Polecenie przejścia agentów PRL do nowych służb

„Chciałbym wiedzieć, czy będą tam akta konsularne, ponieważ to jest sprawa podstawowa. Akta konsulatów są kluczowe” – mówi portalowi wPolityce.pl dr Rafał Brzeski, specjalista ds. służb specjalnych i terroryzmu odnosząc się do projektu ustawy o służbie zagranicznej przewidującego udostępnienie zasobów archiwów MSZ i przekazanie ich do dyspozycji Instytutu Pamięci Narodowej.

Archiwa MSZ z okresu PRL trafią do IPN! Dokumenty, zbiory danych, rejestry i kartoteki staną się dostępne dla badaczy

Przekazane mają zostać akta pracowników służby zagranicznej, wytworzone lub gromadzone w okresie do dnia 31 grudnia 1990 r.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

W jego ocenie określenie „służba zagraniczna” jest mało precyzyjne i jeżeli otwarte zostaną jedynie archiwa ambasad, to poza kopiami „iskrówek”, ambasadorskich depesz nic nie dostaniemy — stwierdza ekspert, podkreślając, iż bez otwarcia archiwów konsulatów „to będzie makulatura”.

Natomiast co do akt konsulatów, tego nie próbował dotychczas nikt odtajnić, ani ruszyć. Dlaczego? Dlatego, że to jest prowadzenie agentury w każdej lokalnej Polonii. I to jest ważny przyczynek dla historii i ważny przyczynek do wiedzy. I to jest ważne. Natomiast cała reszta jest mało warta — ocenia dr Brzeski, podkreślając, iż prowadzeniem agentury w Polonii zajmował się zawsze konsulat.

Po 1989 roku wszystkie akta konsulatów zostały zwiezione do Warszawy, a co się dalej z nimi stało, to ja nie wiem. Nigdy nie były publikowane i nikt z nich nic nie wyciągał. Opisaniem rozpracowania Polonii przez nasze służby – obie to robiły: i wojskowa i cywilna – nikt się nie zajmował (Goniec opublikował cykl tekstów opartych na materiałach z Konsulatu Generalnego w Toronto wytworzonych w ramach operacji pod Kryptonimem “Biesiada” przyp-red.)

Pytany, jakie konsekwencje miałoby ujawnienie akt konsularnych, ekspert ds. służb specjalnych odpowiada:

Niewielkie. To byłaby tylko świeża agentura – zwerbowana albo nasłana. Z tym, że jeżeli to będzie do 1990 roku – czyli cała agentura przerzucona w latach 1988-89, w oczekiwaniu na przewrót oraz po przewrocie, a przed zmianami w placówkach dyplomatycznych – to by miało duże znaczenie, bo być może byłoby wiadomo, kto jeszcze dzisiaj jest agenturą. Bo ta agentura może być jak najbardziej czynna, ale jej wtedy nie ujawnią teraz. W związku z czym ma to tylko historyczne znaczenie. W Polonii – przede wszystkim w starszej jej części – by była burza z piorunami. I wszystko mogłoby zostać powywracane do góry nogami.

Dr Brzeski wyznaje przy tym, iż kiedy wyrzucano go z kraju w 1987 roku, człowiek, o którym wiedział, że pracuje w służbach, ponieważ nigdy się z tym nie ukrywał, ostrzegł go, żeby przebywając w Wielkiej Brytanii nie kontaktował się z emigracją, ponieważ „nie mamy lepiej rozpracowanego środowiska, jak emigracja w Wielkiej Brytanii”.

Tu ma pani odpowiedź, co może być w tych dokumentach i czym może zakończyć się odtajnienie ich dzisiaj. Chyba, że je wyczyszczono. Ale jeżeli ich nie wyczyszczono, to tam to powinno być — podsumowuje. (W Konsulacie Generalnym w  Toronto pod koniec lat 80. miał miejsce pożar – podejrzewano, że wskutek palenia dokumentów – pracownicy nie wpuścili straży pożarnej na teren placówki – przyp.red.)

Człowiek, który rozpracowywał czyli był prywatnym, obywatelskim kontrwywiadem emigracji na emigracji, bibliotekarz POSK-u, nieżyjący już pan Jagodziński miał olbrzymią dokumentację, z którą nie wiem, co się stało, ale podejrzewam, że została mu wykradziona kiedy był schorowany przed śmiercią – wykradziona i zniszczona, chyba że gdzieś zostawił kopię. On miał rozpracowane konsulaty. Od czasu do czasu coś pisywał w „Tygodniu Polskim” na temat, kto jest kim w którym konsulacie. To potwierdza założenie, że emigrację rozpracowywały konsulaty, a nie ambasada. W związku z czym kwestia, co teraz odtajnią…— dodaje.

aw

za wpolityce.pl