Co dziś ma znaczenie szczególne? Dla świata? Bo wydaje się, że już tylko pieniądze. I nie tylko dla świata, również dla ludzi.

To drugie uważam za gorsze tym bardziej, że dla ludzi współczesnych nawet nie każde pieniądze mają znaczenie. A to, ponieważ w epoce postępu i goniącej zań nowoczesności, nawet kwestia zdobywania środków finansowych na to, czy na siamto tamto, przestała dziś znaczyć cokolwiek. Znaczenia zdają się mieć wyłącznie odsetki od długów. Zaciąganych na potęgę, nie wiedzieć właściwie u kogo.

Ale bez obaw, bez obaw. Przyjdzie pora, a zaraz się dowiemy. Bezzwłocznie. Inaczej: jeśli dobrowolnie na strome schody wypłacania odsetek nie wejdziemy, gdybyśmy zejść z nich usiłowali przypadkiem, wówczas schody osobiście przyjdą po nas i zabiorą ze sobą. Tuż za róg zabiorą, dajmy na to. Gdzie zaraz uczyć nas będą wspinaczki. I gdzie zaraz wspinaczki nas nauczą. O co, jak o co, ale o to zakładać się nie warto. Żadnych, prawda, złudzeń.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

***

        Juliette Gréco, piosenkarka i aktorka francuska, powtarzała, że prawdziwych samców na świecie zatrzęsienie, ale prawdziwych mężczyzn, choćby szukać takich przez lata, spotkać udaje się niewielu. Z politykami jest znacznie gorzej – tych nie ma już wcale. Bez specjalnego ryzyka popełnienia błędu daje się założyć, że gdyby nie konstrukcje limuzyn, którymi tychże wożą, tak zwani politycy nie mieliby już pojęcia o hamulcach. Patrzę sobie na liderów tak zwanej opozycji, patrzę na rządowych tytanów od dobrej zamiany na nie wiadomo co, i sam siebie pytam: co oni wszyscy mają tak naprawdę w głowach, pianę na dwa palce i robiący za piwo, mocz przywódców partyjnych?

        Ze względu na ostrożność procesową nie odpowiem na to pytanie, jednakowoż pozwolę sobie na wniosek: życie egzaminuje nas co rusz, a my co rusz te egzaminy oblewamy.

***

        A propos egzaminów: od wielu lat, kto wie właściwie, czy nie od zawsze, dawało się zauważyć nad Wisłą pewną regularność, powszechnie obowiązującą. Mianowicie kasztany kwitły, a matury trwały. Rok 2021 okazał się pierwszym, jak niektórzy mówią, “potwierdzającym regułę wyjątkiem”. Kasztany zakwitły, by tak rzec, później od matur. Później niż zwykle wróciły też do Polski tej wiosny – jaskółki. To znaczy baśki, jak określa jaskółki, jeżyki i inne, równie śmigłe (śmigaste) stworzenia latające, moja Szanowna Właścicielka.

Na marginesie pozwolę sobie zauważyć, że stwierdzenie o wyjątku potwierdzającym regułę, to nic innego, jak obalenie reguły. Albowiem reguła z definicji wyklucza wyjątek, a wyjątek z definicji unieważnia regułę.

***

        Wielka Siklawa – tak nazywa się wodospad w Tatrach Wysokich na potoku Roztoka. Z urwiska skalnego, oddzielającego Dolinę Pięciu Stawów Polskich od Doliny Roztoki, woda spada tam z progu o wysokości szacowanej na 65-70 metrów. To 15-20 metrów wyżej niż Niagara Falls. Wodospady kanadyjsko-amerykańskie (dwa ujścia) wygrywają z Wielką Siklawą natężeniem przepływu wody (Niagara to przecież rzeka, nie potok tatrzański), sromotnie przegrywając z wysokością. Jeśli dobrze policzyłem, ten nasz wodospad jest wyższy niemal o jedną trzecią. Czy tam o jedną czwartą. Ma też o jedno więcej ujść, bo trzy.

        Czemu o tym wspominam? Ponieważ kiedy z ust Budki Borysa wylewają się – nie Niagarą właśnie, a raczej Wielką Siklawą – potoki słów w rodzaju: “Chodzi o zasady”, plus: “Trzeba grać fair”, plus: “Nigdy nie sprzedam wartości w polityce”, wtedy wcale nie wydaje mi się śmieszny. Wcale a wcale. Poważny też Budka nie jest, a choć stara się bardzo, im bardziej się stara, tym mniej poważnie wypada. Jak przez okno normalnie z dużej wysokości. To jest odległości, przepraszam. Są tacy ludzie, niewielu, ale są, a ten człowiek właśnie tak ma. Przypomina wówczas kawałek sera sprzed tygodnia, który serwis sprzątający wydłubał spod biurka przewodniczącego. Tego czy tamtego. Czy tam spod biurka innego jakiegoś prezesa. I tyle.

***

Teraz kawałek o czymś, co ponad Koalicję Obywatelską wystaje tak bardzo, jak ucho żyrafy ponad ogon pchły, penetrującej żyrafie kopyto. Czyli to i owo na temat niepodległości i niepodległego bytu. Na temat suwerenności, niezawisłości, samodzielności i niezależności. O podmiotowości, znaczy się, o odrębności oraz o autonomii. Wreszcie o wolności. Więc.

Więc Polska. Więc nasza Rzeczpospolita. Już nie ludowa, nasza. Po prostu. Mamy ją. Odzyskaliśmy po latach komunizmu. Do tego mamy niepodległość, wolność, suwerenność – i tak dalej, i tak dalej. I jeszcze dalej, daleko że ho-ho, jak daleko.

Mamy też rację stanu, kształtujemy doktrynę, i w ogóle jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej – co mówiąc nawiązuję do kpin z siklawiącego obficie Budki Borysa. Dodam, że po nim najlepiej widać wnętrza nadwiślańskich tak zwanych polityków – w tym znaczeniu, że pojemniejsze wydają się one od śmieciowiska w Bantar Gabang. A trzeba wiedzieć, że rozległą od horyzontu po horyzont górę śmieci o wysokości czterdziestu metrów, usypaną ludzkimi dłońmi w pobliżu stolicy Indonezji, w styczniu 2019 roku uznano za największe światowe wysypisko odpadów.

***

        Wracając do “naszej Rzeczypospolitej”. Faktycznie zatem: “Finis Poloniae!”, tylko Kościuszko swoje, że nie i nie, bo nic takiego nie powiedział? Że jednak koniec, choć póki co nie ma komu Polkom i Polakom o tym powiedzieć? Tak właśnie uważam, nie ciesząc się przecież, boć cieszyć się nie ma z czego. Jak Bóg da, zdrowie dopisze, a Redaktor Naczelny pozwoli (a pozwala), Czytelnicy “Gońca” znajdą w tym roku i w tym miejscu sporo na ten właśnie temat. Jedno o co proszę z góry, to aby ewentualni polemiści argumenty na “nie” przemyśleli staranniej niż zwykli to czynić, próbując sprzeczki z niżej podpisanym. No raczej. Pamiętając przy tym, że byt Rzeczpospolitej to rzecz zbyt poważna, by zostawiać ją tak zwanym politykom.

***

        W książce Władysława Studnickiego “Polska za linią Curzona” – opracowanej przez Sławomira Cenckiewicza (posłowie: Piotr Zychowicz), a wydanej przez Fundację Nowa Rzeczpospolita, Wydawnictwo Nowej Konfederacji – więc we wspomnianej książce podoba mi się wszystko, nawet jeśli nie ze wszystkim opiniami autora mogę się zgodzić. Ale najbardziej (naj…, naj…) podoba mi się centralny fragment okładki. Proszę tylko spojrzeć. Czy odradzające się po przeszło stuletniej niewoli państwo, czy naród, akceptując tego rodzaju rozwiązania, naprawdę zasługują na niepodległość? Według mnie, to pytanie retoryczne. Zgodę ówczesnych elit na swoisty, kolejny, rozbiór polskich ziem, zilustrowany tą grafiką, uważam albowiem za grzech pierworodny i skutek wszystkich nieszczęść mojej Ojczyzny od 1918 roku zaczynając, na dniu dzisiejszym kończąc. Tego, co stało się wtedy z nami, nie można wyrazić celniej niż widzimy to na grafice autorstwa Piotra Promińskiego. Po prostu celniej już się nie da. Zwłaszcza wiedząc, że cios odradzającej się Polsce zadały polskie ręce.

        Wydrukowałem sobie tę grafikę na płótnie, powiększoną, i teraz wisi nad moim biurkiem, częściowo zakrywając wiszącą tu “od zawsze” mapę Rzeczypospolitej Trojga Narodów. To znaczy dwojga oczywiście, ale ja akurat na nasze dziedzictwo patrzę poważnie. W tym znaczeniu poważnie, że odmiennie, niż uniwersytety nauczają. Czyli właśnie w wymiarze duchowym, przez pryzmat grzechu pierworodnego i nie spełnionych marzeń o sojuszu “wolnych z wolnymi, równych z równymi i zacnych i z zacnymi”. Żadna Moskwa, żaden Berlin czy Bruksela, nie podskoczyliby wyżej bioder.

Swoją drogą ciekawe, jak ów nie spełniony sojusz widzą współcześni Ukraińcy. Upokorzeni, zaplątani w zębach Moskwy – kto wie, czy już nie na zawsze.

***

        Na łamach dziennika “Rzeczpospolita” pojawiła się informacja, jakoby uznanie szczepień przeciw Covid-19 za obowiązkowe zależeć miało jedynie – z perspektywy prawa obowiązującego nad Wisłą – od treści rozporządzenia ministra zdrowia. Czyli, o ile w rozporządzeniu, wyliczającym obowiązkowe szczepienia, zapisane zostanie szczepienie przeciwko Covid-19, wówczas stanie się ono obowiązkowe z mocy prawa, a niepodporządkowanie się oznaczałoby kary finansowe, nakładane w trybie administracyjnym. Konkluzja: dodatkowe szczepienia nad Wisłą mogą stać się przymusowe i będzie to zgodne z europejską konwencją o ochronie praw człowieka.

        “Zaczyna się” – pomyślałem. “Zaraz osiem groźnych mutacji koronawirusa połączy się w jedną, i żeby się zarazić, wystarczy spojrzeć krzywo na rząd”.

***

        W ramach podsumowania pozwolę         sobie sparafrazować Henryka Elzenberga. Otóż pomimo, iż spotykamy na świecie zarówno bandytów i świętych, jednakowoż warto i należy zauważać, kto naszej rzeczywistości wyznacza ramy. No przecież, że bandyci. Święci rzeczywistość porządkują, ale jej ramy wyznaczają bandyci. Niestety.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl