Główny ekonomista Alberta Central, Charles St-Arnaud, i jego zespół szacują, że ceny domów w Toronto, Vancouver, Ottawie i Montrealu musiałyby spaść o 35-40 proc., żeby wrócić do poziomu przystępności z ostatniej dekady. St-Arnaud tłumaczy, że przystępność zależy zarówno od cen, jak i stóp procentowych, a w obecnej sytuacji górę biorą wysokie koszty kredytów.

Bank centralny zaczął podwyższać stopy procentowe w marcu. Jak dotąd stawka poszła w górę o 400 punktów bazowych. W tym samym czasie wskaźnik cen nieruchomości podawany przez Canadian Real Estate Association spadł o 10 proc.

Wyższe stopy procentowe oznaczają, że właściciele nieruchomości płacą więcej odsetek, mówi St-Arnaud. Wzrost o 4 punkty procentowe to rocznie 24 200 dol. odsetek więcej, przy średniej krajowej cenie domu równej 756 000 dol. W Vancouver i Toronto, czyli tam, gdzie ceny są wyższe, odsetki idą w górę odpowiednio o 37 400 i 36 300 dol. Z drugiej strony w miastach z niższymi cenami wzrosty są niższe, ale i tak trzeba płacić więcej: w Winnipegu o 10 900 dol., w Edmonton o 12 900 dol., w Montrealu o 16 500 dol., a w Calgary o 16 700 dol.

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

St-Arnaud podsumowuje, że przystępność domów i mieszkań w Toronto jest najgorsza w historii. W Montrealu, Ottawie i Vancouver mamy sytuację najtrudniejszą od 1981 roku, kiedy to stopy procentowe wynosiły około 20 proc.

Dochód niezbędny do zakupu przeciętnego domu w Kanadzie od lutego wzrósł o 12 600 dol. W Toronto rodzina, która chce kupić sobie dom w mieście musi obecnie mieć dochód na poziomie 254 200 dol. rocznie, o 15 400 dol. więcej niż w lutym. W Vancouver trzeba zarabiać 252 800 dol. (o 21 700 dol. więcej niż w lutym).

Obecnie gospodarstwa domowe, które wzięły kredyt hipoteczny, muszą przeznaczać na spłatę 29,6 proc. swoich dochodów – o 3 punkty procentowe więcej niż w lutym i najwięcej od 1990 roku.

St-Arnaud ocenia, że przystępność będzie miała duży wpływ na rynek. Coraz więcej potencjalnych kupujących, których nie będzie stać na dom, zacznie szukać jakichś alternatyw. Ekonomista nie spodziewa się obniżki stóp procentowych, w związku z czym ceny będą musiały dalej spadać.

Dochodzi tu jeszcze ryzyko bezrobocia, jako że gospodarce Kanady na początku przyszłego roku grozi recesja. Konsekwencją może być fala przymusowych sprzedaży i bankructw.