Marsz Niepodległości? Ależ. Dajcie spokój. Przecież nic takiego. Żaden Marsz Niepodległości. Nie, pewnie, że nie. Co najwyżej: Marsz Narodowców.

Tak, tak. Parę osób, nie więcej. Może dziesięć, może piętnaście? Może nawet nie tyle. Tako rzecze telewizja TVN24. Mniej więcej. Obiektywna telewizja. Powiedziałbym: aż do małpiego świądu obiektywna. Że też tak zwani dziennikarze prowadzący tej stacji mogą spokojnie przed lustrem siadywać. Kto ich tam iska przed wejściem na antenę? Czy tam czochra? To jest drapie? Kto makijaż im uprawia? To jest nakłada?

KOBIETY PO PRZEJŚCIACH

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

        Proszę? Sto pięćdziesiąt tysięcy? Niemożliwe. Nie, nie. Nie i już. Takie rzeczy nie wydarzają się w państwie ustępowym. To jest postępowym.

        No dobrze, a naród co? Naród widzi i zapamiętuje? Trudno powiedzieć. Gdzie część narodu ma telewizję TVN, publicznie wypowiedzieć się nie wypada, boć naród ma to tam właśnie. Z drugiej strony, to znaczy w odniesieniu do otumanionej części wspólnoty, kto tam wie, co zlewaczony umysł widzi i zapamiętuje? Jak takie coś, jak umysł po zlewaczeniu, działa i czy w ogóle jest w stanie? W każdym razie wydaje się, że ludzie oglądający tę stację, ludzie dekadami całymi okłamywani i tresowani do posłuszeństwa, od tego co oglądają, nie mogą już zgłupieć bardziej. Czy jednak mogą?

        Parę kobiet zgłupiało. Nawet nie wiem, czy oglądają TVN. Aż przykro poniższe fakty odnotowywać. “Kobiety po przejściach” można powiedzieć. Dwadzieścia pięć do siedemdziesięciu dwóch lat, przy czym zdecydowana większość w trakcie menopauzy. Tak mi się wydaje, po przejrzeniu listy uczestniczek-założycielek imprezy pt. “Niepodległa dla wszystkich”. I zaraz przepraszam, jeśli jakowąś damę urażę, lecz spotkałem się z szacunkami, że menopauza bywa dziesięć do trzydziestu trzech razy okrutniejsza od andropauzy. Według innych – aż do trzydziestu pięciu. Podejrzewam jednakowoż, że tu akurat pomyliła się biologia. Czy tam biolodzy.

DEBATA NAULICZNA

        Musieli się pomylić, nie inaczej, andropauzę przechodzę albowiem osobiście. Dla przykładu: w toalecie budzę się kilka razy w nocy, wielkość piersi doprowadza mnie do szału (wielkość moich piersi, nie piersi mojej Szanownej Właścicielki), że aż zaczynam rozglądać się za biustonoszem – i tak dalej, i tak dalej. Więc wiem: menopauza musi być tysiąc razy straszniejsza, skoro inteligencję sporej części kobiet wyżyma intensywniej, niż magiel poszwy i prześcieradła. Czy nawet niegdysiejsza “Frania” wyżymała ręczniki frotte. Susz tylko zostaje w ciałach, w sercach budzi się złość, a skrzywienie ust trwale deformuje oblicza nieszczęsnych dam. Natury nie oszukasz. Powtarzam: wiem, co mówię.

Ale żeby nie było, że po niewinnych walcem jadę, posłuchajmy prowodyrki: “Zorientowałam się, że w warszawskim spisie wydarzeń publicznych nie jest zarejestrowany Marsz Niepodległości jako zgromadzenie cykliczne, więc niewiele myśląc, dałam znać pozostałym dziewczynom”.

        No i znać dała, no i porobiło się. Persony, o których mowa, postanowiły wspólnie powalczyć “odbywając debatę”. O co chciały walczyć? “O to, żeby środowiskom neofaszystowskim odebrać rondo Praw Kobiet…” – zaraz, zaraz. Jeszcze raz poproszę. O czym mianowicie chciały debatować i z kim? Gdzie miałaby się odbywać “walka o”? Aha. Na trasie Marszu Niepodległości.

PRAWO PIĘŚCI

        Do tego zaczynając: “Od ronda Praw Kobiet”, na Stadionie Narodowym kończąc. Dlaczego od ronda Praw Kobiet? Bo tak rondo Dmowskiego panie te nazywają. “Tak to rondo nazywamy” – dokładnie tymi słowami wyraziła się pani Ewa, reprezentująca kobiety dostatecznie nowoczesne oraz należycie postępowe. Przy okazji dowodząc, nam i światu w ogóle, że ten gatunek kobiet ma tak ze wszystkim. Nie wiem jakiego stopnia i czy w ogóle jakieś klasyczne szkoły ukończyły, ale u każdej przebija z oczu czerwony pasek świadectwa edukacji w “Szkole frankfurckiej” za dyrektorowania Herberta Marcusa.

        Mówię przez to również, co wiedzą doskonale: rzeczywistość definiują słowa, należy więc dobierać takie, które rzeczywistość tę opisywać będą po ichniejszemu. Czy wtedy będzie obiektywnie? Jasne. Jak w TVN24, za czasów tego szkodnika lisa. Lisa Tomasza.

        Czemu “Kobiety z mostu” imprezę odwołały? Nie przeniosły w inne miejsce? Ponieważ: “Zastosowano prawo pięści” – mówi Ewa Błaszczyk, wcześniej aktywistka Obywateli RP. I kontynuuje: “Legalne, pokojowe zgromadzenie, które funkcjonowało w rejestrze, zepchnięto pięścią, bo tak, bo tak można, taka jest praktyka pisowska w Polsce, w tej chwili w jawnej już koalicji ze środowiskami neofaszystowskimi”. One zaś, to jest wspomniane aktywistki “nie chciały sankcjonować bezprawia”.

PIĘŚĆ BEZPRAWIA

        Kto wytrzymał do tego momentu, mógł usłyszeć frazy pierzaste w rodzaju: “zaczynamy funkcjonować w kraju głęboko faszyzującym”; “neofaszystowski marsz państwowy”; “sojusz partii rządzącej i neofaszystów”; “zepchnięto nas pięścią bezprawia” – i tak dalej.

        Im dalej zaś, tym bardziej bez sensu. “Miałyśmy zaproszonych gości, mówców i mówczynie. Miał wybrzmieć głos Agnieszki Holland, Olgi Tokarczuk, miałyśmy porozmawiać o ważnych sprawach z naszymi gośćmi. Miałyśmy porozmawiać o prawach człowieka, o dramacie uchodźczym, o prawach kobiet, o prawach osób nieheteronormatywnych, o służbie zdrowia, o osobach w kryzysie bezdomności, o wszystkich osobach które w tym kraju czują się wykluczone. To wydarzenie miało dać im głos”. A niech tam. Przy czym niemal do furii doprowadził mnie przekaz pt.: “Rodziny z dziećmi to pojęcie mityczne” (w Marszu Niepodległości), a nawet jeśli się trafią, to idą: “Firmując imprezę nienawiści”.

        Tak. Co prawda kobiety po przejściach, zszedłszy z mostu (“Kobiety z mostu” – tak nazwa się owa “nieformalna grupa”) zrezygnowały też z debaty, walki, dawania głosu i z marszu, jednakowoż emocje nie opadły. Mianowicie z placu Unii Lubelskiej na plac Trzech Krzyży przemaszerowały członkinie “Koalicji Antyfaszystowskiej”.

DLA WSZYSTKICH

        To jest członkinie i członkowie oczywiście. Maszerowali natomiast: “Za Wolność Waszą i Naszą”. Oraz za przyszłość. To jest: “Za przyszłość waszą i naszą”. I takie tam. Eksponowany na samym przodku jak należy, główną rolę grał baner, zatytułowany: “Polska. Bezpieczny dom dla wszystkich zamiast oblężonej twierdzy”.

Nie sądzę, by jakiemukolwiek właścicielowi i jakiegokolwiek domu spodobała się idea “domu dla wszystkich”, ale co tam, kiedy maszerujący, nie chcąc “dać się wciągnąć w spiralę nienawiści i agresji”, przeciwstawiają “kultowi śmierci i cierpienia” najważniejsze wartości, to jest “wolność, równość i pomoc wzajemną”, ponadto deklarując, że: “Ulic Warszawy nie oddamy faszystom”, a to poprzez “zaznaczenie obecności”, uwaga: “W dniu, który chcą uczynić festiwalem nienawiści i terroru”.

        Ble, ble, ble. Ktoś pamięta, jak to “ble” się zaczęło? Od elementarza polonofobii i antypolonizmu, dawno, dawno temu. Trend oficjalnie przyklepała Gazeta Wyborcza, w połowie sierpnia 2007. roku, usiłując “rozjechać” defiladę z okazji Święta Wojska Polskiego, odbywającą się pod patronatem ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego, oświadczając piórem niejakiego Żuradzkiego Tomasza, iż: “Patriotyzm jest jak rasizm”, nie ma więc: “Żadnego uzasadnienia moralnego”.

GMĘDZOLENIE

        Innego zdania był prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, Robert Bąkiewicz, który 11. listopada powiedział między innymi: “Dzisiaj trwa zmiana układów sił międzynarodowych, trwa bezwzględna, brutalna wojna. Hegemon, Stany Zjednoczone, schodzą już z pozycji lidera. W tej chwili porządkuje się nowy świat, nowy ład, na naszych oczach. To od nas będzie zależało, jak ta nowa Polska będzie wyglądała. Czy zostanie nam tylko hymn i biało-czerwona, czy będziemy narodem i państwem silnym, gotowym nieść krużganek oświaty, chrześcijaństwa, cywilizacji łacińskiej na Zachód. Na Zachód, którego mentalnie, moralnie, cywilizacyjnie już nie ma”.

        Ups… Usłyszawszy “krużganek”, Marek Belka, ten profesor Marek Belka, zareagował niczym pies Pawłowa na dzwonek. Nie to, żeby zaraz zaczął się ślinić, najwyraźniej jednak nie wytrzymał bólu, promieniującego mu w stronę mózgu z okolic wątroby. Najwyraźniej to i owo zrzucić musiał. Kucnął więc i upuścił: “Całe szczęście, że pan Bąkiewicz z kumplami nosił dziś krużganek, a nie kaganek. Krużgankiem trudniej rzucać” – wypalił.

        “Krużgankiem trudniej rzucać, ale belką nie sposób myśleć” – usłyszał w odpowiedzi, w ramach ilustracji ujrzawszy “belkę iglastą niestruganą”, a inaczej “kantówkę”. To była najlepsza riposta na gmędzolenie pana szanownego profesora. Dodam: najlepsza, ponieważ moja.

BYT NARODU

        Idźmy teraz dalej. Konkretnie: zbliżmy się do końca, przechodząc na granicę polsko-białoruską. Gdzie, przynajmniej mnie, narzuca się nieodparcie porównanie z ostrożnym gotowaniem żab. Niestety na skalę masową, powiedziałbym. I to nie imigranci niestety, tak mi się wydaje, grają rolę wspomnianych płazów. I nie żołnierze białoruskich i rosyjskich “specjalsów”, desantowanych w sporych ilościach ledwie 25 kilometrów od granicy z Polską (i pięć kilometrów od granicy z Litwą). Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej przekazało, że był to: “Niezapowiedziany sprawdzian gotowości bojowej jednostek powietrzno-desantowych”, a ja przypomniałem sobie, jak to Pan Powracający wołał niedawno: “Trzeba mieć mięśnie, by obalić ten rząd”. Ale żeby wzywać na pomoc mięśnie Specnazu?

        Tak czy owak wcale niewykluczone, że my, tutaj, to jest między ujściem Świny a szczytem Rozsypańca, w chwili gdy czytacie Państwo te słowa, żyjemy już w zupełnie innej Polsce, niż żyliśmy w chwili, gdy ów felieton dobiega końca. A świat zdaje się wciąż nie interesować Polską. W każdym razie niedostatecznie. Ponieważ Europa również nie zatroszczy się o nas, warto przypominać i trzeba co rusz podkreślać: świat i Europa nigdy się o nas nie troszczyły. Sami musimy o siebie zadbać i dbać o siebie nieustannie. Kto tego nie rozumie, na bok z nim. Państwo natomiast powinno zabezpieczać byt narodu. Czy raczej, nie tyle “powinno”, co zabezpieczać byt narodu musi.

***

        No dobrze, a jeśli nie czyni tego, co musi? Ewentualnie, gdy to co musi, czyni nieskutecznie? W czym mielibyśmy wówczas szukać sensu istnienia państwa? W dążeniu do zabezpieczania bytu tak zwanych polityków? Toż byłby to oczywisty nonsens.

        Rzecz w tym, że co oczywistym nonsensem pozostaje dla narodu, nie musi zaraz stanowić nonsensu dla tak zwanych polityków. Ale akurat ten kontekst omówimy sobie już przy innej okazji. Dziś powiedzmy tak: nie ma to, tamto, a owijanie w bawełnę też nie pomoże. Rzeczywistość albowiem zdaje się wyglądać dokładnie, jak opisał to w korespondencji prywatnej (podobno opisał, boć świadkiem nie byłem) dyrektorowi wrocławskiego ZOO, jego najinteligentniejszy szympans: “Lódzie to som gupie same człofieki. I s tego wnioseki zaciongaj. I owoc pszynieź prendko małpie”.

        O, takiej małpie sam przyniósłbym parę kilo owoców. Dowolnych. Plus banana w roli wisienki. Bo niby wszyscy dobrze to wiemy – że “ludzie to głupie są człowieki” – a proszę, wniosków nie wyciągamy. A przecież czas byłby po temu najwyższy.

Krzysztof Ligęza

Kontakt z autorem: widnokregi@op.pl