Z odtajnionej notki sporządzonej w 1982 roku w czasach Zimnej Wojny wynika, że według prognoz w razie ataku nuklearnego większość ludności Kanady mogła zginąć. Ocaleć mogłyby tylko Saskatchewan i Nowa Fundlandia. W “Discussion Paper On Public Protection” podawane są przewidywane liczby ofiar. W okolicy Halifaksu na skutek sowieckiego ataku nuklearnego zginęłoby 40 900 osób, w Winnipegu – 62 600, w Edmonton i Calgary – 79 300, w fredericton i Moncton – 125 000, w Vancouverze, Victorii i w obszarze Lower Mainland – 237 800, w Montrealu i Quebec City – 468 100, a w Ottawie, Toronto, Mississaudze, Hamilton i południowym Ontario – 1 033 700. W południowym Saskatchewan zginęłoby 400 osób na skutek opadu promieniotwórczego, a w Charlottetown – 3600. Łącznie życie straciłoby 6 923 700 osób, ponad jedna czwarta kanadyjskiej populacji.

Rząd twierdził, że wiele osób można by było uratować, gdyby wybudowano schrony atomowe. Budowa schronów dla wszystkich zagrożonych kosztowałaby w tamtych czasach 2,1 miliarda dolarów (5,1 mld w przeliczeniu na dzisiejsze dolary). Z ankiet prowadzonych w czasach Zimnej Wojny wynikało, że tylko 48 proc. obywateli ma miejsce, w którym mogłoby się schronić na wypadek ataku jądrowego. Większość osób, które przeżyłyby sam atak, umarłoby na skutek choroby popromiennej.



PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU