Zwolennicy samochodów elektrycznych z niecierpliwością oczekują na ogłoszenie budżetu federalnego. Mają nadzieję, że Kanada wreszcie odejdzie od silników spalinowych, a po latach wymówek doczekamy się technologicznej i społecznej rewolucji, a przystępne samochody i ciężarówki elektryczne masowo zaczną pojawiać się na drogach i parkingach. Mają nas do tego skłaniać wysokie ceny paliw, stopniowe podnoszenie podatku węglowego oraz apele Europy o uniezależnienie się od rosyjskich paliw kopalnych. Do tego widać też postęp technologiczny w dziedzinie pojazdów elektrycznych.

Nino di Cara, założyciel firmy medialnej Electric Autonomy, mówi, że w całej tej układance brakuje jednak jednego kawałka. Producenci i dilerzy samochodów elektrycznych nie mają w magazynach i nie sprzedają wystarczającej liczby aut elektrycznych. Di Cara zauważa, że zainteresowanie klientów jest duże. Ale sprzedawcy chętniej oferują „klasyczne” samochody.

Według nowego planu federalnego, alby sprzedawać pojazdy spalinowe, pracownicy salonów samochodowych będą musieli sprzedać też określony procent pojazdów zeroemisyjnych (ZEVs). System taki okazał się skuteczny w Kalifornii (stan jest liderem jeśli chodzi o pojazdy zeroemisyjne), a także w Kolumbii Brytyjskiej i Quebecu. Sprzedaż ZEV-ów w tych prowincjach jest trzy razy większa niż w Ontario i ponad 10 razy większa niż w Saskatchewan. Kolumbi Brytyjska i Quebec oferują też wyższe rabaty.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Brian Kingston, przewodniczący Canadian Vehicle Manufacturers’ Association, w niedawno udzielonym wywiadzie mówił o typowych obawach przemysłu – o wysokich kosztach produkcji, słabo rozwiniętej sieci punktów ładowania i niewystarczających zachętach rządowych. Producentom samochodów sprzedawanie elektryków się nie opłaca, przynajmniej na krótką metę.

Di Cara przypomina, że w czasie, gdy przechodzono na silniki spalinowe, prawie nie było benzyny. Potem z roku na rok sektor naftowy rozwijał się coraz szybciej. Jego zdaniem teraz będzie podobnie z pojazdami elektrycznymi, stacjami ładowania i akumulatorami.

Mark Jaccard, profesor Simon Fraser University z Vancouver, zajmujący się energetyka odnawialną, mówi, że odejścia od paliw kopalnych wymaga rynek. Sektor motoryzacyjny próbuje blokować zmiany, na których w końcu jednak skorzysta, uważa Jaccard. Przewidując zawarcie w budżecie przymusu sprzedaży samochodów zeroemisyjnych, Jaccard pisał w październiku, że producenci samochodów przekonują rząd, że taka rewolucja się nie uda. Ale to się zmienia, klienci chcą rezygnować z paliw kopalnych, co widać w Kolumbii Brytyjskiej, gdzie sprzedaż elektryków przekroczyła porowincyjny nakaz 10 proc. Prowincja podnosi też poprzeczkę, jeśli chodzi o auta zeroemisyjne – do 2026 ma ich być 26 proc., a do 2030 aż 90 proc. To znacznie wyżej niż wytyczne federalne, które stawiają za cel 20 proc. w 2026 roku.

Jaccard zwraca uwagę, że do statystyk liczą się sztuki, a nie cena. Oznacza to, że sprzedawcy będą zmotywowani, by obniżać ceny tańszych modeli, by móc dalej sprzedawać drogie modele wyposażone w silniki spalinowe.

Clean Energy Canada porównując samochody z silnikami spalinowymi do elektryków szacuje, że zakup samochodu elektrycznego to oszczędność minimum 15 000 dol. względem analogicznego auta z silnikiem spalinowych przez cały okres użytkowania pojazdu.