Rząd liberalny odkłada na półkę projekt ustawy,  mającej na celu zwalczanie „dezinformacji” w Internecie.

Według informacji uzyskanych 21 lutego przez Blacklock’s Reporter , liberalny rząd pod przewodnictwem premiera Justina Trudeau zarzucił przedłożenie ustawodawstwa regulującego „mowę nienawiści” w Internecie w odpowiedzi na opinie Kanadyjczyków, którzy uważają to rozwiązanie za niezgodne z konstytucją.

„Rząd usłyszał od zainteresowanych stron, że chociaż fałszywe i wprowadzające w błąd informacje w Internecie mogą wiązać się z poważnymi konsekwencjami, tworzenie przepisów i zasad ograniczających wypowiedzi w oparciu o prawdziwość informacji podważyłoby wolność słowa w niedopuszczalnym stopniu” – napisał do komisji etyki Izby Gmin Minister Bezpieczeństwa Publicznego Dominic LeBlanc

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Komisja wcześniej zalecała wprowadzenie przepisów, które „pociągałyby platformy internetowe do odpowiedzialności za publikowanie fałszywych lub wprowadzających w błąd informacji”; jednak LeBlanc odpowiedziała, że ​​programy umiejętności korzystania z Internetu wystarczą, aby uregulować te kwestie.

„Ustawodawstwo nie jest jedynym narzędziem w zestawie narzędzi rządu do zwalczania fałszywych lub wprowadzających w błąd informacji” – uznał .

Ponadto większość z 9218  petycji do Kanadyjskiego Departamentu Dziedzictwa potępiło proponowane przepisy jako niezgodne z konstytucją.

Podobnie, według badania Tajnej Rady przeprowadzonego w 2023 r., „chociaż większość uważa, że ​​szkodliwe treści w Internecie stanowią coraz większy problem, niewielu sądzi, że ​​jest to obecnie poważny problem” – czytamy w raporcie. „Użytkownicy zazwyczaj są w stanie uniknąć szkodliwych treści, blokując je lub nie korzystając z platform, na których są one obecne”.

Ustawodawstwo zostało po raz pierwszy zaproponowane w 2021 r., kiedy rząd Trudeau zasugerował, że „komisarz ds. bezpieczeństwa cyfrowego” powinien nadzorować „moderację treści” w Internecie.

Ówczesny minister dziedzictwa Steven Guilbeault argumentował, że zakazane treści powinny zawierać wszystko, co dyskredytuje instytucje rządowe, mówiąc: „Kanada ma usługi publiczne o światowej renomie i integralną rzeczą jest, abyśmy ich nie atakowali”.

Przywódca Partii Konserwatywnej Pierre Poilievre oświadczył niedawno , że chęć Trudeau do cenzurowania „mowy nienawiści” w Internecie to nic innego jak „autorytaryzm i wokizm”, narzędzie mające na celu uciszenie poglądów, których Trudeau nie lubi.

Poilievre ostrzegł, że liberałowie uznają wszystko, z czym się nie zgadzają, za „mowę nienawiści”, odnosząc się do tego, jak były doradca Gerald Butts stwierdził, że „mową nienawiści” jest krytykowanie Trudeau za używanie terminu „peoplekind”, nazywając tych, którzy naśmiewali się z Trudeau nazistami.

Poilievre przypomniał także Kanadyjczykom, że Trudeau nazwał Kanadyjczyków, którzy protestowali przeciwko przepisom dotyczącym pandemii w Konwoju Wolności, mianem „małej marginalnej mniejszości” o „niedopuszczalnych poglądach”.

Chociaż wydaje się, że na razie projekt ustawy regulującej „mowę nienawiści” został odłożony, to od czasu objęcia urzędu, Trudeau zdołał uchwalić ustawy C-11 i C-18, które ograniczają wolność słowa w Internecie.

Ustawa C-11, czyli ustawa o transmisji strumieniowej w Internecie, weszła w życie w zeszłym roku i obecnie nakłada na kanadyjski organ regulacyjny, Kanadyjską Komisję ds. Radia, Telewizji i Telekomunikacji (CRTC), nadzór nad regulacją treści online na platformach takich jak YouTube i Netflix w celu zapewnienia, że ​​takie treści platformy promują treści zgodnie z różnymi swoimi wytycznymi.

Kolejna ustawa Trudeau dotycząca cenzury Internetu, Bill C-18, ustawa o wiadomościach online, została przyjęta przez Senat w czerwcu.

To prawo nakłada na firmy Big Tech obowiązek płacenia za publikowanie treści pochodzących z Kanady na swoich platformach.

W rezultacie Meta, spółka matka Facebooka i Instagrama, zablokowała wszelki dostęp do treści informacyjnych w Kanadzie.