Eksperci z dziedziny edukacji ostrzegają przed kryzysem wywołanym przez pandemię.

Kaaren Tamm opowiada, że w przypadku jej córki nauka zdalna to właściwie 5-10 minut skupienia uwagi rano i tyle samo po południu. I to też nie zawsze. Jej córka ma dopiero cztery lata i nie umie siedzieć przed komputerem. Niestety jej grupa dwa razy w tym roku przechodziła na nauczanie zdalne, po raz pierwszy w październiku. W listopadzie z kolei u dziewczynki zdiagnozowano autyzm. Gdy szkoły otwarto i dziewczynka mogła znów normalnie chodzić do przedszkola, zaczęła sobie lepiej radzić. Tamm obawia się jednak, że będzie mieć braki z zakresu motoryki małej, czyli np. prawidłowego trzymania ołówka lub cięcia nożyczkami. Mówi, że córka lepiej radziła sobie przed pandemią. Szkoła próbuje znaleźć dla niej dodatkowe zajęcia z terapeutą, ale to może trochę potrwać.

Od pierwszego zamknięcia szkół mija rok. Różne badania i raporty wskazują na widoczne zaległości, pogłębiające się różnice edukacyjne w środowiskach mniejszości rasowych i potrzebę podejmowania działań wyrównawczych.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Profesor neurologii Amedeo D’Angiulli z Carleton University mówi, że trzeba zrobić wszystko, by pomoc nauczycielom przezwyciężyć kryzys. Jego zdaniem z czasem pojawi się więcej przypadków zaburzeń rozwojowych i poważnych trudności w nauce, co będzie też mieć związek z opóźnieniami badań przesiewowych. Za dwa-trzy lata zauważymy, że przepaść społeczna powiększyła się, a u uczniów coraz częściej widać analfabetyzm funkcjonalny. Z tego wynikają deficyty emocjonalne, fizyczne, społeczne i psychiczne.

George Georgiou z University of Alberta zwraca uwagę na rozwój umiejętności czytania w klasach 1-3. Analizując wyniki testów z czytania przeprowadzonych w Albercie we wrześniu 2020 i styczniu 2021 zauważył pewną poprawę, ale podkreśla, że dzieci z najmłodszych klas są 6-8 miesięcy do tyłu względem wymagań dla ich roczników. Georgiou dodaje, że 75 proc. dzieci, które do klasy 3 nie opanują odpowiednich umiejętności właściwych dla ich poziomu edukacji, później też ciągle ma braki. Dzieci, które słabo czytają, zaczynają udawać, pojawia się agresja, depresja i niskie poczucie własnej wartości.

Braki można nadrobić i skończyć rok szkolny z przeciętnym wynikiem, ale trzeba zainterweniować i zacząć działać, podkreśla Georgiou. Podaje przykład kuratorium z Fort Vermilion w Albercie, które we wrześniu wprowadziło zajęcia wyrównawcze z czytania cztery razy w tygodniu. Do stycznia 2021 80 proc. dzieci z klas 1 i 2 czytało już na poziomie właściwym dla tych klas.

Profesor edukacji z York University, Sarah Barrett, zwraca uwagę na dodatkową presję wywieraną na nauczycieli, którzy i tak sprażą się na wypalenie zawodowe. Barrett prowadziła badania wśród 764 nauczycieli szkół prywatnych i publicznych w maju i czerwcu 2020 oraz ponownie w grudniu 2020 i styczniu 2021. Pedagodzy zwracali uwagę na wykształcenie umiejętności upośledzonych przez pandemię – czyli rozumienia mowy ciała, mimiki i gestów. Najbardziej obawiają się o uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, z biednych środowisk, z mniejszości rasowych i z ludności rdzennej.

Julie Garlen z Carleton University w Ottawie zauważa, że wytyczne i wymagania programowe zostały stworzone przez ludzi i teraz może być dobry czas, by ponownie przemyśleć cały system edukacji, żeby się zastanowić, dlaczego wymagania są takie a nie inne, i czy mogłyby być bardziej elastyczne. “Powinniśmy zrozumieć, że realnie powrót do starego programu nie jest możliwy”. Pandemia ujawniła odwieczne trudności, przypomniała, że część rodzin mieszka w trudnych warunkach, nie ma stałego dostępu do internetu, nie ma komputera i nie wszyscy rodzice mogą pracować z domu.

D’Angiulli nie do końca się z tym zgadza. Podkreśla, że wymagania prowincyjne to już i tak niezbędne minimum. Dalsze obniżanie wymagań może być nawet niebezpieczne. Edukację należałoby raczej dofinansować. D’Angiulli podpowiada też skrócenie wakacji, indywidualne lekcje dla najsłabszych uczniów i pomoc rodzicom, którzy nie mogą pomóc własnym dzieciom.