wyrok po całem państwie swojem wydał, ogłaszając się chrześcijaninem i wszystkim swoim poddanym surowo przykazał, aby wiarę Chrystusową przyjmowali, wyrzucając z serca bałwochwalstwo, a nieme bałwany z bożnic ich i domów swoich wytrącając. Co aby skuteczniej było wykonano naznaczył Mieczysław dzień siódmy marca (w którym przypada Niedziela czwarta Postu Wielkiego, nazwana Dominica Laetare) i przykazał, aby tego dnia po całem jego państwie palono, lub kruszono albo topiono bałwany pogańskie, i na to rozesłał po prowincyach, miastach, powiatach i wsiach swoich urzędników. Jakoż zupełne stało się wyniszczenie i starcie bałwanów z wielką ochotą i weselem całego ludu. A chociaż kapłani pogańscy opłakiwali nad tą stratą swoich bożyszczów, z których ofiar żywność i wielkie dostatki zbierali, nie śmieli jednak przy powadze urzędników książęcych obruszyć się, albo buntu jakiego podnieść.

        To skruszenie, palenie i topienie bałwanów, dnia 7 marca, przez wiele wieków obchodzono corocznie w Polsce i jeszcze po dziś dzień, osobliwie na Śląsku, dzieci tego dnia zbiegają się, i postroiwszy z słomy albo z gałęzi niby dwa bałwany Dziewannę i Marzannę (to jest Dyannę i Marsa) na długich tykach podnosząc, nurzają i topią w wodzie. Przez tych zaprawdę niewinnych dziatek usta i igrzyska przypomina nam Pan Bóg, abyśmy Go wysławiali za to dobrodziejstwo, że naród nasz od służby bałwanów i niewoli czartowskiej oswobodził i wywiódł na wolność synów Boskich, a od tej wiary katolickiej, która od Mieczysława przyjęta i przez tyle wieków nienaruszenie zachowana jest, chytremi nowinkami heretyckiemi, bynajmniej się nie dali zwodzić i odwodzić.

 Rozważając to Mieczysław, że te pierwsze źródła Wiary świętej, jeżeli nie będą mieć opatrzności należytej, mogą prędko ustać i wyschnąć, wszystkie starania swoje do ich rozszerzania i utrzymania obrócił, a Bogu poleciwszy rządy i powodzenia państw swoich, dał się do fundowania kościołów. Dobrotliwy zaś Pan, w którego ręku są prawa wszystkich królestw, sprawił to, że Mieczysław i lud jego długoletnim cieszył się pokojem. A tak jako Salomon król zażywający pokoju, bawił się budowaniem domu Boskiego, podobnie i Mieczysław umyślił się zabawić budowaniem domów Boskich. Fundował bowiem dwa kościoły archikatedralne, jeden w Gnieźnie, drugi w Krakowie. Pierwszy pod tytułem Najwyższego Boga i Przeczystej Maryi Panny, drugi zaś na prośbę małżonki swojej Dąbrówki pod tytułem stryja jej, świętego Wacława.

        Pierwsze Biskupstwo powstało w Poznaniu, którego zwierzchnikiem był Jordan od roku 966.

        Dąbrówka zaś księżna, cokolwiek służy do ozdoby domów Bożych, tak z mężowego skarbu jako z swoich intrat, szczodrobliwie opatrowała.

        Mieczysław rozmnażając służbę prawdziwego Boga w państwie swojem, gdy się dowiedział, że jeszcze niektóra z szlachty i wiele pospolitego gminu, choć nie jawnie, ukrycie jednak w domach swoich, lasach i jaskiniach, ofiary bałwochwalskie czynili, surowe wydał wyroki, aby pod wywołaniem z ziemi, odjęciem majętności i innem srogiem karaniem wszyscy poddani jego w tej mierze nieposłuszni na wyznaczony czas schodzili się do kościołów i tam nauczywszy się wiary od kapłanów i zakonników Chrzest święty bez wszelkiej wymówki i odwłoki przyjmowali. Jakoż w tem pobłogosławił Bóg świętym rządom Mieczysława. Zbiegali się ludzie wielkimi tłumami, nadstawiali uszy i nakłaniali serca do nauki pracowitych Apostołów swoich i do zbawiennej łaźni Chrztu św. hurmem się garnęli i ledwie który się znalazł z całego ludu polskiego niewierny. Nawet czarodziejstwa, wróżby i inne zabobony pogańskie były zniesione. W ten sam czas postanowione było, aby Polacy dni niedzielne, święta Chrystusowe, Przeczystej Maryi Panny i św. Apostołów nabożnie obchodzili, a w dni piątkowe i sobotnie post zachowali. I to w święty zwyczaj weszło za przykładem żarliwego o wiarę pana, że wszyscy panowie i szlachta, gdy na Mszy świętej zaczęła się Ewangelia, do połowy szabel z pochew dobywali i jako gotowi do boju za wiarę aż do końca je trzymali, który zwyczaj trwał przez wiele wieków.

        Gdy Mieczysław z Dąbrówką chwałę prawego Boga rozmnaża, wejrzał na nich Bóg i użyczył im płodności, albowiem Dąbrówka powiła syna, któremu na Chrzcie dano imię Bolesław na pamiątkę ojca i brata Dąbrówki, którzy się tem imieniem zaszczycali. Ucieszony pożądanym potomkiem Mieczysław, starał się wraz z matką o wychowanie jego jak najpobożniejsze, jakoż i w tem Pan Bóg raczył go pocieszyć, że Bolesław za życia ojcowskiego do lat doskonałych dorósł, i pojął za małżonkę świętobliwą panienkę Judytę, córkę Gejzy księcia węgierskiego, która mu powiła syna ozdobionego imieniem Mieczysława ojca tegoż. Uradowany zaś od Boga Mieczysław synem i wnukiem, tym goręcej w służbie i miłości Pana Boga postępował i cokolwiek widział do chwały Boskiej służącego, pilnie wykonywał. We wszystkich cnotach chrześcijańskich ćwiczył się doskonale, pan łaskawy, powściągliwy, trzeźwy, na ubogich szczodry, dziwnie nabożny, a nadewszystko tak gorliwy o Wiarę św., że nie ufając urzędnikom swoim, sam objeżdżał prowincye, miasta, powiaty, sam się wypytywał i dochodził, jeżeli jeszcze w jakim kącie niemasz służby dyabelskiej i zabobonów pogańskich. Oświadczył i tem wiarę i szczere serce swoje ku Bogu, kiedy obawiając się, aby jego potomkowie i poddani w dalszych czasach nie zepsuli tego, co on tak świętobliwie dla chwały Imienia Boskiego postanowił, zaklął pod ciężką karą Boską naród polski, aby dziesięcin i innych danin kościołom i sługom Boskim nadanych, nigdy się nie ważyli odbierać albo ujmować. Jakoż wiele domów to uznało i dotąd uznaje, że gdy oni przez swoje łakomstwo, to co Boskiego jest, Bogu odbierają, Bóg im i sławę i dobra odbiera, a pokolenia ich wygładza i pełni się na takich zaklęcie tak świętego monarchy.

        Twierdzą pisarze niektórzy polscy, ale najbardziej węgierscy, jakoby Mieczysław za radą panów swoich wysłał poselstwo do Benedykta VII, papieża, prosząc o królewską koronę dla siebie i potomków swoich, a w ten sam czas o takąż ozdobę prosił i Stefan, książę węgierski, siostrzeniec Mieczysława. Gdy tedy od Stefana Arcybiskup Strygoński, a od Mieczysława Lambert, Opat krakowski, odprawowali poselstwo, nakłoniony był Papież, aby posłał korony obom tym monarchom, jako prawdziwym Apostołom wiary w państwach swoich. Lecz Anielskiem widzeniem upomniony, jak mówiono, obietnicę swoją odmienił, mieniąc że Boski ma rozkaz, aby nie Mieczysławowi lecz Stefanowi posłał koronę. Węgry to widzenie za prawdziwe i święte udają, ale inni sprawiedliwie temu przeczą i za bajkę poczytują, a to z tych przyczyn: Nasamprzód, że odpowiedź Ojca świętego jaką Węgry rozszerzają, nie zdobiłaby jego osoby, jako nadziana paszkwilami. Oto mówią, jakoby Ojciec św. tę dał racyę, iż naród Polski tego niegodzien, gdyż bardziej do łupiestwa, łowów, uciążania poddanych i rozlewu krwi ludzkiej jest przyuczony, niż do nabożeństwa i uczynków miłosiernych. Tego zaprawdę Ojciec św. nie mógłby wyrzucać narodowi codopiero nawróconemu do Wiary św., boby go przez to nie utwierdził, ale odegnał od Stolicy. Nadto twierdzono, że Lambert, Opat, później już po śmierci Mieczysława jeździł do Rzymu z relacyą o śmierci pobożnego Pana. A jeżeli za życia jego, jako niektórzy mniemają, to dlatego nie otrzymał korony, że nim stanął przed Papieżem, Mieczysław tymczasem padoł ziemski pożegnał. To jednak najpewniejsze, że pobożny ów monarcha przez Apostolskie starania i świętobliwe uczynki, zdobywał sobie więcej prawa do korony niebieskiej, aniżeli do korony królestwa ziemskiego, którą otrzymał przygotowany do śmierci i św. Sakramentami opatrzony. Umarł roku Pańskiego 999, od syna Bolesława pogrzebiony w poznańskiej katedrze z wielkim płaczem wszystkiego ludu swego.

za Żywoty Świętych

Piotr Skarga