Współczesna szuka, czym ona jest?

        Co sobą reprezentuje?

        Czemu i  komu służy?

        Dlaczego jest niezrozumiała dla przeciętnego a nawet dobrze wykształconego człowieka?

        Dlaczego tzw. krytycy i znawcy, kardynalnie  różnią się w swoich opiniach?

Pytań można zadawać tak wiele, że nie  sposób nawet zdać sobie sprawy z tego, że pytający zagmatwał się sam w  niewiadomą dziedzinę.

Zadam ich kilka i postaram się wyrazić swoją  opinie na ten temat.

Kiedy więc zaczęły się dysproporcje dotyczące  interpretacji i rozumienia zagadnień z dziedziny pojęć estetycznych?

PONIŻEJ KONTYNUACJA TEKSTU

Cała głupota w sztuce miała początek u progu XX wieku, kiedy to “artyści“ zaczęli stawiać pisuary, koła rowerowe na postumentach mówiąc, że to  są dzieła sztuki. Oczywiście dorabiając do tego teorie.

Nieudacznicy i  prymitywy malarscy wykorzystując czasy po impresjonizmie malują  hieroglify postaci ludzkich. Do tego doczepiają się chlapacze,” „rzygający” farbami i nie tylko. Biegacze po polu i wbijający patyki wziewnie.

Mądrale wymyślający głupie i durnowate teorie. Sr…jący do puszek. I tu  też można dawać mnóstwo przykładów, z których wynika drugie pytanie.

Dlaczego tak się dzieje?

Przecież wszyscy doskonale wiedza, że to jest  nic nie warty chłam.

Problem zaczyna się krystalizować, kiedy zadamy  następne pytanie, bez odpowiedzi na poprzednie

KTO TO JEST ARTYSTA i CO  JEST DZIEŁEM SZTUKI?

W tym wypadku dopowiedź jest prosta. ARTYSTą JEST  TEN, KTO TWORZY DZIEŁA SZTUKI.

Zaś DZIEŁEM SZTUKI JEST WYTWóR JAKI STWORZYŁ ARTYSTA.

Tak więc wszystko jest jasne. Każda, nawet idiotyczna  rzecz stworzona przez tegoż artystę jest dziełem sztuki. Dzisiaj nie  trzeba zbyt wiele umieć malować, rysować czy rzeźbić, nie  zawsze trzeba ukończyć odpowiednie szkoły, aby zdobyć potrzebną wiedzę  zarówno teoretyczną, jak i praktyczną.



Na przykład, w Ameryce wystarczy  wyrobić sobie wizytówkę z napisem “artist” ubierać się ekstrawagancko i  już jest się traktowanym, jako artysta, a jeśli coś jeszcze zaczniesz malować  czy coś w tym rodzaju to już jesteś kimś.

Wielu takich absztyfikantów  zamieszkuje tzw. artystyczne dzielnice miast, wymyślając różne dziwne,  głupie rzeczy i w ten sposób tworzą “dzieła sztuki”. Dzieła  sztuki zaś powinny być w muzeach, galeriach no i u kolekcjonerów, czyli  przedmioty, o których mówię również powinny być w muzeach, skoro są  dziełami sztuki.

Ale dlaczego akurat tak dziwne rzeczy są obiektami  wystawianymi w galeriach i muzeach.

I tutaj zaczyna się cały mechanizm  problemu, który tkwi w PIENIąDZACH, a w zasadzie w ich zarabianiu.

Kto  więc zarabia najwięcej?

Na pewno nie artyści, a więc kto? Odpowiedź –  pośrednicy, właściciele galerii.

Oni decydują o tendencjach,  kierunkach i prądach we współczesnej sztuce. Oni  wyszukują różnych  dziwaków, robiących często prymitywne i brzydkie rzeczy. Oni  dogadują się kogo wypromować i w jaki sposób.

Wiele galerii opłaca krytyków i  “znawców sztuki współczesnej” zapraszając ich również na obiady, kolacje i bankiety w drogich restauracjach, którzy piszą pozytywne recenzje w  gazetach o danej wystawie i galerii. Niektóre galerie prowadza też  własne wydawnictwa. Na wernisaże zapraszani są nadziani ludzie,  dyrektorzy muzeów i galerii państwowych, których namawia się na kupno  takiego, a nie innego “dzieła sztuki”, oczywiście za przyzwoitą cenę.

A  jeśli ktoś kupi jeden z tych “artystycznych eksponatów”, to za jakiś czas namawia się go na kupno innego.

Prywatny kolekcjoner oczywiście  odpisuje to sobie od dochodu.

Myślę, że kupujący zdają sobie sprawę z  tego, że są właścicielami “barachła” przecież nie są aż takimi idiotami, ale jeśli ich przyjaciele też to kupują to dlaczego i oni nie mogą też tego mieć.

W tym momencie przychodzi mi na myśl bajka pt.: “NOWE SZATY  KRóLA” Andersena. (kiedy to dwóch podających się za projektantów mody ubierało  króla w niewidoczne szaty, a cały dwór zachwycał się tym).

I w taki  sposób machina się porusza. Przeciętny odbiorca sztuki nawet nie  zastanawia się nad tym, że handel sztuką to niezły  interes. Nie trzeba nawet zbytnio inwestować ani ponosić ryzyka  biznesowego, bo artyści swoje prace dają w komis.

Problematyka  funkcjonowania galerii to inne zagadnienie niemniej jednak wiąże się z  propagowaniem tzw. wybitnej sztuki współczesnej.

Chodząc po galeriach i  muzeach sztuki nowoczesnej oglądam te dziwne przedmioty “latryny,  trajlery, słoiki i butelki na półkach, kamienie, betony, żelastwo i inne badziewie i nic mnie nie wzrusza.

Żadnych emocji estetycznych.  Natomiast niebezpieczeństwo polega na tym, że do tych galerii przychodzą studenci wyższych uczelni artystycznych. Tu zaś zaczyna się  przyswajanie, naśladowanie i powielanie tych idiotycznych idei.

Po  jakimś czasie studenci staja się wykładowcami i kształcą swoich  studentów podobnie.

Pytam: Po co studiować przez 5 lat na Akademii, aby – postawić palmę w jakimś mieście Europy centralnej? Po co studiować  przez 5 lat, aby obmalowywać sylwety ludzkie. Po co studiować przez 5 lat aby malować hierarchiczne postacie? Itd. itd.

Machina się kręci i  wszyscy są zadowoleni, a jeśli ktoś nie jest – to znaczy że się nie zna,  czyli, że jest nie na czasie i jest nienormalny.

Jeśli natomiast chodzi o inną nienormalność to pozwolę sobie na pewną fantazję. Co by się stało  gdyby przedmioty, o których mówiłem wcześniej, uważane za dzieła  sztuki współczesnej zostały powszechnie uznane za nic niewarte śmieci?  Od razu ich zbieracze wytoczyliby procesy sądowe właścicielom galerii i handlarzom o oszustwo i zażądaliby zwrotu pieniędzy i co za tym  idzie wysokiego odszkodowania.



Ilu kuratorów i dyrektorów narodowych  galerii musiałoby się pożegnać z wygodną posadką, ilu tzw. znawców tej  “sztuki” straciłoby prestiż i poważanie oraz pracę w gazetach, telewizji i radiu.

Tak więc rewolucja tego typu nam nie grozi, gdyż nie jest to w  niczyim interesie. Przecież ci nabici w butelkę posiadacze nie pozwolą na to, aby ktoś mówił, że zbłaźnili się i za grube pieniądze kupili  bezużyteczne i niejednokrotnie ohydne rzeczy.

Właściciele galerii też  nie pozwolą na to, aby pozbyć się bardzo dobrego dochodu (biorą  przecież dla siebie 50%, a nawet i więcej od sprzedanego przedmiotu).

Krytycy, bo są autorytetami i ekspertami, i wszyscy zabiegają o ich  względy i opinie.

Tak więc proces promocji takiej sztuki współczesnej  jest nie do zahamowania i trwać będzie jeszcze przez jakiś czas. A muzea i galerie państwowe będą przez jeszcze jakiś czas trzymać te przedmioty, a na usprawiedliwienie swojego kardynalnego błędu przy zakupach szerzyć  będą teorie, że jest to dokumentacja sztuki XX i XXI wieku.

Ostatnimi  czasy coraz częściej pojawiają się głosy o stworzeniu reguł i pojęć  estetycznych, które faktycznie sumowałyby dokonania i wyznaczały zasady  całej sztuki współczesnej, a nie tylko wybranego małego procentu. Jednak  na razie nikt nie chce o tym rozmawiać publicznie z wiadomego względu.  Przecież kiedyś były żelazne zasady dotyczące proporcji, kompozycji,  perspektywy zarówno w malarstwie, rzeźbie czy architekturze.

Kiedyś zanim  ktoś został mistrzem musiał przez wiele lat uczyć się rzemiosła  (rysowania i malowania postaci, przedmiotów czy widoków) zgodnie z  określonymi regułami.

Cala sztuka europejska i azjatycka ma ogromne  tradycje oparte o wytyczone zasady estetyczne. Dzieła mistrzów  przetrwały setki lat pomimo tego, że farby nie były zbyt wysokiej  jakości (w porównaniu do dzisiejszych) ale obraz był robiony zgodnie z  wypróbowaną procedurą technologiczną. Dzisiaj obrazy współczesnych  artystów po kilkunastu latach sypią się a farba pęka i łuszczy się, przy czym traci swój kolor. Nie do pomyślenia 200, 300 i więcej lat temu. Całkowity brak  przejrzystych i racjonalnych reguł oceny dziel sztuki powoduje  paradoksy przy zakupach, w kwalifikacji i przydzielaniu nagród w  konkursach i to na najwyższym szczeblu.

Tu posłużę się również  przykładem. Jedna z narodowych galerii zakupiła obraz artysty za ponad  100.000 dolarów, który w swoim życiu namalował ich mniej niż 10.

Po  wyjściu prawdy na jaw tłumaczono, że jest to młody, zdolny i  przyszłościowy artysta. Dziś nikt nic o nim nie słyszał. Inna “ królewska akademia sztuki” odrzuciła z konkursu rzeźbę artysty, a  zakwalifikowała podest, na którym ta rzeźba miała stać.

Grafika, która  na międzynarodowym triennale otrzymała Grand Prize na inny konkurs nie  została nawet zakwalifikowana. Winę za taki stan rzeczy we współczesnej  sztuce ponosi wiele osób. Najwięcej zamętu i bałaganu na rynku sztuki w  Ameryce ponosi nieżyjący już Leo C. (postanowiłem, że nie będę  posługiwał się nazwiskami, ale w tym wypadku jest to nieuniknione)

Dealer ten poprzez swoje koneksje z bogatymi ludźmi sprowokował, że zrodził  się popyt na “sztukę”, o której jest mowa.

Najpierw przyjeżdżali twórcy z Europy a potem znaleziono swoich (…).

Mam nadzieję, że przyjdzie taki czas, kiedy śmiecie w muzeach i galeriach  znajdą się w odpowiednim miejscu, czyli na śmietniku, a ich miejsce zajmie  coś co jest sensowne i ma logiczne wytłumaczenie.

Utrzymywanie galerii, w których np. całą salę (20 x 30 m) zajmuje wojskowa latryna jest marnowaniem pieniędzy podatników.



Tłumaczenie zaś, że jest to sztuka odzwierciedlająca nasze  czasy – wedle napisu na wiedeńskim gmachu (KAŻDEMU CZASOWI JEGO SZTUKA), jest totalną bzdurą. Kilka osób na świecie tzw. autorytetów, ustala  zasady i tendencje i z ich opinią należy się liczyć. Wielu artystów,  przeważnie tych, którzy nie umieją i nie wiedzą zbyt wiele podkłada się  pod to i staje się modnymi – trendy, a jeśli ktoś robi coś innego i szuka galerii to zaraz mu się odpowiada “teraz tak się nie maluje, zmień się  popatrz w około i zobacz co się dzieje”. (…) Sztuka drugiej połowy XX  wieku jest sztucznie wytworzona i przez media manipulowana. W jednym  celu, w celu zarobienia pieniędzy. (…).

Spustoszenia i rany jakie  pozostawia na duszy odbiorcy są ogromne i nie do naprawienia, ale kto się tym przejmuje przecież to nie jest tak niebezpieczne jak na przykład  praca chirurga, który “odpalił lipę i obciął nogę zamiast wyrostka”. Mnie na przykład, zależy na dobrym smaku artystycznym, chcę oglądać  mistrzostwo wykonania, umiejętność doboru koloru czy budowania  niesamowitej formy.

Wielu “artystów”, a zwłaszcza z krajów Europy  postkomunistycznej stara się za wszelką cenę być “niesamowitym,  oryginalnym”, przy czym bardziej interesuje ich sposób przekazu  ekstremalnej informacji, czyli samej treści nie dbając o formę, która  wynika z umiejętności warsztatowych, często przy tym naruszając uczucia innych, a nawet im ubliżając.

A przecież na świecie jest wielu utalentowanych artystów, dobrze wykształconych i dużo umiejących. Ale  wiedza i umiejętności w tym wypadku czasem są niewygodne, jak również w  pewnym sensie niebezpieczne i zagraża to tym, którzy są decydentami. To  oni stworzyli system i to oni uzurpują sobie prawo do zysków.

Dla głębszego poznania istoty mojego rozważania podaje kilka nazwisk i faktów, które w jakiś sposób mogą zobrazować ten tekst.

-Jean Clair, dyrektor dwóch wielkich francuskich muzeów sztuki – krytyk, Godfryd Sello  -Jean Baudrillard -inicjatywa niemieckiego kolekcjonera, Bered H. Feddersen – David Hensel – Co działo się w dniu otwarcia Muzeum Sztuki Współczesnej w Bonn -włoski artysta Pietro Manzoni -J oanna Rajkowska – prof. Ryszard Bodelus

https://www.youtube.com/watch?time_continue=1&v=cCWLs6tqVso

Sztuka jest jedynie jednym z elementów składni budowy nowego społeczeństwa, społeczeństwa, a nie indywidualności, gdyż społeczeństwo to masy, a masy myślą, mówią i robią jednakowo.

A indywidualności – elity, wykształceni, kreatywni są niebezpieczni dla kreatorów nowego społeczeństwa. Marksistowską teorię budowy komunistycznego społeczeństwa, przejął  Altiero Spinelli.

Skoro nie dało się przeprowadzić rewolucji siłowo to trzeba wprowadzić swoich ludzi do urzędów, pozbawić narody tradycji, państwowości i religii.

Zenon Burdy

Toronto

Zenon Burdy

        Urodzony w 1956 roku w Bartoszycach. Studia na Wydziale Sztuk Pięknych w Toruniu.

        Zajmuje się grafiką, malarstwem oraz estetyką. Brał udział w ponad stu wystawach w tym w kilkudziesięciu międzynarodowych pokazach typu Biennale, Triennale czy Quardiennale o charakterze konkursowym w Polsce, Niemczech, Czechach, Francji, Belgii, Holandii, Hiszpanii, Portugali, Bułgarii, Rumunii, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Egipcie, Indii, Chinach, Tajwanie, Japonii, Kanadzie, USA czy Meksyku. Do najważniejszych zalicza: Quardiennale Drzeworytu i Linorytu Polskiego, Międzynarodowe Triennale Grafiki w Krakowie, Székelyföldi Grafikai Biennále Sepsiszentgyörgy, Rumunia, Międzynarodowe Biennale Grafiki w Korei, Międzynarodowe Biennale Grafiki w Portugalii, Międzynarodowe Biennale Grafiki w Belgii, Międzynarodowe Biennale Grafiki w Kanadzie, XYLON Międzynarodowa Wystawa Grafiki we Francjii, GUANLAN Międzynarodowe Biennale Grafiki w Chinach, Międzynarodowa wystawa Grafiki YUNNAN w Chinach, GLOBAL PRINT w Portugali, VII SPLIT GRAPHIC 2015 w Chorwacji, Międzynarodowy Konkurs Grafiki im Gielniaka w Polsce, Małe Formy Grafiki w Polsce, Międzynarodowe Triennale Grafiki, Mini-Print w Japonii.

        Otrzymał kilka nagród i wyróżnień między innymi:

        2016 – IV Székelyföldi Grafikai Biennále Sepsiszentgyörgy, 2016, Rumunia,

        2008 -15th INTERNATIONAL PRINT BIENNALE – Seul, Korea

        2001- DIGITAL ART AWARDS, GRAPHIC EXCHANGE, Toronto

        2000 – THE POLLOCK – KRASNER FOUNDATION Nowy Jork

        1991 THE 5th ANNUAL OPEN JURIED SHOW – GALLERY 306 -Toronto –

        2007 – QUARDIENNALE DRZEWORYTU I LINORYTU POLDKIEGO  w Olsztynie –

        Prace w kolekcjach państwowych i instytucjach oraz w kolekcjach prywatnych miedzy innymi:

        National Gallery w Waszyngtonie, Tama Museum w Tokjo, National Taiwan Museum of Fine Arts na Tajwanie Mc Financial w Toronto.